Rozdział 29 - Epilog

1.4K 73 64
                                    

Witam po długiej przerwie! Chyba zdecydowanie nadużywam w tych początkowych wpisach słowa "witam":'> Ale! Co jak co uzasadnienie mam dobre: jak widzicie to ostatni rozdział książki, a piszę ją od 2019... więc jakiś tam sentyment jest i ciężko było opublikować kiedyś ten już ostatni ostaatni rozdział.

I jeszcze jedna rzecz. Wybaczcie, że nie odpisywałam na pytania kiedy kontynuacja, ale nie chciałam podawać konkretnego terminu, bo po prostu nie wiedziałam. Wybaczcie:c

Zatem: miłego czytania, a więcej mojego rozpisywania się na końcu!

________________________________________________________________________________________

Gdy Megatron odpoczął, przetrawiając fakty przywrócone przez wszechiskrę, a owe ciche dni trwały około dwóch dób, można było zająć się praktycznymi sprawami. Zmiana tożsamości i wygenerowanie odpowiednich dokumentów były dla Soundwave'a pikusiem. Mech był na tyle doświadczony w przełamywaniu szyfrów, włamywaniu się do systemów i innych bardzo lubianych przez rząd sprawach, że cała operacja potrwała zaledwie godzinę. Po tych kilkudziesięciu minutach mogłam się oficjalnie przedstawiać, jako Ana Martin. Nie było bata, żebym wybrała jedno z najbardziej oklepanych nazwisk. Miałam wolną rękę, więc znalazłam takie, którego nie nosił co drugi Amerykanin spotkany na ulicy, a zarazem które nie brzmiało jakbym urwała się z choinki.

Dziwnie było patrzeć na siebie z perspektywy innej osoby. Wehikuł został zniszczony, więc zwyczajnie tu utknęłam. Jednak Shockwave zapewnił, że istnienie drugiej mnie w obecnej linii czasowej nie zakłócało w żaden sposób porządku wszechświata, więc świadomość ta pozostawała po prostu dziwna. Niewiele młodsza wersja mnie miała jednak dość długie, jasne włosy, więc z daleka nikt nie powinien się przyczepić.

Nie zmieniało to jednak faktu, że decepticony kazały przenieść się do innego miasta. Ba! Nawet stanu. Arkansas sąsiadował z Missouri, więc różnica klimatu na szczęście nie była duża. Jednak kupiony dom w samym środku lasu zwiastował ogromne zmiany. Oglądając jego zdjęcia ze świadomością, że będę tam na co dzień funkcjonować, czułam się jak bohaterka hollywoodzkiego serialu.

Oczywiście przy tworzeniu dokumentów trochę mnie postarzyli. Dzięki temu formalnie miałam już trochę ponad dwadzieścia dwa lata, więc mogłam mieszkać sama. Dziękowałam matce naturze, że postanowiła wymieszać geny tak, że wyglądałam na starszą niż w rzeczywistości byłam.

Westchnęłam, uśmiechając się nostalgicznie, patrząc na prześwitujące zza drzew budynki. Podczas tak wielu prób i przenoszenia się non stop w to samo miejsce zdążyłam je znienawidzić. Jednak teraz, gdy wiedziałam że widzę je po raz ostatni, czułam pewnego rodzaju tęsknotę. Tak, będzie mi tego brakowało.

-...Procesor ci się zawiesił?- dało się słyszeć rozbawiony głos cona -Gapisz się w te nędzne bloczki już od kilku minut.

-Nędzne?!- fuknęłam obruszona -Takie epitety bezczeszczą ich potęgę.

-Ty się słyszysz?- spytał sceptycznie, otwierając drzwi, lecz nie dostał odpowiedzi-...Dobra, już, dobra. Mogłabyś już zostawić to wieelkie, wspaniałe imperium?

-No i to ja rozumiem- odparłam zadowolona, wsiadając.

Gdy przed nami otworzył się most ziemny, spojrzałam ostatni raz na miejscowość, uśmiechając smutno. Po chwili turbulencji znaleźliśmy się na kolejnej drodze w kolejnej gęstwinie.

-Tu wszystko wygląda prawie identycznie- fuknął Cade -Drzewa, trawa, jeszcze więcej trawy. Twórcy mieli niezły ubaw tworząc Ziemię.

-Żebym ja zaraz nie skomentowała labiryntów korytarzy Nemezis.

Zanim nastanie noc Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz