Prolog

2.1K 52 2
                                    




"Pakt z diabłem"

Ciemność spowiła mury kamiennej komnaty, do której przez wielkie niemal, że sięgające sufitu dębowe drzwi, wszedł roztrzęsiony mężczyzna, wprowadzony przez dwie postaci, których tożsamość skryta była pod peleryną z czarnej tkaniny. Gdzieś za oknem niebo rozdzierały błyskawice, a deszcz rytmiczne uderzał w duże zdobione witrażami okna. Ów mężczyzna dotarłszy do wielkiego mahoniowego stołu padł na kolana przy jego szczycie.

   - Błagam mój Panie, w tobie ostatnia nadzieja. - Powiedział roztrzęsiony z głosem przepełnionym bólem. - Tylko ty Panie jesteś w stanie mi pomóc.

Praktycznie wszyscy zgromadzeni zwrócili się w stronę klęczącego nieszczęśnika, poza jedną osobą. Rosły mężczyzna o bardzo bladej, wręcz białej cerze, do którego zwracał się ów przybysz, milczał, trzymając wysoko i dumnie głowę, a przy tym ignorując jego obecność. 

   - Błagam, Panie tylko ty mi pozostałeś. - Łamiącym się głosem dodał, składając pokłon.

Przez dłuższą chwilę komnatę wypełniła cisza, lecz po tych słowach bladoskóry mężczyzna, z pogardą zwrócił swoje przekrwione oczy o wąskich źrenicach na biedaka, błagającego go o pomoc.

   - Teraz przychodzisz? A gdzie byłeś przez te lata, kiedy wszyscy tu zgromadzeni wiernie służyli... Czego chcesz od mojej osoby? - Wysyczał świdrując spojrzeniem nieszczęśnika, który wciąż pochylał przed nim głowę.

   - Och mój łaskawy Panie, tylko w tobie jest nadzieja, tylko ty jedne możesz mi pomóc... - Powiedział pełnym skruchy głosem.- Moja najdroższa... Moja ukochana żona, stoi na krawędzi śmierci... Moje dziecko... Ona, moja umiłowana powiła dziś na świat moje dziecko, moje drugie cudowne dziecię... Lecz jej stan się pogarsza z każda minutą. Lekarz uważa, że nie przetrwa do świtu. - Jego głos załamywał się, a z oczu spływały łzy, kiedy podniósł wzrok i spojrzał w wąskie źrenice swojego rozmówcy.

   - I uważasz, że tylko ja jestem w stanie jej pomóc. - odparł, po czym wstał i zbliżył się do klęczącego.

   - Tak mój Panie, nie znam wspanialszego i potężniejszego czarnoksiężnika od ciebie. - Oznajmił i otarł łzy, które wcześniej popłynęły po jego policzku.

   - Wszak muszę przyznać, że masz rację. I z pewnością mógłbym zaradzić w twoim nieszczęściu lecz czy mi się to opłaci? - Zapytał po czym spojrzał unosząc jedną brew.

   - Moja lojalność, Panie... Będziesz miał moją lojalność. - Powiedział bez zastanowienia.

   - Twoją lojalność? - Prychnął śmiechem, a reszta zgromadzonych wzięła z niego przykład. - Słyszysz, nawet inni uważają, że to za mało...

   - Cokolwiek, tylko błagam Panie pomóż jej... - Powiedział pełnym desperacji głosem.

   - Magia zawsze ma swoją cenę, ale wydaję mi się, że jest coś co mógłbyś mi dać. - Zaczął krążyć po komnacie i nie spuszczał wzroku z mężczyzny. - Jest pewna rzecz, skrywana przez twoich przodków od pokoleń. Przedmiot, który niewątpliwie przydałby się bardziej niż twoja lojalność.

   - Co masz na myśli Panie? - Zapytał, mrużąc w zastanowieniu oczy.

   - Dziennik Herpona. -  Oznajmił, a zimny dreszcz przeszedł mężczyznę po plecach.

   - Panie... - Powiedział drżącym głosem. Nieszczęśnik wiedział bardzo dobrze jak ogromną wartość miał i co skrywa w sobie dziennik Herpona Podłego, niegdyś potężnego czarnoksiężnika, którego był potomkiem.

   - Jeśli oddasz mi dziennik, twoja żona odzyska zdrowie nim wrócisz. - Powiedział, a w jego głosie czaiła się jakaś niebezpieczna nuta.

   - Dobrze. - Odparł, choć wiedział, że jego decyzja będzie niosła ze sobą duże konsekwencje lecz w tej chwili liczyło się dla niego jedynie życie jego ukochanej.

   - Znakomicie. - Uradowany wykrzyknął, a jego lodowata dłoń spoczęła na ramieniu nieszczęśnika. - Myślę, że taka wymiana będzie uczciwa, znaj moją łaskawość.

Nim skończył do sali wbiegł jeden z popleczników, który oznajmił, że ma bardzo ważne wieści. Wielki czarnoksiężnik skinął głową, a posłaniec podszedł do niego szepcząc do jego ucha. Na bladej twarzy czarodzieja wymalowało się zaskoczenie. Szybko oznajmił zgromadzonym, że nagli go bardzo ważna sprawa, lecz zanim zdążył się deportować spojrzał na klęczącego wciąż mężczyznę, wziął swoją dłoń i przesunął różdżką po jej wewnętrznej stronie mówiąc pod nosem jakieś zaklęcie, powtórzył tą samą czynność z dłonią nieszczęśnika, a następnie złączył je obie, tworząc umowę krwi.

   - Umowa między nami została zawarta. - Oznajmił, a po tych słowach deportował się wraz ze swoim posłańcem.

The enemy | Draco Malfoy/OC, Mattheo Riddle/OC |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz