Rozdział 21

2.8K 160 39
                                    


Jakieś pół godziny przesiedziałam na ławce, oglądając przejeżdżające samochody. Wyciągnęłam telefon, by sprawdzić godzinę, lecz nie chciał się włączyć.

Szajs.

Niewiedzieć czemu od rana wyjątkowo często się zawieszał i zacinał. Może to znak, że wreszcie po tak długim czasie użytkowania, domaga się emerytury?

Zaczęłam nim trząść, by jakoś go zreanimować. Jak na razie nie miałam funduszy na zakup nowego smartfona, więc stary musiał jeszcze trochę pożyć. Nagle pokazał się na nim biały ekran i ładujące się kółko.

No co jest?!

Po chwili IPhone lekko zawibrował i pokazał się na nim ekran blokady. Wreszcie! Znudzona wpisałam kod. Sprawdziłam czas i z powrotem wrzuciłam go do kieszeni. Może kupię coś do jedzenia? Jak postanowiłam, tak zrobiłam - weszłam do niewielkiego sklepiku i wzięłam pierwszą lepszą kanapkę. Zapłaciłam i znowu wyszłam na dwór. Gdy odblokowałam telefon zobaczyłam sześć nieodebranych połączeń od mojego ukochanego braciszka. Nie... Po tym, co odwalił nie zamierzałam dawać na razie jakichkolwiek znaków życia. Westchnęłam i poszłam wzdłuż ulicy.

***

Na obiedzie byłam w jakiejś knajpie, wzięłam kebaba na wynos oraz dobrą waniliową kawę. Było około dwudziestej.
Cały dzień praktycznie nic nie robiłam... No z wyjątkiem tego, że przeszłam chyba całe miasto wzdłuż i wszerz.

Tak bardzo chciałabym położyć się na łóżku i poprzeglądać Internet, ale nie dam satysfakcji Dawidowi i nie wrócę do domu. Przynajmniej na razie...

Nie przemyślałam wielu rzeczy, takich jak rozładowująca się bateria w telefonie.
Ah, mogłam wziąć powerbanka... No trudno.

Wyciągnęłam z plecaka paczkę gum i wzięłam trzy do ust. Na dworze była szarówka, niedługo zrobi się całkiem ciemno. Jak policzyłam, Dawid dzwonił do mnie dwadzieścia dwa razy i napisał dziesięć wiadomości, których nawet nie zamierzałam czytać. Miałam tylko około trzydziestu procent baterii w telefonie, więc ją oszczędzałam.

Nagle zobaczyłam znajomy radiowóz stojący na parkingu. Powoli podeszłam, obserwując go. Chyba z kimś rozmawiał, bo ze środka było słychać przytłumione głosy. Przeszłam bliżej, chowający się za krzakami, podsłuchując. Słyszałam jakieś niewyraźne słowa, ale mało co rozumiałam.

-Tsak jesdht Metrronie- usłyszałam ostatnie zdanie, a potem chyba przestali rozmawiać, bo zrobiło się cicho.

Już miałam odejść, lecz nagle rozległ się donośny dzwonek telefonu.

-Spierdalaj- rzekłam cicho, widząc kolejne połączenie od brata.

Ten to ma wyczucie inaczej! Rozłączyłam się, lecz nakrył mnie blask reflektorów. Przymrużyłam oczy. Barricade powoli podjechał do krzaków w których stałam.
Cichaczem nie ucieknę, bo mnie widział, więc wyprostowałam się i podeszłam do auta.

Nagle jednak drzwi niespodziewanie z impetem otworzyły się, a ja cofnęłam do tyłu z trudem utrzymując równowagę.

-Gorzej ci?- fuknęłam zirytowana.

Przeszłam obok samochodu, nieufnie spoglądając na maskę.

-To wcale nie jest śmieszne!- krzyknęłam niepewnie, widząc że con podjeżdża niebezpiecznie blisko mnie.

Co on mnie kurwa przejechać chce?! W ostatniej chwili uskoczyłam na bok, na moje nieszczęście w miejsce, gdzie rosły pokrzywy. Jak poparzona podniosłam się.

Zanim nastanie noc Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz