Rozdział 38

2.2K 110 39
                                    


Gdy niebo przybrało już normalny, niebieski kolor, a różowawe obłoczki zniknęły, powolnym krokiem wróciłam do hangaru. Nikt mnie nie zauważył - tak przynajmniej myślałam, dopóki trzech żołnierzy stojących na straży nie zaczęło zbliżać się w moją stronę.

Wytłumaczyłam, że poszłam się tylko przejść, ale i tak zostałam pouczona, bo przecież "pod żadnym pozorem nie mogę sama chodzić po terenie bazy" i "Lennox nie powinien sprowadzać tu cywili". Srutu tutu. Gadanie o Chopinie, delikatnie mówiąc. Podczas kazania cały czas tylko potakiwałam, a oni odprowadzili mnie do hangaru głównego. Wybrnęłam.

Tym razem jak każdy szanujący się człowiek weszłam drzwiami, a nie oknem, czego skutkiem było skierowanie wielu spojrzeń w moją stronę. Cóż... niezbyt miłych spojrzeń. Nie należeli do moich fanów. I chyba właśnie chcieli, bym sprawdziła, czy mnie nie ma za drzwiami.

Jeden z nich doprowadził mnie do Lennoxa, który miał dla mnie ponoć
dobre wieści, co wielce mnie zaskoczyło, bo w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach przypadków dostawałam te drugie.

-Bethany się zgodziła!- krzyknął na powitanie do ciemnoskórego, który mnie tu przyprowadził.

Zacisnęłam usta w kreskę. Ok, czyli tylko wtajemniczeni wiedzą, o co tym razem mu chodzi.

-Już nie musisz być dłużej w bazie- tym razem zwrócił się do mnie, nie owijając w bawełnę -Moja siostra zgodziła się, żebyś zamieszkała u niej na czas nieokreślony, a konkretnie dopóki czegoś nie wymyślę.

Kontent. I to ja rozumiem!

-Noo, wreszcie coś dobrego!- krzyknęłam, uśmiechając się i podchodząc do bruneta -Kiedy tam pojadę??

-Dziś po południu. Nie mamy czasu do stracenia- mruknął i poklepał mnie po ramieniu -Choć, zjesz coś.

Nawet szczęśliwa poszłam za mężczyzną w kierunku stołówki. Poprosił, bym usiadła, więc to zrobiłam, a on wrócił zaraz z jakąś kanapką, owiniętą w folię. Zjadłam ją, po czym polecił żebyśmy wyszli na dwór. Czekał tam już żółto czarny samochód... Ah, no tak. Nie samochód. Autobot, który otworzył drzwi, zaraz gdy zobaczył mężczyznę.

-Usiądź z tyłu- mruknął, po czym weszliśmy do środka.

Było trochę niezręcznie. W porównaniu do tego, jak czułam się teraz, z decepticonem było z jakiś przyczyn... dużo bardziej komfortowo. Pewnie dlatego, że już jakiś czas go znałam. Jednak mimo świadomości, że to autoboty są tymi dobrymi, aktualnie czułam się trochę dziwnie.

Gdy ruszyliśmy Lennox odwrócił się w moją stronę.

-Posłuchaj, zaraz zobaczysz przed nami jasno zielony krąg. Nie przejmuj się, nic ci nie grozi, po prostu... złap się częgoś.

Przymknąłam oczy i patrzyłam przed siebie. Znowu zobaczyłam to samo koło, które widziałam przed przyjazdem do bazy. Gdy w nie wjechaliśmy, można było poczuć ala turbulencje, a po chwili znaleźliśmy się w zupełnie innym miejscu.

-...Czy to coś w rodzaju tunelu czasoprzestrzennego?- spytałam, patrząc w okno na nieznaną okolicę.

~Jesteś na dobrej drodze~ usłyszałam głos, dobiegający z samochodu.

-Porozumiewa się za pomocą radia- wyjaśnił Lennox.

Pokiwałam głową, patrząc na miasteczko, do którego wjechaliśmy. Było bardzo małe, wyglądało w zasadzie jak osiedle. W porównaniu do niego Rolla była potężną aglomeracją. Znaleźliśmy się w alei domów, prostopadłej do drogi głównej, dzielącej "miasto" na dwie strony. Drogi były w prawdzie całe w dziurach i podczas jazdy strasznie czuć było wertepy, ale nie narzekałam, bo było tu przyjemnie. 

Zanim nastanie noc Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz