Rozdział 32

2.2K 124 29
                                    

Znalazłam się przed twarzą robota i... chyba właśnie miałam zawał.

Zrobiło mi się słabo, gdy ręka maszyny przemieniła się w działko. Chciałam wrzeszczeć, lecz nie byłam w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa. Jak sparaliżowana patrzyłam się w czerwony pasek znajdujący się na twarzy robota, patrzący złowrogo w moją stronę.

Skierował lufę w moją stronę, lecz w tej samej chwili usłyszałam donośny huk, a zaraz potem charakterystyczny zgrzyt metalu. Serce podeszło mi do gardła, bo poczułam, że spadam. Zacisnęłam powieki, lecz nie uderzyłam w ziemię, tylko w twardy metal, co było równoznaczne z chwilowym zamroczeniem. Na kilka sekund zrobiło mi się ciemno przed oczami, ale gdy wszystko powróciło do normy, uniosłam wzrok do góry. Nawet nie zdążyłam dostrzec twarzy mojego wybawcy, bo obcy natychmiast transformował w samochód.

Rozejrzałam się ukradkiem po wnętrzu auta. No na pewno nie był to Barricade!
Wóz ruszył do przodu, a ja przełknęłam ślinę i starałam się wyrównać oddech.
Gdy się troszkę uspokoiłam, ponownie zerknęłam w bok. Samochód jak samochód. W środku czarna tapicerka, z zewnątrz jednak nie dostrzegłam koloru jego lakieru, bo była noc, a wszystko działo się kurewsko szybko.

Ta cała sytuacja była coraz bardziej stresująca. Robot nie odezwał się ani słowem, co nie ułatwiało sprawy. Zastanawiałam się, czy siedzieć cicho, czy powiedzieć cokolwiek, choćby podziękować za ratunek. Transformer był skoncentrowany na jeździe pomiędzy blokami, a w centrum miasta była strzelanina, więc nie chciałam mu przeszkadzać i go rozpraszać. Z drugiej jednak strony może mnie wziąć za niewdzięczną i niewychowaną, bo nie podziękuję za to, że mnie uratował.

Niech to szlak!

Po chwili namysłu postanowiłam jednak, że póki co nic nie powiem, więc w ciszy patrzyłam na drogę, którą jechaliśmy. Po kilku minutach udało się wyjechać na obrzeża miasta, a ja układałam sobie w głowie plan przemówienia.

"Dziękuję za ratunek. Przepraszam, że nie powiedziałam tego wcześniej, ale nie chciałam cię dekoncentrować"

Ale cholera, może uznać mnie wtedy za jakąś obłąkaną, bo przecież nie wie, że wiem już o transformerach. Normalny, niewtajemniczony człowiek zareagowałby na takie wydarzenie krzykiem, więc skoro do tej pory tego nie zrobiłam, już tego nie uczynię.

Moje rozmyślenia przerwało jakieś powiadomienie, wyświetlające się na ekraniku z przodu.

-Ironhide, Bumblebee się kontaktował?- rzekł męski głos taki, iż mogłabym przysiąc, że był to głos człowieka.

-Cony przerwały łączność! Ale mam problem, bo po drodze zgarnąłem człowieka, którego atakował Vehicon. Tylko nie wiem, coś chyba jest z nim nie tak, bo nie odezwał się od czasu transformacji. Zresztą, nie znam się. Przyślij mi most do bazy- mruknął.

Ja to jednak jestem głupia, przeszło mi przez myśl. Za jakąś upośledzoną mnie wzięli.

-...Um, ja... ja wiem... bo Bar...- zaczęłam mówić pod nosem, lecz zaraz się zamknęłam.

Szlak. Spaliłam! Jak zwykle wszystko zepsułam. Co to w ogóle miało być?!

Zapanowała cisza, robot się nie odezwał, ale byłam pewna, że to słyszał. Na mojej twarzy pojawiły się rumieńce, byłam zażenowana tym, co powiedziałam, a w zasadzie wydukałam. Sytuacja mnie przerosła, więc uznałam, że najlepiej będzie udawać, że zemdlałam. Zwiesiłam lekko głowę na znak, że jestem nieprzytomna. W tym czasie w głowie obmyślałam plan, co powiedzieć, gdy dojedziemy do ich bazy. Czy w ogóle mówić im, że wiem o transformerach? Nie. Zdecydowanie lepiej nie. Jeśli bym to zrobiła, byłoby to równoznaczne z całym oceanem pytań skierowanych do mnie.

Jednak jeszcze jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Dlaczego robot nie chciał mnie zabić? Barricade, gdy pierwszy raz mnie spotkał wielokrotnie groził śmiercią natychmiastową. A ten? Tak po prostu mnie ratował?? Przecież to było nielogiczne!

Nagle jednak poczułam lekkie drgania, więc uchyliłam powieki. Przed samochodem rozbłysł wielki, biało zielonkawy krąg świetlny. Oszołomiona patrzyłam się na to z pod przymrużonych oczu, starając się nie zmieniać drastycznie wyrazu twarzy. Choć było to cholernie trudne, bo zjawisko było niesamowite. Kolory pulsowały wokół kręgu, obracając się lekko w prawo, co chwilę zmieniając położenie.

Nagle samochodem zarzuciło, gdyż prawdopodobnie na drodze znajdowały się jakieś wertepy. Jak wyrwana z transu zrozumiałam, że robot zamierza wjechać do świetlistego koła.

Adrianna, nie próbuj nawet drgnąć! Podobno zemdlałam! Zemdlałam, zemdlałam, zemdlałam! Nie miałam pojęcia, czym było jasne światło, ale jechaliśmy niebezpiecznie blisko w jego stronę.

Zacisnęłam usta w kreskę, żeby nie wymsknął się z nich żaden dźwięk, gdy wjeżdżaliśmy w zielony krąg. W okół zrobiło się tak jasno, że zacisnęłam powieki i starałam się po postu nie myśleć. Jednak mózg nie ułatwiał mi tego, podsuwając same czarne scenariusze. Po chwili poczułam dziwne uczucie w żołądku i miałam wrażenie, że wszystko się trzęsło.

Przerażona i pogrążona w pesymistycznych myślach, dopiero po kilku sekundach ogarnęłam, że światło zgasło, a my znaleźliśmy się na jakiejś drodze, ale nie tej w Rolli*** tylko przed wielką bramą, jak do bazy wojskowej.

____________________________________________________________________________________________________________________________________

***Reminder: Rolla to miasto, w którym wcześniej działa się akcja i w którym mieszkałam Adrianna.

Zanim nastanie noc Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz