Rozdział 13

3.3K 175 48
                                    

Żeby trochę urozmaicić i wyjaśnić kilka rzeczy, to cały rozdział będzie z perspektywy Barricade'a.

__________________________________________

*Barricade*

Odstawiłem węglowca do domu i pojechałem w stronę lasu.

-Soundwave, przyślij mi most ziemny- rzekłem łącząc się z prawą ręką Megatrona.

Po chwili znowu znalazłem się na Nemezis. Poszedłem korytarzem w stronę sali głównej, choć szczerze nie miałem na to ochoty. Gdy tylko śluza się otworzyła, zobaczyłem wściekłe spojrzenie Megatrona. Zaczyna się...

-Gdzie on jest?!- ryknął.

-Jeszcze nie udało mi się go namierzyć, mój Panie- mruknąłem, przygotowując się na możliwe nadejście ciosu. Lider bywał nieobliczalny.

Megatron warknął, a za moment skoczył do przodu, chwytając mnie za ramię.

-Jakim prawem jeszcze go nie złapałeś?!

-Skutecznie się kamufluje...

-Gahh!- wrzasnął -Kończy się moja cierpliwość! Rusz procesorem Barricade!
Bersh jest inteligentny, szybko się uczy, a jeśli nie złapiemy go na dniach, to wszystkich nas pozabija! Nawet nie jesteś w stanie pojąć, co się stanie, gdy włamie się do Internetu węglowców! Będzie mógł kontrolować wszystko co ziemskie, a zgadnij co będzie jego następnym celem?

-Nasza sieć...

-Oczywiście! Namierzy nas i dojdzie do katastrofy! Dobrze wiesz, że jest na tyle zaawansowany, że przy sprzyjających warunkach mógłby zabić transformera w pojedynkę. Nie dopuszczam do procesora myśli, że mu się to uda. Masz go zlikwidować zanim włamie się do Internetu ludzi! Albo zadowolę się twoją iskrą!- ryknął, odchodząc -Na co jeszcze czekasz?!

-Już idę- burknąłem, wychodząc z sali.

Nie ma to jak porządny opierdol na koniec dnia! Podążałem korytarzem do swojej kwatery, po czym wszedłem do środka i zamknąłem śluzę.

Nerwowo chodziłem po pomieszczeniu.
Przecież ja go kurwa nie znajdę! Megatron oczekuje cudów, bez nadajnika to niemalże niemożliwe! Może być wszędzie...

Nie mogę się dłużej narażać na gniew tego tyrana, bo następnym razem wyrwie mi iskrę! A jakby dowiedział się, że nawiązałem kontakt z węglowcem, od razu poszedłbym na złom, albo części zamienne.

Muszę uzupełnić energon.

Poszedłem w stronę składu, gdzie znajdował się energon w formie pitnej.
Uzupełniłem go, po czym Saundwave otworzył mi most. Znowu znalazłem się na pustej drodze tego cholernego miasta. Byłem zmęczony, bo nie hibernowałem już od kilku dni!

Ruszyłem przed siebie. Było około trzeciej w nocy ludzkiego czasu. Jechałem wzdłuż osiedla węglowców. Światła w domach były pogaszone, bo każdy normalny o tej porze hibernuje! Po drodze minęły mnie zaledwie dwa samochody.

Skręciłem w wąską uliczkę i zwolniłem przy domu dziewczyny. Na górze paliło się światło. Jedyne światło w całym osiedlu. Czemu nie spała? Zresztą, co mnie to obchodzi.

Pojechałem dalej wypatrując czegoś podejrzanego. Usłyszałem dźwięk samochodu i przekręciłem lusterko w tył.
Rdza! Autoboty mnie namierzyły. Jechał za mną ich pieprzony zwiadowca. Spokojnie skręciłem w stronę lasu.
Nie chciałem by ktoś mnie zobaczył, jeszcze tego mi brakowało! Camaro cały czas zachowywało tą samą odległość.
Tym razem naprawdę nie chciało mi się transformować i walczyć. Byłem cholernie zmęczony, ale widząc, że zwiadowca nie odpuszcza transformowałem. Bumblebee zrobił, to samo i stanął w bojowej pozycji. Mierzyliśmy się optyką, kto zada pierwszy cios.

Niespodziewanie uruchomił działko i zaczął strzelać. Podbiegłem i przywaliłem mu w gębę. Odepchnąłem działko i zaczęliśmy się siłować. Nagle podhaczył mnie i runąłem na ziemię. Poczułem promieniujący ból w ramieniu, ale odepchnąłem go i wstałem, aktywując działko..Zacząłem strzelać, unikając jego ciosów, a zaraz potem znów się siłowaliśmy. Przywaliłem mu z pięści, po czym transformowałem się i odjechałem.

Myślałem, że się zniechęci, ale znowu jechał za mną. Poprułem w stronę miasta, chcąc go zgubić. Skurwiel siedział mi na ogonie!

Na końcu drogi dostrzegłem grupę węglowców, idących chodnikiem. Podjechałem w tamtą stronę i spokojnie zaparkowałem przy chodniku, gasząc silnik. Zwiadowca zwolnił, zatrzymując się równolegle do mnie. Tak jak myślałem, oni nigdy nie ujawniają się w obecności tych insektów!

Na moje szczęście czwórka ludzi raczej nie zamierzała prędko opuszczać swojej miejscówki. Po chwili usłyszałem warknięcie silnika, a żółte Camaro pojechało do przodu. Zniechęcił się.

No i świetnie! Jeden - zero, Bumblebee.

Zanim nastanie noc Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz