Rozdział 6

5.6K 251 115
                                    

Rozdział długi jak dwa normalne:')
Trochę się rozpisałam, ale było warto.
Niedługo kolejna część, bo wenę mam...
Zapraszam do czytania<3

____________________________________________

Poszłam do sklepu, kupiłam potrzebne rzeczy i znowu wróciłam do domu.
Tak zleciał kolejny dzień. Wieczorem zrobiłam sobie kolację i oglądałam filmy na telewizorze w pokoju. Usłyszałam dalekie grzmoty, a zaraz potem grube krople deszczu spadające na dach.
Burza była coraz bliżej. Gdy błyskawice waliły już niedaleko mojego domu wyłączyłam telewizor.

Nagle światło w pokoju niepokojąco zamigało, a zaraz potem zgasło.
Niech to szlag!

Zapaliłam latarkę w telefonie i siadłam na łóżku, patrząc się w okno. Niebo rozświetlały jasnoniebieskie błyskawice, niekiedy przez chwilę było całkiem jasno. Taki widok był po części piękny. Wprawdzie nie przepadałam za tym ale trzeba było przyznać, że pioruny potrafiły być pokaźne.

Nagle usłyszałam lekki szelest. Przez chwilę wydawało mi się, że ktoś jest w domu. Zastygłam w bezruchu, nasłuchując. Nie wiedziałam czy to moja wyobraźnia, czy naprawdę ktoś się włamał.

Trzaski stawały się coraz głośniejsze.
Po chwili zrozumiałam, że w moim domu naprawdę znajduje się jakiś potencjalny złodziej-morderca. Najciszej jak tylko potrafiłam weszłam do szafy, powoli zatrzaskując drzwi.

Zaklęłam w myślach, gdy zawiasy wydały lekkie skrzypnięcie. Świetnie, kurwa świetnie!

Usłyszałam czyjeś kroki. Nie było wyjścia.
Wybiegłam z szafy, zamykając drzwi do pokoju i przekręcając kluczyk w zamku.
Słyszałam szybkie kroki po schodach.
Zaczęłam szukać w pokoju scyzoryka. Nagle ciszę przeszyło huknięcie w moje drzwi. Zaczęłam panicznie przegrzebywać szuflady w poszukiwaniu narzędzia. Ktoś, kto był po drugiej stronie, definitywnie nie był przyjaźnie nastawiony.

Przesunęłam biurko w kierunku wyjścia, by je zabarykadować. Po chwili trzaski ustały. Nastała chwila ciszy, którą zamącało tylko moje łopocące serce.

Usłyszałam szelest, który przypominał szum wody. Zobaczyłam coś przeciskającego się pod drzwiami. Srebrzysta ciecz płynęła w moją stronę.
Wrzasnęłam i był to całkowicie bezwarunkowy odruch, bo przeraziłam się nie na żarty.

Ciecz zaczęła się piętrzyć i nabierać kształty postaci. Panicznie rozglądałam się po pokoju w poszukiwaniu jakiejkolwiek broni lub drogi ucieczki.

Nie było innego wyjścia, więc podbiegłam do okna. Stanęłam na parapecie i starałam się chwycić czegokolwiek, co mogłoby pomóc wejść na dach. W końcu chwyciłam się rynny. A co jak spadnie? Poza tym jestem za słaba, nie podciągnę się!

Nagle jednak kątem oka dostrzegłam, że potwór był już w swojej pełnej postaci w moim pokoju i właśnie zmierzał w stronę okna! Bez namysłu podskoczyłam do góry, starając się podciągnąć na dach. No błagam, jeszcze trochę! Ostatecznie udało mi się wgramolić tam, gdzie chciałam, w ostatniej chwili uciekając na czworaka od natrętnych łap potwora, chcących złapać mnie za nogawkę. Ja pierdole, jakie to wszystko było śliskie! Lał deszcz, a do tego była burza! To zdecydowanie złe połączenie do łażenia po dachach!

Chwytając rękami od dachówki do dachówki przeszłam na drugą stronę, na czworaka podchodząc w stronę krawędzi. Spojrzałam w dół. Lęk wysokości dał o sobie znać, bo poczułam skurcz w żołądku, spowodowany stresem. Ale gdy spojrzałam za siebie, miałam wrażenie, że chyba mam zawał. Srebrzysta ciecz tuż przy mojej nodze.

Uskoczyłam na bok, jednak był to wielki błąd... Dachówki były bardzo śliskie, więc poślizgnęłam się i zaczęłam zjeżdżać w dół. Chaotycznie zarzucałam rękami, by się zatrzymać. Zaparłam się butami krawędzi. Zatrzymałam się, jednak potwór był tuż za mną w postaci przypominającej sylwetkę człowieka.

Zanim nastanie noc Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz