Rozdział 15

2.8K 165 13
                                    

Wyjęłam klucze i otworzyłam drzwi do domu, po czym wpuściłam chłopca i zamknęłam za sobą wejście. Deszcz zrobił swoje, byłam cała mokra. Zapierdzielałam po ulicy w krótkim rękawku, gdy lało i wiało, a termometr wskazywał trzynaście stopni. Miałam szczerą nadzieję, że nie będzie z tego choroby.

-Usiądziesz?- zaproponowałam, a chłopiec siadł na krześle.

Zagotowałam wodę w czajniku i zalałam dwie herbaty, a jedną z nich postawiłam przed Alexem.

-Masz wypij, będzie ci cieplej- rzekłam miło.

Chłopak spojrzał nieufnie na kupek.

-Nie, dziękuję- mruknął na co przewróciłam oczami.

-Nie jest zatruty...

-Ale naprawdę nie chce mi się pić.

-Jak chcesz- odparłam, wzruszjąc ramionami -Ile masz lat?

-Osiem.

-A powiedz mi, gdzie mieszkasz?

-Nie mogę.

-Dlaczego?

-Mama zabrania mi podawać swoich danych.

-Chcę ci tylko pomóc- westchnęłam.

-Przepraszam ale nie mogę powiedzieć.

Zaczynałam tracić cierpliwość.

-Proszę, powiedz.

-...

-Jeśli chcesz żebym odnalazła twoją mamę, proszę powiedz mi- powiedziałam powoli z naciskiem na ostatnie słowa.

-Ale ja...- zaczął, lecz mu przerwałam.

-No powiedz do cholery!- warknęłam.

Chłopiec zszedł z krzesła i cofnął się przestraszony. Świetnie, jeszcze tylko tego mi brakowało, by bał się mnie bardziej!
Westchnęłam przeciągle.

-...Przepraszam, że na ciebie nakrzyczałam, ale zdenerwowałam się, że chcę ci pomóc, a ty nie mówisz mi prawdy- mruknęłam szczerze.

-Ale mama zabroniła mi...

-Kochasz swoją mamę?- przerwałam.

-Bardzo.

-To jeśli chcesz żeby wróciła cała i zdrowa, powiedz gdzie mieszkasz.

Chłopak przez chwilę się zastanawiał.

-...Ulica Perth osiem- powiedział po chwili.

-To ty tu zostań, a ja poszukam twojej mamy, ok?- spytałam łagodnie.

-Dobrze- przytaknął, a ja wyszłam na zewnątrz, wpisując w mapy google jego lokalizację.

Dziesięć minut stąd. Wzruszyłam ramionami i poszłam przed siebie.
W między czasie zadzwoniłam do Barricade'a.

-Co jest?!- spytał, gdy tylko odebrał.

-Nic, tylko chciałam zapytać, czy jakieś postępy w poszukiwaniu- mruknęłam z nadzieją, że może dowiem się czegoś o Johnie.

-A co cię to obchodzi?

-Boże jaki ty zawsze jesteś wkurzony, nie można o nic spytać!- fuknęłam i się rozłączyłam.

Ja pierdziele, jak można być dwadzieścia cztery na dobę wściekłym? Tak się w ogóle da? Wrzuciłam telefon do kieszeni, idąc przed siebie, lecz po chwili dało się słyszeć dźwięk dzwonka.

Barricade.

No super, najpierw mnie spławia a teraz dzwoni? Odebrałam telefon.

-No co?- spytałam.

-Nie ma żadnych postępów. Jeszcze go nie znalazłem.

-To po co oddzwoniłeś?

-Bo się pytałaś!

-No, ale wcześniej jakoś nie raczyłeś odpowiedzieć- westchnęłam zmęczona.

-Bo po cholerę wydzwaniasz?

-Ty sobie żartujesz?! Wydzwaniam? Raz do ciebie zadzwoniłam, bo jak byś nie wiedział, ten wasz srersz uprowadził mojego przyjaciela!

-Po co ty się jeszcze łudzisz? Wiadomo, że nie żyje!

-A ty co? Jasnowidz?- spytałam sarkastycznie, bo teraz byłam naprawdę wkurzona.

-Nie wkurwiaj mnie- warknął.

-Bo co?

-Bo to się źle skończy!

-Oj no tak, zapomniałam... Jesteś robotem, który lubuje się w grożeniu wszystkim śmiercią!

-Ostrzegam cię!- wycedził.

-Bo co? Zabijesz mnie? Proszę bardzo, adres znasz, zapraszam!- krzyknęłam i się rozłączyłam.

Możliwe że przegięłam ale tym razem naprawdę wyprowadził mnie z równowagi.
Poszłam dalej drogą.

Zanim nastanie noc Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz