Rozdział 33

2.2K 140 35
                                    

*Barricade*

Zamyślony stałem przed monitorem, który ukazywał obraz z niemal wszystkich kamer w mieście, gdyż niezawodny pomocnik Megatrona włamał się do ich systemu. Obok mnie stał sam Lord wraz z komandorem i Soundwavem. Jeździłem optykami po obrazach, gdyż skończyłem swoją zmianę i aktualnie miałem przerwę.

W pewnym momencie zawiesiłem wzrok na jednym z pojedynczych monitorów. Zmarszczyłem brwi, przyglądając się węglowcowi biegnącemu wzdłuż jakiejś ulicy. Chwila. Czy to nie...?

Podszedłem bliżej monitora, na co Soundwave popatrzył na mnie pytająco. Starałem się ukryć zdziwienie, ale chyba średnio mi to wychodziło. Teraz byłem już pewny, że człowiekiem, który biegł wzdłuż wąskiej drogi była Ada. Na początku w zasadzie odetchnąłem z ulgą, bo przecież żyła, ale po chwili mina mi zrzedła, bo tuż obok niej w kadrze pojawiła się sylwetka Vehicona.

Większość klonów nie słynęła z inteligencji, więc nie miałem pojęcia, co zamierza zrobić! Zestresowany, aczkolwiek z kamienną twarzą, patrzyłem w stronę transmisji, stojąc nieruchomo. Dziewczyna pobiegła w bok, najprawdopodobniej chcąc wskoczyć na balkon jednego z domów. No już, spierdalaj stamtąd!

Niemalże się przewróciłem, widząc jej nieudolną próbę skoku, skutkującą glebą.
Nie trzeba było długo czekać, by z góry nadeszła ręka Vehicona i złapała ją, porywając w górę.

No chyba kurwa nie.

Miałem wrażenie, że się przewidziałem. To wszystko stało się tak szybko, że nie miałem nawet czasu, by ogarnąć jak dokładnie do tego doszło. Na ekranie było widać już tylko nogi decepticona, a dziewczyna znajdowała się ponad zasięgiem kamery.

-...Chociaż udawaj, że coś robisz- moje audioreceptory przeszył nieprzyjemny głos Megatrona -Nie ślęcz tu tak bezczynnie!

-Czekam na twoje rozkazy- odparłem machinalnie, nadal wgapiając się skonsternowany w obraz kamery.

-Naprawiłeś komunikator, gratulacje! Ale było to jakąś godzinę temu. Pora zacząć działać! Idź do Shockwave'a, zleci ci jakieś zadanie. Przypuszczam, że będzie to uzupełnienie energonu w składzie.

Kiwnąłem głową, lecz kompletnie nie docierało do mnie co mówił, bo myślami byłem daleko stąd. Nagle na monitorze pojawiła się sylwetka drugiego transformera. Mimo nocy, poznałem go po lakierze. Ironhide. Nawet nie miałem czasu się tym przejąć, bo minęła sekunda, a Vehicon padł na ziemię. Po chwili w ręce transformującego się autobota dostrzegłem Adę.

Zabrał ją autobot. A u t o b o t. Znaczyło to, że teraz będzie bezpieczna. Na sekundę uśmiechnąłem się kącikiem ust. Dobrze wyszło. Nawet bardzo dobrze. Miałem pewność, że jeśli Ironhide zabierze Adę do autobotów, nic jej nie będzie. Wywiezie ją z miasta do ich bazy...

Genialne!

Teraz decepticony mogą sobie rozpierdolić to miasto w drobny mak, już mnie to nie obchodziło! Znając życie baza autobotów była na tyle daleko od miejsca strzelaniny, że dziewczynie nic nie groziło.

-...Powiedz mi jedno Barricade- zaczął spokojnym tonem lider, wyrywając mnie z rozmyśleń -Co do kurwy nędzy się z tobą stało?!- teraz dopiero ryknął jak to zwykle miał w zwyczaju -Nie reagujesz na rozkazy, odpierdalasz jakąś samowolkę! Czy naprawdę mam na tobie użyć łącza psycho-korowego?!

-Nie ma takiej potrzeby. Już mi lepiej. Idę do Shockwave'a- poinformowałem i czym prendzej wyszedłem z sali.

Zatrzymałem się po drugiej stronie korytarza, opierając się o ścianę... będąc jeszcze w lekkim szoku. Pierwszy raz od naprawdę długiego czasu wszystko szło po mojej myśli! To była nowość!

Problem rozwiązał się całkowicie sam, gdyż dziewczyna pewnie teraz spokojnie jechała do bazy autobotów, gdzie dostanie profesjonalną ochronę przed naszą frakcją. Wreszcie nie będę musiał martwić się, czy przypadkiem ktoś nie zakończył za wcześnie jej życia... jakkolwiek okropnie to w ustach cona brzmiało.

Decepticonowi nie przystoi przecież rozmawiać z niższym gatunkiem, takim jak ludzie, czy nie daj Primusie przejmować się życiem jednego z nich. Takie zachowanie przeczy w zasadzie wszystkim zasadom naszej frakcji, a do tego jest zwyczajnie u p o k a r z a j ą c e.

Dlatego uwolnienie się od tego było dla mnie ratunkiem. Wreszcie mogłem być znowu prawdziwym decepticonem.

***Ada***

Przerażona i pogrążona w pesymistycznych myślach dopiero po kilku sekundach ogarnęłam, że światło zgasło, a my znaleźliśmy się na jakiejś drodze, ale nie tej w Rolli, tylko przed wielką bramą, jak do bazy wojskowej.

Samochód wjechał do środka, więc lekko uchyliłam powieki, by dostrzec szczegóły.  Na środku ogromnego placu stał dość sporych rozmiarów hangar, a obok kilka mniejszych, lecz równie pokaźnych budynków. Brama do największego z nich zaczęła się powoli otwierać, a zaraz potem przez nią przejechaliśmy.

W środku stało kilka równie potężnych, a nawet większych niż Barricade robotów o różnych barwach lakieru. Najbliżej stał jednak biało-pomarańczowy, który rozmawiał z jakimiś... ludźmi? Widząc to, aż się uśmiechnęłam, bo znaczyło to, że nie będę sama wśród obcych. Dosłownie!

Mężczyźni wyglądali na wojskowych, co zauważyłam gdy ponownie uchyliłam powieki, gdyż nosili mundury w kolorach moro, plus w rogu hangaru dostrzegłam coś w rodzaju składziku broni. Baza wojskowa. Tak przynajmniej to wyglądało.

-Zatrzymaj się - usłyszałam głos.

Samochód w którym byłam stanął, a w naszą stroną zmierzał wysoki brunet. Natychmiast zamknęłam oczy, by nie wzbudzać podejrzeń. Po chwili usłyszałam ciche kliknięcie, a drzwi od mojej strony się otworzyły. Poczułam rękę na nadgarstku, na co lekko się wzdrygnęłam, bo było to niespodziewane. Zaraz potem zaklęłam w myślach, mając nadzieję, że mężczyzna tego nie wychwycił.

-Jest puls, ale jest nieprzytomna- rzekł, na co w duchu odetchnęłam z ulgą.

Poczułam ucisk na nogach i talii, a po chwili oderwałam się od podłoża, bo facet wziął mnie na ręce. Zacisnęłam boleśnie zęby, starając się nie zareagować w żaden sposób. Nie mieli prawa dowiedzieć się, że blefowałam!

Zostałem przeniesiona w inne miejsce, gdzie mocniej świeciło światło, bo przed zamkniętymi oczyma zrobiło się jaśniej.
Potem położył mnie na dość twardej powierzchni, przez co ponownie niechcący lekko się ruszyłam. Jednak brunet nie należał najwyraźniej do specjalnie spostrzegawczych, bo chyba się nie zorientował.

Naprawdę nie miałam wtedy siły na dłuugą i żmudną rozmowę, więc stwierdziłam, że najlepszym wyjściem będzie przeczekanie jeszcze kilkunastu, ewentualnie kilkudziesięciu minut.

Zanim nastanie noc Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz