Rozdział 17

2.7K 162 17
                                    


Po dziesięciu minutach spędzonych w łazience zdążyłam się wykąpać i ubrać w nowe, czyste ubrania. Zeszłam na dół i zrobiłam owsiankę, po czym nałożyłam ją Alexowi. Chłopiec pomieszał łyżką i powąchał, a w końcu zamoczył palec i posmakował.

-Dobre- stwierdził i wziął łyżkę owsianki do buzi.

-Świetnie, to ty sobie tu jedz, a ja na chwilę wyjdę- oznajmiłam, po czym wyszłam z domu.

Poszłam do pierwszego lepszego sklepu i weszłam do działu z kosmetykami. Przejechałam oczami po półkach, a gdy nie znalazłam tego, czego szukałam, podeszłam do ekspedientki.

-Przepraszam, są tu farby do włosów?- spytałam.

-Druga alejka na prawo- mruknęła, wracając do pracy.

Poszłam w to miejsce i zobaczyłam niewielki wybór farb. Szamponetki? Nie, zmyją się. Farby, tylko jaki kolor? Na półce leżało zaledwie kilka odcieni.
Rudy? Nie, nie pasuje do mojej karnacji. Brązowy? Zbyt oklepany... Mhm... czarny?
Wzięłam do ręki farbę, namyślając się.
Powinno być ok. Poszłam do kasy, a po drodze wzięłam jeszcze paczkę jednorazowych rękawiczek. Zapłaciłam, po czym udałam się z powrotem do domu.

-Hej- rzekłam do chłopca.

-Gdzie jest moja mama?- spytał.

-...Nie wiem ale jutro jej poszukamy, dobrze?

-A gdzie będę spał?

-Tutaj?- powiedziałam niepewnie.

-Dobrze- mruknął, a ja podeszłam do pilota i włączyłam telewizor.

-Obejrzyj sobie bajkę- rzekłam widząc, że leci jakaś kreskówka.

Poszłam do łazienki, postawiłam potrzebne przybory na szafkę popatrzyłam w lustro. Moja włosy koloru ciemnego blondu sięgały mi już praktycznie do pasa.

Przez ostatnie wydarzenia, czyli głównie czołganie się, ucieknie raz przed potworem, raz psychopatycznym robotem moje włosy wyglądały naprawdę źle.
Były zniszczone i pokołtunione. Czasem żałowałam, że są pofalowane, bo bardzo utrudniało mi to rozczesywanie.
Nie przepadałam za zmianami ale tym razem chyba zrobię wyjątek.

Wzięłam do ręki nożyczki, chwytają kosmyk włosów. Rach, ciach i po bólu.
Problem tkiwił w tym, że moje włosy rosły naprawdę wolno i jak okaże się, że będę wyglądać jak debilka, to zanim odrosną minie trochę czasu. Dobra trudno, bez ryzyka nie ma zabawy, czy jak to tam leciało...

Westchnęłam i ciachnęłam nożycami.
Długi kosmyk poleciał na podłogę. No, teraz już nie było odwrotu. Po chwili ścięłam kolejny pukiel i kolejny...

Po kilku minutach stwierdziłam, że skończyłam. Popatrzyłam na swoje odbicie. Teraz włosy sięgały mi mniej więcej do ramion.

Nie jest aż tak źle.

Ze względu, że ścięłam je dosyć krzywo, musiałam jeszcze w niektórych miejscach poprawić. No. Całkiem okej. Pora na farbowanie...

Nałożyłam rękawiczki i wyciągnęłam na nie smoliście czarną farbę, po czym po chwili zawahania dotknęłam rękawiczką czubka głowy. Rozsmarowałam. Potem zjeżdżałam coraz niżej, aż dotarłam do końcówek, w które również wsmarowałam farbę. Na opakowaniu pisało, że trzeba czekać pół godziny, więc włączyłam stoper w telefonie i usiadłam na taborecie.

Po upływie podanego czasu, weszłam pod prysznic i zaczęłam spłukiwać farbę.
Czarna woda spływała do kratki, a ja lałam ją do puki nie zrobiła się przezroczysta. Wytarłam włosy ręcznikiem i nie zerkając do lustra poszłam po suszarkę.

Po kilku minutach, gdy stwierdziłam, że są już suche, westchnęłam głęboko. Stanęłam przed lustrem, patrząc się jeszcze na podłogę. Dobra, raz kozie śmierć...

Podniosłam głowę do góry, po czym zastygłam w bezruchu, patrząc się na swoje odbicie z niedowierzaniem.

To. Nie. Ja!

Wyglądałam zupełnie inaczej! Mogłabym się założyć, że jeśli ktoś z moich znajomych spotkałby mnie na ulicy, na pierwszy rzut oka nie miałby pojęcia, że to ja. Gdy trochę wyszłam z szoku, ogarnęłam łazienkę i zadowolona poszłam do pokoju.

Ubrałam czarną bluzkę i dosyć eleganckie beżowe spodnie z szerszymi nogawkami, bo po przefarbowaniu włosów do głowy wpadł mi pewien pomysł. Żeby wszystko poszło zgodnie z planem, założyłam jeszcze okulary słoneczne.

Zeszłam na dół i od razu dostrzegłam Alexa, który popatrzył się trochę zdziwiony i po części przestraszony w moją stronę.

-Spokojnie, to nadal ja- rzekłam, uśmiechając się kącikiem ust -A teraz muszę coś załatwić.

Zabrałam pieniądze i wyszłam na zewnątrz. Dzięki Bogu w Stanach można było na każdym kroku kupić broń. W naszym mieście, nieopodal mojego domu, znajdował się taki jeden sklep. Nie byłam do końca pewna, czy był legalny, ale mniejsza o to.

Muszę w końcu zadbać o swoje bezpieczeństwo, bo ostatnio scyzorykiem niewiele zadziałało. W takim ubraniu wygladałam teraz jak dorosła kobieta, a przynajmniej tak mi się wydawało, więc bezproblemowo powinnam kupić pistolet, czy dwa.

Oczywiście nie ścięłam i nie pofarbowałam włosów dlatego. Tak właściwie zrobiłam to, bo trochę znudził mi się mój dawny wizerunek.
Po części też po to, by zmniejszyć szansę, że Bersh mnie rozpozna.

Weszłam do sklepu.

Zanim nastanie noc Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz