Rozdział 44

1.9K 121 46
                                    

Żeby umilić wam jakoś kwarantannę wrzucam rozdział w stosunkowo krótkim czasie od dodania poprzedniego:D

Wiem, wiem, że tydzień to tak czy siak dość długo ale patrząc po mojej ostatniej aktywności na watt to i tak jest postęp, bo ostatnio rozdział nie pojawił się prawie miesiąc...

W załączniku macie piosenkę z serialu teotfw.
Pewnie większość z was go kojarzy ale, gdyby ktoś nie znał to bardzo polecam;)

No dobra, więcej się nie rozpisuję, życzę miłego czytania i dużo zdrówka<3

____________________________________________

Do sali operacyjnej wszedł właśnie wysoki mężczyzna w białym fartuchu.
Miał przeprowadzić analizę rany i ocenić, co uległo uszkodzeniu. Okazało się, że narządy nie zostały naruszone, jedynie wątroba wymagała delikatnego zabiegu, lecz można było temu zaradzić.

Medycy bardzo długo pracowali z jej raną. Na koniec po odkażeniu dokładnie miejsca nałożyli szwy i zabandażowali.
Tętno nastolatki było jednak zbyt niskie, więc podali jej specjalne środki, które sprawiły, że po kwadransie się mniej więcej uregulowało.

Życiu dziewczyny nie zagrażało już większe niebezpieczeństwo. Jej dojście do zdrowia było tylko kwestią czasu. Po operacji lekarze odwieźli jej łóżko na kółkach do pokoju. Całą noc czuwała nad nią pielęgniarka, gdyby czasem się wybudziła.

***Ada***

Przez bardzo długi czas nie pamiętałam, co się ze mną działo. Wokół panowała ciemność, pustka... czerń. Zastanawiałam się, gdzie jestem i czy w ogóle jestem jeszcze na tym świecie. Nie czułam ciała, nie słyszałam nawet najcichszego dźwięku.

Z czasem jednak zaczynałam odczuwać ból... który stawał się coraz mocniejszy.
W całym ciele czułam nieprzyjemne mrowienie. Po jakimś czasie cisza została zastąpiona nieprzyjemnym szumem. Oddech przyspieszył.

W końcu udało mi się otworzyć oczy.
Obraz był całkiem rozmazany. Widziałam zarys pokoju. Cały czas piszczało mi w uszach. Zobaczyłam postać zbliżającą się do mnie. Po chwili widok się wyostrzył i mogłam dostrzec kobietę, ubraną w biały fartuch.

-...Słyszysz mnie?- spytała, siadając koło mojego łóżka.

Chciałam jej odpowiedzieć, lecz poczułam jak opuszczają mnie wszystkie siły. Zrobiło mi się czarno przed oczami.

Minęło sporo czasu, gdy znowu trwałam w tym dziwnym stanie. Znowu otworzyłam powieki. Miałam deja vu, tylko że tym razem obok mnie siedziała ta samo kobieta, wraz z innym lekarzem.

-...Halo? Rozumiesz co do ciebie mówię?- podszedł do mnie medyk.

-...t-tak- szepnełam, lecz w trakcie mówienia tego poczułam piekielny ból w brzuchu.

-Mocno oberwałaś. Przeprowadziliśmy transfuzję krwi, rana jest zszyta i opatrzona. Miałaś uszkodzoną wątrobę. Przez długi czas będziesz musiała jeść tylko delikatne posiłki, by jej nie przeciążać.

-...Czy to normalne, że gdy oddycham, czuję jakby ktoś wwiercał mi się w żołądek?- stęknęłam ze skrzywioną twarzą.

-Przez jakiś czas niestety tak będzie.
Muszę skontaktować się z twoimi rodzicami...- rzekł po chwili.

-Nie żyją. Mogę podać numer telefonu opiekunki.

***

Bethany tak szybko, jak tylko mogła przyjechała do szpitala. Była zdruzgotana tym, co mi się przytrafiło, gdy wytłumaczyłam jej, co się stało.

Lekarz zaproponował mi plan leczenia.

-A więc przejdźmy do rzeczy. Rana była bardzo głęboka, jednak narządy są w normie. W tym tygodniu będziesz miała zmieniony opatrunek, a po dwóch tygodniach zdejmiemy ci szwy. Nie oznacza to jednak, że wyjdziesz po tym czasie do domu. Czeka cię długa rehabilitacja... Na razie jesteś bardzo osłabiona. Sugeruję byś została w szpitalu na miesiąc. Moglibyśmy wypuścić cię po trzech tygodniach, ale myślę, że będzie lepiej, gdy całkiem wydobrzejesz...- powiedział.

Spojrzałam na Beth, która zaczęła tylko kiwać głową.

-Myślę, że miesiąc będzie najlepszym rozwiązaniem. Oczywiście liczę się też z twoim zdaniem...- mruknęła kobieta.

-Tak chyba będzie najlepiej- rzekłam zrezygnowana.

***

Nie miałam pojęcia, że zmnienianie opatrunku tak kurewsko boli. Waciki poprzyklejały się do rany, więc syczałam z bólu, gdy je powoli odklejali.

Przez najbliższe dni funkcjonowałam na przeciwbólowych. Rana niestety bolała tak mocno, że można się było wściec.
Co jakiś czas też kaszlałam krwią, lecz lekarz powiedział, że to normalne i za niedługo powinno mi przejść. No i podobno byłam strasznie blada i wyglądałam tak samo, jak się czułam, czyli ŹLE.

Jednak zastanawiała mnie jedna rzecz. Medyk powiedział, że ktoś wysłał pod numer pogotowia moją lokalizację, a gdy karetka przyjechała na miejsce zdarzenia, nikogo oprócz mnie tam nie było. Na początku myśleli, że ja to wysłałam, kiedy jeszcze byłam przytomna, ale widząc moje zdziwienie, szybko odrzucili tą możliwość.

Zastanawiało mnie, czy to John wezwał karetkę. Czy zdołał się uwolnić i to zrobił. Ale z drugiej strony to byłoby trochę nielogiczne. Po jaką cholerę miałby wysyłać im naszą lokalizację, a potem jak gdyby nigdy nic iść sobie z miejsca, w którym byłam?

Wpadłam jednak na dość surrealistyczny pomysł, że to Barricade wezwał pogotowie. Ale czy naprawdę fatygowałby się po to, żeby uratować człowieka? Na tą odpowiedź nie znałam pytania, lecz ze świadomością, że to właśnie robot z kosmosu mógł mnie uratować było mi jakoś... raźniej?

Bethany oznajmiła, że za dwa dni odwiedzi mnie John, co bardzo mnie ucieszyło. Rana goiła się wprawdzie bardzo powoli, ale były postępy, więc starałam się myśleć w miarę możliwości optymistycznie.

Zanim nastanie noc Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz