Mam nadzieję, że dobrze wam mijają wakacje. Dawno nie było, ale w końcu macie kontynuację.
Dobra, koniec z rymami, jest długi rozdział! Prawie dwa i pół tysiąca słów. Zajęło to tak długo m.in. dlatego, że ta część była z pewnych względów trudniejsza do napisania niż większość z nich i dużo w niej zmieniałam przed publikacją.
Dzięki, że czekaliście, jesteście kochani!
________________________________________________________________________________________
Wiekopomny moment. Przede mną znajdował się srebrno błękitny, metalowy okrąg. Zrobię coś, czego nigdy nie zrobił żaden inny człowiek. Niepewnie podeszłam do żelastwa uśmiechając się mimowolnie.
-Jak to się uruchamiało...?
-Przyłóż do klatki piersiowej. Zbroja otworzy się samoistnie.
Odetchnęłam głęboko z trudem unosząc przedmiot. Ważył on swoje, bo lekko się zatoczyłam, po chwili łapiąc równowagę. Chwyciłam wielki talerz obiema rękami i przyłożyłam do klatki piersiowej, przymykając powieki. Nic jednak się nie wydarzyło.
-Nie zepsułam tego- usprawiedliwiłam się natychmiast, widząc grymas na twarzy lidera.
-Najwyraźniej na ludzi to nie działa- burknął, schylając się z powrotem po okrąg.
Jednak jak na zaprzeczenie jego słów coś kliknęło, a mechanizm zaczął się obracać. Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo części niespodziewanie wystrzeliły w moją stronę. Na nowo zbudowane elementy w ułamkach sekund narastały kolejne, piętrząc się coraz bardziej w górę. Nie byłam w stanie dostrzec konturów, tylko wirującą szarość i turkus, gdyż wszystko działo się kuriozalnie szybko.
Nagle uczucie wnoszenia się ustało i poczułam grunt pod nogami. W tej samej chwili przed oczami ukazało się pomieszczenie i zdziwiona mina Megatrona.
-...Oh- wydukałam, czując że przechylam się do tyłu.
Zaczęłam chaotycznie machać rękami, próbując złapać równowagę, lecz nie uchroniło mnie to przed zaskakująco niebolesnym spotkaniem z podłożem. Gdy glebnęłam na tyłek, nie czując kompletnie nic, spojrzałam na lidera w szoku.
-TO NIE BOLAŁO!- wykrzyknęłam wstrząśnięta.
-Oczywiscie, że nie bolało! To zbroja- westchnął podchodząc w moją stronę -Wstawaj.
Podparłam się rękami, lecz gdy tylko stanęłam do pionu, usuwając trzecią kończynę podparcia, zachwiałam się z trudem łapiąc równowagę.
-Te stopy zbroi są jakieś krzywe- fuknęłam, próbując pójść do przodu.
-Primusie, zaraz ci ją zabiorę!- warknął zirytowany.
-Nie, nie, nie!- rzekłam natychmiast -O! Już się chyba wyprostowały! Jest super.
Lord wywrócił optykami, po czym wyjaśnił po krótce, jak to wszystko działa. W skupieniu słuchałam, podpierając się łokciem ściany, na wszelki wypadek.
-Resztę dnia przeznaczysz na naukę chodzenia!- skwitował zadziwiająco poważnie, otwierając przy tym śluzę na korytarz -Całą misję załatwimy wieczorem.
-Jasne- przytaknęłam, wychodząc za nim na korytarz chwiejnym krokiem.
***
-Wyglądasz jakbyś pijana była- stwierdził medyk, gdy doczłapałam do skrzydła medycznego.
-Nie pomagasz- westchnęłam, próbując siąść na podłodze, ostatecznie robiąc to niezbyt zgrabnie.
-A co ty niby myślałaś? Że od tak założysz zbroję i od razu będziesz umiała biegać i może jeszcze walczyć...??
CZYTASZ
Zanim nastanie noc
Science FictionJedna z wielu na pierwszy rzut oka identycznych prowincji w Stanach. Nic nadzwyczajnego - zwykła, spokojna i bezpieczna dziura. Powszechnie jednak wiadomo, że nic nie trwa wiecznie. Pewnego felernego dnia ktoś, a raczej coś, zaczyna masowo mordować...