Rozdział 22

2.7K 158 10
                                    


Powoli otworzyłam oczy, widząc światło dzienne. Przymrużając oczy potarłam dłonią obolały kark. Chwila...

Czemu ja spałam na siedząco? Rozejrzałam się dookoła.

Mój mózg dopiero zaczął ogarniać co się dzieje, bo byłam jeszcze zaspana.
Po chwili zrozumiałam, że zasnęłam na siedzeniu Barricade'a. Ale przecież... miał mnie obudzić po trzydziestu minutach... a jest rano.

-...Barricade?- spytałam, dosyć zdziwiona.

-...No, wreszcie! Myślałem że nigdy się nie obudzisz!

-Ale... miałeś mnie obudzić po mniej więcej pół godzinie- mruknęłam zdezorientowana.

-Tak, ale na patrol jednak nie jechałem i postanowiłem, że też będę hibernował, bo byłem zmęczony- mruknął niewzruszony.

-Dzięki, że mogłam się zdrzemnąć. Na dworze pewnie jest zimno- stwierdziłam, patrząc ze zgrozą na smugi padającego deszczu i zaciągnięte chmurami niebo.

Spojrzałam na telefon, była siódma czterdzieści.

-Muszę powoli jechać na patrol. Jedziesz czy wysiadasz?- spytał nagle decepticon.

-Mam jechać na patrol?- rzekłam zdziwiona.

-Mi to obojętne.

-Właściwie to chętnie, w końcu zabiję czymś czas, bo narazie do domu nie wracam, a może uda się znaleźć Bersha...

Barricade uruchomił silnik i ruszyliśmy.
Wpatrywałam się w szybę, szukając wzrokiem czegoś podejrzanego. Jaki sens miały te całe patrole, skoro płynnometalowiec wychodził tylko po nocy?

-...Barricade?

-No?

-Czy w kosmosie jest więcej obcych cywilizacji?- spytałam zaciekawiona.

-Właściwie to niezliczona ilość. Mamy tyle galaktyk, że na wielu planetach rozwinęło się życie.

-To takie dziwne... Ludzie od tylu lat bezowocnie szukają kosmitów, a cały kosmos jest pełen życia.

-W stosunku do niektórych cywilizacji jesteście zacofani i mało rozwinięci technologicznie- odparł, jakby to było oczywiste.

-Ale zbadaliśmy już tyle planet...

-Przez jakieś tam satelity, albo nędzne teleskopy?- prychnął -A byliście tam? Czy byliście na jakiejś innej planecie nie licząc naturalnej satelity Ziemi, księżyca?

-Nie- westchnęłam.

-Na tysiącach planet, które badaliście przez te wasze marne sprzęciki rozwinęły się cywilizację. Jedne są mniej zaawansowane, inne bardziej, ale nie zmienia to faktu, że jesteście jeszcze zacofani pod względem technologii. Gdyby pierwsi lepsi kosmici najechali na Ziemię, nie mielibyście szans.

-Domyślam się... Ale to totalnie bezsensu! Szukamy obcych w kosmosie, a wy jesteście na Ziemi.

-Jesteś naiwna. Myślisz, że wojsko o nas nie wie? Że wasi prezydenci żyją w niewiedzy? Oświecę cię: nie chcą mówić prawdy, bo wywołałoby to panikę. Pamiętasz jak zareagowałaś, gdy dowiedziałaś się, że jestem kosmitą?

-Ta, zaczęłam się wydzierać...- rzekłam, patrząc w okno -Ale każdy normalny człowiek by tak zareagował!- dodałam na swoje usprawiedliwienie.

-No właśnie. Wojsko nieustannie próbuje namierzyć decepticony.

-Ale tak w zasadzie decepticony to transformery. To macie dwie nazwy?

-Transformery to nasza ogólna nazwa, lecz istnieją dwie frakcje.

-A ta druga to?

-Autoboty.

-A czego oni chcą?

-A co to, przesłuchanie?!

-Ciekawość...- mruknęłam.

-Nie musisz tego wiedzieć.

-Okej, nie naciskam. Ale czemu akurat Ziemia, skoro jest tyle innych planet? Nie mogliście polecieć sobie na taką jakąś... niezamieszkaną?

-Na Ziemi były złoża energonu, dzięki któremu żyjemy.

-Rozumiem... A jak złapiecie Bersha, to co dalej?

-Unicestwimy go.

-Ale chodzi mi o wasze plany. Zostaniecie na Ziemi, czy wrócicie na Cybertron?- spytałam z ciekawości.

-Nie wiem- powiedział obojętnie.

Chyba raczej "Nie chcę powiedzieć" ale no cóż...

-A tak w ogóle... Jakie plany ma frakcja decepticonów? Co będzie waszym kolejnym punktem na "liście rzeczy do zrobienia" po unicestwieniu płynnometalowca?- spytałam, patrząc się na deskę rozdzielczą.

Nastała chwila ciszy. Nagle samochód stanął, a drzwi po mojej stronie się otworzyły.

-Wysiadaj, muszę wracać na statek.

-Co...? Powiedziałam coś nie tak?- rzekłam zdziwiona.

-Muszę już jechać.

-Jeśli to przez to, że zadawałam za dużo pytań, to już się zamknę!

-Po prostu muszę jechać. Wysiadaj- rzekł oschle.

-Okej- westchnęłam, wysiadając z samochodu.

Drzwi zamknęły się, a con odjechał.
Poczułam zimne powietrze i krople deszczu na skórze. Patrzyłam na odjeżdżający radiowóz, dopóki nie zniknął za zakrętem. Niewiedzieć czemu byłam trochę smutna i jakby zawiedziona.

Zapięłam bluzę, bo było chłodno, i poszłam w stronę najbliższej kawiarenki.

Zanim nastanie noc Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz