Rozdział 24

2.7K 162 48
                                    


Pojęcia nie mam ile dokładnie byłam nieprzytomna, ale gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam lekko świecące światło, padające z sufitu. Spróbowałam się poruszyć, lecz z przerażeniem pojęłam, że byłam przypięta do stołu. Zarówno nogi jak i ręce były przyciśnięte wielkimi klamrami do metalowego stołu, który był lekko pochylony do przodu. Rozejrzałam się dookoła, najwyraźniej było to jego nowe laboratorium.

Z całej siły próbowałam otworzyć klamry, lecz te ani drgnęły. Zamiast tego odczuwałam coraz silniejszy ból w żołądku, spowodowany stresem. Rzesz kurwa, już po mnie.

W sali stały takie sama wielkie pojemniki z turkusową cieczą, lecz nie miałam pojęcia, co to za cholerstwo. Zaczynałam panikować.

Nagle dało się słyszeć skrzypnięcie drzwi. Wzdrygnęłam się, po czym zamarłam w bezruchu, wiedząc co to oznacza. Kilka sekund później w pomieszczeniu pojawiła się sylwetka humanoida.
Przeszedł mnie dreszcz, gdy jego czerwone oczy skierowały się na mnie.
Powolnym krokiem ruszył w moją stronę i stanął, przewiercając wzrokiem na wylot.

-Gdzie jest Namezis?- rzekł bez ogródek zachrypniętym, mechanicznym głosem.

Popatrzyłam się na niego, jakby nie docierało do mnie co mówi. Nemezis? Co to w ogóle było?!

-Gdzie?- rzekł zniecierpliwiony.

-Nie wiem...- jęknęłam.

Bersh podszedł do mnie bliżej.

-Gdzie Barricade?

Kurwa mać i dziesięć innych przekleństw razem wziętych. Przecież nie znałam odpowiedzi na to pytanie! Bałam się, że jak już drugi raz stwierdzę, że czegoś nie wiem, to zaraz na mnie skoczy i zamorduje z zimną krwią lub pokroi żywcem.

-Nie wiem, gdzie teraz dokładnie jest- wymamrotałam, bacznie go obserwując.

-Jesteś pewna, człowieku?- spytał oschle i niespodziewanie chwycił mnie za ramię.

Przerażona zacisnęłam powieki, myśląc że teraz już nadszedł ten moment, gdy serio kopnę w kalendarz, jednak gdy nie poczułam bólu, otworzyłam oczy. Jego twarz zaczęła się zmieniać. Z odrazą patrzyłam, jak przeistacza się we mnie.  Za moment stała przede mną moja bliźniaczka.

-Zobaczymy- rzekł identycznym głosem, co ja i wyszedł z sali, zamykając drzwi.

Co on chciał zrobić?? W tej chwili nie miałam bladego pojęcia, czym mógłby mnie zaszantażować i dlaczego upodobnił się do mnie. Zaczęłam się szarpać, szlochając jednocześnie z bezsilności.
Jeszcze bardziej wkurwiający był fakt, że na stole obok leżał mój telefon. Był tak blisko, zaledwie metr ode mnie, a ja nie mogłam dosięgnąć!

Ah niech to wszystko szlak!

Jeśli nic nie zrobię, to mnie zabije i to z premedytacją. Powoli, tak bym cierpiała, by mógł się odpowiednio zemścić, w zasadzie nie wiem za co. Musiałam uciec za wszelką cenę.

Przymknęłam oczy i odliczyłam do trzech, po czym z całej siły zaczęłam napierać na metalowe obręcze.

-...Giaaaaah!- warknęłam, nieustannie próbując poluzować uścisk.

Po kilku sekundach jednak zaprzestałam, bo Iron Manem nie byłam, żeby poluzować tak ciężki sprzęt. Jakoś dzwnym trafem we wszystkich horrorach lub filmach akcji bohaterowie, będący w opresji, magicznie dostawali przypływu sił i bezproblemowo byli w stanie pokonać jakiekolwiek przeszkody.

Westchnęłam. Jeszcze raz... co miałam do stracenia?

Jednak po kilku nieudanych próbach, straciłam nadzieję. Wściekłość zamieniła się w rozpacz i uczucie bezsilności. Myśl, że telefon jest zaledwie metr ode mnie nie pomagała i nie dawała mi spokoju.

Zanim nastanie noc Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz