Rozdział 25

2.5K 141 12
                                    

Zaczęłam się rzucać, lecz wiadomo było że i tak nie puści. Jego ręka się wydłużyła, powędrowała w stronę telefonu i przyciągnęła go do siebie. Bersh zamachnął się i rzucił nim o ścianę. IPhone rozpadł się na części.

Nie zdążyłam zareagować, gdyż chwycił mnie za ramię i pociągnął w stronę korytarza. John siedział skulony oparty o ścinę, próbując nie zasypiać. Wiedziałam, że nie ma wiele czasu. Zaraz się wykrwawi.

Nagle Bersh popchnął mnie i chciał przypiąć do stołu, lecz udało mi się uskoczyć na bok. Rzuciłam się do drzwi i zamknęłam je. Znowu biegłam korytarzem. Bez celu. Tak naprawdę było to coś w rodzaju zabawy w kotka i myszkę. Właściwie to tylko chciałam opóźnić to, co nieuniknione.

Jednak miałam mały promyczek nadziei, że jakimś magicznym trafem zaraz pojawi się tu con i mnie uratuje. Ale w zasadzie... Po co miałby się fatygować, by ratować jakiegoś "węglowca"? Za pierwszym razem nie zabił mnie tylko dlatego, że potrzebował informacji. Zresztą... oni nienawidzą ludzi, o czym już się przekonałam.

Na korytarzu był właz, zamykający coś w rodzaju przedsionka, gdzie dalej ciągnął się korytarz.*** Nacisnęłam przycisk i zamknęłam go, po czym kolejny raz pobiegłam w stronę Johna. Po drodze sprawdzałam boczne drzwi, jednak wszystkie były zamknięte. W biegu nacisnęłam klamkę jeszcze jednych, spodziewając się, że tak jak wszystkie są zamknięte, lecz te się uchyliły.

Zajrzałam do środka.

Była tam wielka szklana komora z jakąś metalową rzeczą... lub istotą. Całość wypełniona była jakimś płynem. Ciekły metal, znajdujący się w skupisku, cetralnie w środku kapsuły, delikatnie falował, zmieniając kształty. Jeździłam wzrokiem po pokoju, lecz nie widziałam niczego, co mogłoby pomóc mi uciec.

Załamana pobiegłam do kolejnego przedsionka, w którym był John. Podbiegłam do niego, zamykając drzwi.
Chłopak od razu spojrzał na mnie.

-Nie-emaa- jęknął.

-Czego nie ma?!

-Niehma...- wybełkotał tak, że trudno go było zrozumieć.

Chyba miał gorączkę i majaczył... Odsłoniłam lekko bluzę i spojrzałam na jego ranę na brzuchu. Jest źle.

Znowu dało się słyszeć kroki, a później szelest. Boże, czy naprawdę nie mógł sobie odpuścić?! Zobaczyłam coś w rodzaju metalowej pałki, leżącej pod stołem. Chwyciłam ją i zaczęłam rozgarniać srebrzystą ciecz, przepływającą pod drzwiami, na mniejsze skupiska, by zyskać czas. Gdy płynny metal zaczął oplatać pręt, który miałam w ręce, rzuciłam go w kąt pokoju.

Minęło kilka sekund, a przede mną znowu stanął Bersh. Cofnęłam się w głąb pokoju.

-Uciekaj ile chcesz, ja mam czas, którego ty za to nie masz. Nie wyjdziesz stąd żywa- warknął.

Już szedł w moją stronę, już nawet zmienił rękę w ten pieprzony szpikulec, lecz dało się słyszeć głośny huk nad bunkrem. Sufit lekko zadrżał. Serce zabiło mi mocniej. Czy to możliwe, że zdołał namierzyć sygnał mojego telefonu, zanim zadzwoniłam?

-Barri...!- chciałam krzyknąć, lecz Bersh w ułamku sekundy zacisnął rękę na moich ustach.

Nie mogłam już nic powiedzieć. W napięciu czekałam, co będzie dalej.
Bersh też nasłuchiwał w milczeniu, gdyż najwyraźniej się bał.

Głośne kroki ustały. Humanoid spojrzał na mnie, gdy dało się słyszeć strzał. Był tak głośny, że byłam pewna, że to decepticon. Wściekły Bersh pchnął mnie na ścianę, a sam pobiegł w stronę kratki wentylacyjnej i z powrotem zmienił się w ciecz. Nie czekając wzięłam Johna pod ramię i jak najszybciej otworzyłam drzwi, idąc do wyjścia. Chłopak wlókł nogami, mamrocząc coś pod nosem.

-Zaraz będziemy na zewnątrz- szepnęłam, starając się przyspieszyć kroku.

Usłyszałam kolejne strzały. We włazie na zewnątrz była wypalona wielka dziura.
Pobiegłam tam, ciągnąć ledwo konaktującego Johna i wyszłam na świeże powietrze. Był wieczór, na dworze było ciemno. Obróciłam się i zobaczyłam sylwetkę Barricade'a strzelającego do Bersha. Niezauważalnie przeszłam razem z Johnem na drogę. Tak szybko jak tylko mogłam, prowadziłam go w stronę miasta. Było mi naprawdę ciężko. Miałam dosyć głęboką ranę na ramieniu, a praktycznie cały ciężar chłopaka spoczywał na moim drugim barku.
W tyle słychać było odgłosy strzałów.

________________________________________________________________________________________

*** mniej więcej tak jak na zdjęciu rozdziału wyobrażałam sobie korytarz w bunkrze, tylko że na końcu i po bokach były drzwi. Wstawiłabym to zdjęcie tu, ale wattpad nie chce mi ładować zdjęć wklejonych do rozdziału.

Zanim nastanie noc Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz