Była dwudziesta trzecia. Mimo wypicia mocnej kawy przed wyjściem, dalej chciało mi się spać. Podążałam wzdłuż drogi. Chodź tu płynnometalowcu! No dalej, chodzę sobie sama w nocy po praktycznie pustej drodze, pokaż się!
Miałam w ręce telefon otworzony na karcie kontaktów, by móc w każdej chwili zadzwonić po robota, gdybym zobaczyła stwora.Minęło jakieś dziesięć minut, a nie wydarzyło się kompletnie nic. Świetnie, jak trzeba, to go nie ma!
Nagle usłyszałam głośne hamowanie, obróciłam się i odruchowo osłoniłam rękami. Po chwili, gdy uświadomiłam sobie, że nic mi nie jest, otworzyłam oczy.
Kilka centymetrów ode mnie zatrzymał się radiowóz.Mustang zawarczał głośno silnikiem, podjeżdżając w moją stronę. Westchnęłam. Znowu się zaczyna. Obeszłam samochód i niepewnie podeszłam do przedniego okna.
-Jesteś nienormalna- stwierdził na powitanie.
-Mówiłam, że pójdę- odparłam, wzruszając ramionami.
-Wsiadaj, nie mam zamiaru się drzeć i rozmawiać z tobą z odległości, bo ktoś mógłby to zobaczyć!
Westchnęłam, wsiadając na tylne siedzenie samochodu.
-Kontynuując... Nie sądziłem, że jesteś aż taka tępa!
I to było właśnie to najgorsze uczucie, kiedy chciało się coś odpyskować lub po prostu przywalić jakąś ripostą ale wiadomo było, że z tego później mogły być problemy.
-No chyba ty- fuknęłam w końcu, mając nadzieję, że to stwierdzenie nie ugodzi jakoś specjalnie w ego obcego -Kosmito.
-Co?- żachnął się -Węglowcy są jednak jacyś niepełnosprytni!
-No co? Stwierdzam tylko fakty. Jesteś z innej planety, więc czemu miałabym nie nazywać cię kosmitą?
-Barricade.
-Co?
-Barricade! Tak mam na imię! Więc od teraz nie nazywaj mnie kosmitą, bo brzmi to naprawdę dziwnie, jasne?!
-Jak słońce- rzekłam ironicznie.
-...A ty jak masz na imię?- rzucił od niechcenia.
-Ada.
-Dobra, to teraz powiedz mi po jasną cholerę tam lazłaś!
-Mówiłam już. Bersh zabrał mojego przyjaciela... chcę go odnaleść.
-I tak już pewnie nie żyje.
-Nadzieja zawsze umiera ostatnia- westchnęłam, a oczy mi się zeszkliły, lecz powstrzymałam płacz, bo nie chciałam się ośmieszać przed kosmitą.
-Myśl co chcesz, ja i tak wiem swoje- mruknął -Jakbyś go gdziekolwiek zobaczyła, natychmiast mnie poinformuj!
-W porzadku- westchnęłam, wychodząc.
Samochód zamknął drzwi, po czym odjechał.
Weszłam do domu, siadłam na krześle i się rozpłakałam. Nie chciałam tego przyjąć do wiadomości ale kosmita miał rację... Szanse na znalezienie go były przerażająco małe.
Po cholerę ściągałam go pod ten dom?!
Tym razem to była w stu procentach moja wina...
CZYTASZ
Zanim nastanie noc
Science FictionJedna z wielu na pierwszy rzut oka identycznych prowincji w Stanach. Nic nadzwyczajnego - zwykła, spokojna i bezpieczna dziura. Powszechnie jednak wiadomo, że nic nie trwa wiecznie. Pewnego felernego dnia ktoś, a raczej coś, zaczyna masowo mordować...