Rozdział 43

1.8K 122 47
                                    

Przepraszam za opóźnienia ale już od kilku dni próbuję opublikować ten rozdział, tylko wattpad za każdym razem pokazuje mi komunikat: Problemy z opowieścią. Teraz piszę z laptopa, więc mam nadzieję, że tym razem pójdzie bez problemu...

Kochani, dziękuję wam z całego serca za tysiąc głosów, nigdy bym się nie spodziewała, że będzie ich aż tyle

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Kochani, dziękuję wam z całego serca za tysiąc głosów, nigdy bym się nie spodziewała, że będzie ich aż tyle

Postaram się być teraz bardziej aktywna na wattpadzie:)

Miłego czytania i szczęśliwej Wielkanocy, oraz duuuużo zdrowia.

[Notatka 06.01.22: Geez, jakie to były dawne czasy;-; i aktualnie dzięki za prawie 6 tys:>]

____________________________________________

***Barricade***

Skręciłem w stronę mieszkania Ady, gdy nagle zarejestrowałem dziwny skok energii niedaleko miejsca, w którym się znajdowałem. Nie byłem pewny, czy należał on do Bersha, ale na wszelki wypadek zmieniłem kurs i ruszyłem do tego miejsca.

Zatrzymałem się, gdyż dalszą jazdę uniemożliwiało mi ogrodzenie. Uruchomiłem holoformę, która wyszła z samochodu. Przeszedłem przez płot, nagle gwałtownie się zatrzymując. Stanąłem w miejscu, jak sparaliżowany patrząc na leżącą na betonie dziewczynę.

Po chwili, gdy nieco oprzytomniałem, czując coraz mocniejsze kłucie w iskrze, podbiegłem do brzegu zbiornika.

Zaraz jednak ponownie stanąłem, patrząc na to, co znajdowało się na dnie basenu. Bersh. Martwy Bersh. Primusie, co?!

Spojrzałem w jej stronę, lecz zaraz tego pożałowałem.

-...Kurwa- szepnąłem, kucając przy nieprzytomnej dziewczynie i widząc wielką kałużę szkarłatnej cieczy wokół -Nie... Coś ty zrobiła?

Położyłem dłoń na jej chłodnym policzku, odgarniając włosy z leżącej na boku twarzy. Miała zamknięte oczy, z ust płynęła cieniutka strużka krwi.

Odchyliłem lekko jej zakrwawioną bluzkę, widząc potężną ranę z boku brzucha, lecz gwałtownie cofnąłem rękę, gdy jej ciało lekko zadrżało. Dziewczyna lekko zmarszczyła brwi w bólu.

Była tylko nieprzytomna! Jej serce musiało bić, jeszcze nie zgasła!

Nie myśląc wyłączyłem holoformę. Wycofałem lekko, wjeżdżając pomiędzy drzewa w alei. Wiedziałem, że ludzie w takiej chwili dzwonią do ich szpitali, więc wykręciłem numer i przesłałem im tylko moją lokalizację.

Włączyłem hologram i zamknąłem szyby, patrząc z niepokojem na Adę. Nic więcej nie mogłem zrobić, na anatomii węglowców praktycznie w ogóle się nie znałem, więc jeśli spróbowałbym zrobić cokolwiek, pewnie pogorszyłbym sprawę.

Po chwili usłyszałem sygnał. Przekręciłem lusterko w bok i ujrzałem biało czerwony pojazd, jadący w naszym kierunku. Karetka węglowców. Samochód zatrzymał się, a ze środka wybiegli ludzie ubrani na jaskrawo żółto. Patrzyłem w milczeniu, gdy jeden z nich krzyknął do drugiego "jest puls!", potem zanieśli ją do wozu i odjechali, wyjąc przy tym syrenami.

Stałem w tym samym miejscu, co wcześniej, jeszcze przez jakieś kilkanaście minut ludzkiego czasu. On naprawdę nie żył. Co zaszło? I jak w ogóle do tego doszło?? Nie miałem bladego pojęcia, w jaki sposób zabiła niezniszczalną maszynę!

Ale nie wiadomo czy nie przypłaci tego życiem.

Kurwa. Dopiero teraz dotarło do mnie, że przecież fakt, że zabrała ją karetka, nic nie znaczył. W każdej chwili mogła umrzeć, bo jakby nie patrzeć, już wcześniej straciła śmiertelną na oko dawkę krwi. Przecież musiała być jakaś granica...

Czułem pustkę. Byłem wściekły na samego siebie, że nie zdążyłem. Kurwa mogłem jechać szybciej. Szybciej poprosić o most, szybciej się tu znaleźć. Wtedy nic by się nie wydarzyło.

Nagle usłyszałem dźwięk połączenia. Jednak zignorowałem to, mimo że było od samego Megatrona. Czekałem. W zasadzie nie wiem na co. Tak naprawdę łudziłem się, że zaraz się obudzę, a wszystko będzie w normie.

***John***

W końcu udało mi się otworzyć te durne drzwi i wybiegłem z łazienki, w której mnie zamknęła.

-Ada!- krzyknąłem, lecz gdy nikt nie odpowiedział, przeraziłem się.

Na dworze nie było śladu ani po Bershu, ani mojej przyjaciółce, co cholernie mnie zaniepokoiło.

Wyszedłem na zewnątrz, wołając, ale nikt nie odpowiadał. Nagle usłyszałem głośny sygnał. Z uliczki obok wyjechała karetka, pędząc na sygnale. Nie myśląc pobiegłem za pojazdem, ile sił w nogach. Gdy znalazła się poza moim zasięgiem wzroku, dalej biegłem, bo wiedziałem że szpital jest nie daleko.

W końcu dotarłem do budynku. Z karetki wynoszono na noszach jej ciało. Boże! Podbiegłem tam, Ada miała potężną dziurę w boku, z której sączyła się szkarłatnie czerwona krew. Lekarze zaczęli mnie od niej odciągać, lecz zacząłem się wyrywać. Musiałem tam być i wiedzieć, czy żyje!

Nagle poczułem szarpnięcie za ramię i piorunujący ból twarzy, a potem urwał mi się film.

***

Lekarze wnosili nieprzytomną dziewczynę do środka, podczas gdy młody chłopak gorączkowo również chciał się dostać do budynku i dowiedzieć, co jej jest.

Gdy inni nie umieli go spacyfikować, mężczyzna z ochrony szarpnął chłopaka za rękę i przywalił z pięści w twarz, a ten padł na schody, nieprzytomny. Johna również zabrali do środka.

Nastolatka była w stanie krytycznym. Potrzebowała natychmiastowej transfuzji krwi, bo straciła jej zdecydowanie za dużą ilość. Nikt z obecnych medyków w sali operacyjnej nie miał pojęcia, czy dziewczyna to przeżyje.

-Krew z grupy B rh plus!- krzyknął jeden z lekarzy -Potrzebna natychmiastowa transfuzja, osiągnęła puls minimalny!

Liczyły się każde sekundy. Niecała minuta mogła zadecydować o życiu dziewczyny. Pozostała decydująca chwila - sprawdzenie czy narządy nie są uszkodzone. Jeśli byłyby, medycy nie mieliby już kogo ratować.

Zanim nastanie noc Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz