Rozdział 27

2.7K 156 43
                                    

Uśmiechnąłem się zwycięsko. Szklany sześcian był tak szczelny, że nawet zmieniając się w ciecz nie dał by rady przepłynąć pomiędzy jego ściankami. Shockwave zabrał go do laboratorium, nie komentując zdarzenia ani jednym słowem, co w sumie mnie nie zdziwiło.

Gdy pierwsza radość z osiągniętego celu minęła, pojąłem że przecież ten skurwiel więził insekta. Poddenerwowany ruszyłem w stronę Soundwave'a.

-Przyślij mi most pod ostatnią lokalizację- zakomenderowałem.

Soundwave bez słowa wykonał polecenie, co było miłym zaskoczeniem. Zazwyczaj musiałem się tłumaczyć za każdym razem, gdy opuszczałem statek. Bez namysłu wbiegłem do środka i znów znalazłem się w lesie. Od razu, gdy portal znikł, powitała mnie nocna ciemność, więc włączyłem reflektory. W metalowej klapie na podłożu była wypalona wielka dziura. Zacisnąłem usta w wąską kreskę, nie za ciekawie to wyglądało.

Schyliłem się i zaświeciłem do środka.
Moim optykom ukazał się zniszczony korytarz, powalone ściany, tony jakiegoś gruzu... ale ani śladu ludzi.

Wstałem i przeszukałem jeszcze teren wokół, jednak nie znalazłem niczego nowego. W końcu poprosiłem o most i wróciłem z powrotem na statek. Po raz wtórny podszedłem do Soundwave'a.

-Każ Vehiconom przeszukać teren. Bersh prowadził tam swoje badania, rząd węglowców może je przejąć- mruknąłem.

-Czekaj na rozkazy!- odtworzył nagranie głosu Megatrona.

-Zakładam, że Lord Megatron nie chciałby, by nasza technologia dostała się w niepowołane ręce- kontynuowałem, lecz milczący con pokręcił przecząco głową -Nie? Zatem gdzie jest nasz lider?

-Shockwave.

Czyli tam, gdzie zwykle. Zdążyłem się już nawet przyzwyczaić. Wyszedłem z sali głównej i skierowałem się w stronę zabiegówki, gdzie często przesiadywał naukowiec. Gdy Knockout wyjechał na czas nieokreślony na misję, Shockwave zajął jego stanowisko, gdyż również posiadał certyfikat medyka.

Wszedłem do środka i zobaczyłem Lorda stojącego z rękami założonymi do tyłu naprzeciwko fioletowego mecha. Oboje patrzyli na komorę, w której był Bersh i rozmawiali. Dopiero, gdy Lider dokończył swój monolog, raczył zwrócić na mnie uwagę.

-Barricade! Muszę przyznać, tym razem wyjątkowo się spisałeś- rzekł, lecz słowo "wyjątkowo" brzmiało nieco pogardliwie.

Zignorowałem to jednak, podchodząc bliżej.

-Panie! Każ Vehiconom przeszukać teren laboratorium, bo Bersh prowadził tam różne badania.

-Uwierz mi, że sam na to wpadłem! Jednak na razie ważniejsze jest TO- powiedział, wskazując palcem w stronę szklanej komory.

-Bunkier został zniszczony, wszystko znajduje się na widoku- ciągnąłem -Rząd węglowców na pewno się tym zainteresuje!

-Czy nie wyraziłem się jasno?!- warknął w końcu -Doskonale o tym wiem, niedługo trepy przeszukają teren! A teraz, zejdź mi z optyk! Zajęty jestem.

Burknąłem coś pod nosem, wychodząc i zamykając za sobą śluzę. Zero wdzięczności. Nie oczekiwałem cudów, ale mógłby choć jeden raz przynajmniej nie opierdalać wszystkich za wszystko.

Poszedłem do swojej kwatery i próbowałem jeszcze raz zadzwonić do Ady, ale nic! Pewnie Bersh zniszczył jej telefon... Siadłem na wzniesieniu, wgapiając się w ścianę z nietęgą miną.

Miałem mieszane uczucia. Z jednej strony pierwszy raz od naprawdę długiego czasu byłem zadowolony, bo jakby nie patrzeć, rozwiązałem jeden z głównych problemów. Ale z drugiej czułem dziwne uczucie w iskrze. To był strach? A w zasadzie coś na miarę strachu. Czy naprawdę chodziło o nią? Jak nisko upadłem, by zaczynało obchodzić mnie życie jakiegoś węglowca?!

Zanim nastanie noc Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz