Po zakończonych zajęciach, podążałam do dormitorium, trzymając w dłoni podręcznik do zielarstwa. Przez szklane witryny okien, przedzierały się złociste promienie zachodzącego słońca, oświetlając praktycznie już opustoszały korytarz. Tego dnia wspólnie z Lorą, Fredem i Cam'em mieliśmy wybrać się do Hogsmeade, aby spędzić wspólnie czas. Wychodząc z Dormitorium, przebrane w wygodniejsze i przede wszystkim cieplejsze ubrania przeszłyśmy wspólnie z przyjaciółką przez pokój wspólny Puchonów, aby udać się na miejsce spotkania z Ślizgonami.
Grudniowa pogoda sprawiała, że zmrok zapadał bardzo szybko. Wychodząc z Hogwartu przywitał nas mroźny wiatr oraz śnieg, który przykrył wszystko wokoło białym puchem. Po obu stronach ścieżki, którą podążałyśmy leżały już niewielkie zaspy śniegu usypane przez zaczarowane śnieżne szufle, które wykonywały syzyfową pracę usuwając wciąż napływający śnieg. Droga ta była często uczęszczana przez mieszkańców Hogwartu więc, mimo iż wiodła ona przez pustkowie oraz zahaczała o skraju zakazanego lasu można było czuć się w miarę swobodnie.
Otulona ciepłym, czarnym płaszczem oraz czerwoną chustką wędrowałam za moimi towarzyszami. Powoli wąska ścieżka rozszerzała się i już z oddali dostrzec było można budynki Hogsmeade. Miasteczko o każdej porze roku emanowało urokiem, a zimowa aura dodawała mu jeszcze więcej magii. Niektóre chatki, sklepy i puby ozdobione były już świecącymi dekoracjami, a miedzy budynkami przechadzali się mieszkańcy oraz przybyli goście w przeróżnych płaszczach oraz futrach. Pod niektórymi zabudowaniami stały sanie, a dzieci rzucały się śnieżkami.
- Czuć już ten świąteczny klimat. - Oznajmiła Lora uśmiechając się.
- Jeszcze troszkę i zaczną pojawiać się kolędnicy. - Powiedziałam rozglądając się dookoła. - Spójrz to już tutaj. - Zatrzymując się wskazałam na szyld z napisem "Pub pod trzema miotłami".
Weszłyśmy do zatłoczonego puby. Wieszak tuż przy drzwiach cudem nie ugiął się pod ciężarem kurtek i płaszczy gości, którzy zapełniali prawie, że całkowicie stoły i bar pubu. Szkocka muzyka ledwo przebijała się przez prowadzone rozmowy. Po zdjęciu szala i rozpięciu płaszcza zaczęłam rozglądać się dokładniej poszukując wolnego miejsca. Podczas poszukiwań dostrzegłam mnóstwo znajomych twarzy mieszkańców Hogwartu.
- Tam jest spójrz. - Powiedziała Lora i ruszyła w stronę stolika.
Podążyliśmy wspólnie przez zatłoczony pub, do wolnego stolika.
- Szybko nam poszło. - Uśmiechnęłam się, a Lora rozsiadła się na jednym z krzeseł.
- To co pijecie? - Zapytał Cam i odsunął mi krzesło, abym mogła usiąść, a on sam wciąż stał oczekując na naszą odpowiedź.
- Ja wypiłabym..- ciągnęła Lora. - Syrop wiśniowy!
- Całkiem dobry wybór. - Przyznał mojej przyjaciółce. - A twoja urocza przyjaciółka czego chciałaby się napić?
Spojrzałam na listę trunków, zastanawiając się między piwem kremowym a grzanym miodem z korzeniami. Naglę usłyszałam krząknięcie i poczułam jak Lora kopnęła mnie pod stołem w kostkę. Spojrzałam szybko na przyjaciółkę.
- Wybieraj coś, czekamy tylko za tobą. - Powiedziała, sprawiając ze zdecydowałam się wybrać z karty piwo kremowe.
Kiedy Cam poszedł złożyć zamówienie dla nas wszystkich przy barze, ja rozsiadłam się wygodnie na krześle. Lora z Fredem, zupełnie nie krępując się innymi zaczęli się obściskiwać. Poczułam lekkie skrępowanie, a mój wzrok zaczął wędrować po wszystkim byle nie patrzeć na nich.
- Muszę iść do toalety. - Oznajmiłam po chwili, podnosząc się gwałtownie.
Moi towarzyszę nawet nie zwrócili na mnie uwagę. Westchnęłam i ruszyłam w stronę ustępu. Przechodząc między stolikami doszłam do niewielkiej kolejki prowadzącej do toalety.
- Nauczyciele panują przecież nad wszystkim. - Usłyszałam głos jakiejś dziewczyny.
- Nie panują. - Dodał ktoś po chwili. - Gdyby tak było dyrektor zachowywałby się inaczej.
- To wina tej różowej, straszy nauczycieli i dyrektora ministerstwem nie pozwalając im na jakiekolwiek postępy w ochronie nas. - Kolejny głos wtrącił się do dyskusji.
- Nawet lekcje Obrony przed czarną magią niczego nas nie uczą, w kółko teoria i co z praktyką? - Dodała znów ta sama dziewczyna.
- Dlatego chcę wam o czymś powiedzieć. - Zaciekawiona prowadzoną rozmową spojrzałam w kierunku, z którego dochodziła.
Szybko jednak napotkałam spojrzenia grupy osób siedzącej w niedalekiej odległości ode mnie. Udałam, że spojrzałam na nich czysto przypadkowo i odwróciłam się powoli w drugą stronę. Właśnie w tym momencie przez niewielkie oszronione okno ujrzałam coś co mnie zaniepokoiło. Zbliżyłam się ostrożnie i przetarłam delikatnie szybę. Między dwoma budynkami ujrzałam postać w czarnej pelerynie, która obserwowała uważnie budynek, w którym się znajdowałam. Zrobiłam krok do tyłu, żeby nie dać się zauważyć. Nie chciałam wpaść w panikę, ponieważ to mógłby być ktokolwiek. W mojej głowę jednak zaczęły kłębić się myśli, czy owa postać jest tą samą, którą już wcześniej widywałam.
Chciałam dowiedzieć się kim była i czego chciała. Nawet jeśli byłby to ktoś inny, w tamtej chwili pragnęłam poznać prawdę. Wiedziałam, że w miasteczku będzie bezpiecznie, wciąż ktoś spacerował, a drogi były oświetlone. Czułam, że to ten moment, aby zdemaskować mojego prześladowcę.
Kiedy wróciłam z toalety zauważyłam, że Lora, Fred i Cam siedzą razem pochłonięci rozmową. Przeciskając się między stolikami i zbliżyłam się do nich szybko.
- Wybaczcie mi, ale muszę coś załatwić. - Powiedziałam pośpiesznie.
- Wychodzisz już? - Na twarzy Cam'a pojawiło się zdziwienie.
- No chyba sobie żartujesz. - Warknęła Lora. - Jeśli stąd wyjdziesz, przysięgam obrazić się na ciebie.
- To naprawdę coś pilnego - Zbliżyłam się do przyjaciółki i ucałowałam jej policzek. - Musisz mi wybaczyć.
Zarzucając swój szal, pociągnęłam za klamkę. Drzwi otworzyły się z łatwością. Kiedy zrobiłam kolejny krok i znalazłam się na zewnątrz, całkiem rozkojarzona wpadłam na kogoś.
- Przepraszam. - Jęknęłam chwytając się osoby, na którą wpadłam, aby nie stracić równowagi.
Kiedy spojrzałam w górę ujrzałam znajomą twarz, Draco. Przez chwilę nasze spojrzenia się spotkały, a ja poczułam się dziwnie. Puściłam jego ramię, którego się kurczowo złapałam, aby uniknąć upadku i wyminęłam go. Szybkim krokiem zaczęłam się oddalać lekko zakłopotana. Gdy po chwili odwróciłam się jego już nie było.
Nie tracąc więcej czasu, wyciągnęłam różdżkę i podążyłam do miejsca gdzie widziałam swojego prześladowcę. Kiedy dotarłam tam, zaczęłam się ostrożnie rozglądać. Na ulicy widziałam wiele spacerujących osób, lecz żadna z nich nie przypominała, tajemniczej postaci. Nie chciałam się poddawać dlatego przeszłam kilka ulic, które przylegały do tej, na której stała zakapturzona osoba. Wędrowałam tak przez jakiś czas, uważnie obserwując otaczającą mnie przestrzeń. Kiedy już zaczęłam robić się zmęczona, a moje ciało znacznie się wychłodziło, postanowiłam, że powinnam już wracać. Nie było sensu szukać kogoś, kto rozpłynął się w powietrzu. Przez chwilę przeszła mnie myśl, że być może wszystko tylko mi się przewidziało. Gdy powoli zaczęłam się kierować w stronę Hogwartu, z nieba zaczął znów sypać śnieg.
CZYTASZ
The enemy | Draco Malfoy/OC, Mattheo Riddle/OC |
FantasyMedalion o potężnej mocy, stworzony z żywego ognia... Gdy odnajduje go Madeleine, nie ma pojęcia, że jest nosicielką sangre de fuego, ognistej krwi. Istnieje jednak dziennik, w którym zapisane są tajemnice, lecz, kiedy sekrety te poznaje ktoś, kto p...