Jesienna pogoda nie odpuszczała. Za oknami wciąż padał deszcz, a temperatura znacznie spadła. Barwa liści powoli zaczęła się zmieniać, a nasze zajęcia z opieki nad magicznymi stworzeniami przeniesiono z błoni szkoły do jej murów. Zawsze uwielbiałam ten przedmiot, dlatego podczas zajęć zajęłam bez wahania miejsce w jednej z pierwszych ławek. Profesor Plank, która była na zastępstwie za Hagrida, zawsze starała się zaciekawić nas prowadzonym przez nią tematem.
Kiedy tego dnia weszła do sali, jednym machnięciem różdżki sprawiła, że wielkie drewniane okiennice trzasnęły, zamykając się i sprawiając, że w sali jedynym źródłem światła były płonące świece. Przed nami pojawiło się białe płótno, a zaraz po tym profesor uruchomiła epidiaskop. Na płóciennym ekranie pojawiła się rycina wielkiego gada. Dobrze widziałam zarysy jego masywnych łap z ostrymi pazurami, muskularne ciało zakończone długim ogonem oraz okazałe, błoniaste skrzydła. Smok, na myśl o nim wróciły do mnie wspomnienia koszmarów, które powracały do mnie nocami.
Kiedy Plank opowiadała o anatomii, a następnie fizjologii tych zwierząt, zaczęłam skrupulatnie notować najważniejsze rzeczy.
- Smoki to majestatyczne i ogromne stworzenia jednakże proszę abyście zapamiętali, że ich wielkość uzależniona jest od rasy. Najmniejszym znanym nam gatunkiem jest Żmijoząb Peruwiański, który osiąga zaledwie 180 cali, z kolei największy, Spiżobrzuch Ukraiński, może osiągnąć nawet wagę 6 ton. - Mówiąc to wskazywała na zmieniające się obrazy.
Byłam całkowicie pochłonięta zapisywaniem i szkicowaniem najważniejszych cech, o których usłyszałam.
- Jak dobrze wiecie Smoki mogą posiadać jedną lub dwie pary nóg oraz olbrzymie, jak mogliście zauważyć na rycinach błoniaste skrzydła. - Odchrząknęła i wskazała wskaźnikiem na obraz wyświetlany przez epidiaskop. - O! Tutaj, spójrzcie, że ich ciało, zwłaszcza grzbiet, bardzo często pokryty jest wyrostkami w kształcie ostrych kolców lub płyt.
Z fascynacją wsłuchiwałam się w każdą z informacji, dowiadując się, że smoki są niesamowitymi drapieżnikami oraz, że poruszają się lepiej w powietrzu niż na lądzie. Zapisując informacje o tym jak doskonały jest ich wzrok, a ofiarę potrafią wypatrzeć z bardzo dużych odległości, naszkicowałam smocze oko z pionową źrenicą.
Kiedy wpatrywałam się uważnie w przesuwające się obrazy na białym płótnie, ujrzałam coś znajomego. Rycina przedstawiająca wielkie stworzenie o długiej szyi i hieratycznej postawie. Widziałam już wcześniej to stworzenie w swoich snach. Byłam prawie pewna, że to ten smok nawiedzał mnie w koszmarach. Nie mogąc odszukać identycznej ryciny w podręczniku, wyczekiwałam końca zajęć, a kiedy w końcu dobiegły, szybko wstałam i spakowałam swoje rzeczy, czekając na dogodną chwilę aby podejść do profesor Plank.
- Przepraszam, czy mogłabym zając chwilkę. Mam pytanie do minionego tematu lekcji. - Oznajmiłam opierając się o biurko i wyczekując na odpowiedź.
- Tak? Słucham, moja droga. - Odpowiedziała szybko i spojrzała na mnie.
- A więc chodzi mi o jedne z gatunków przedstawianego przez panią profesor smoka. - Powiedziałam i spojrzałam na rozsypane kartki pergaminu na biurku. - A dokładnie chodzi mi o tego. - Wskazałam na jedną z rycin.
- Ach! Jest to Opolooki Antypodzki, muszę przyznać, że faktycznie jest to piękne stworzenie. - Oznajmiła z uśmiechem na twarzy.
- Czy mogłaby mi pani powiedzieć coś więcej o tym gatunku? - Zafascynowana zapytałam.
- Z miłą chęcią ale czas mnie nagli, zresztą myślę, że o wiele więcej dowiesz się z książek. - Mówiąc to pakowała swoje notatki do torby. - Niech no pomyślę. - Powiedziała z przejęciem. - A już wiem! W naszej bibliotece jest egzemplarz książki Harvey'a Ridgebit'a genialnego smokologa. Poproś panią Pince o tą książkę, tam powinnaś znaleźć odpowiedzi na nurtujące cię pytania.
Podziękowałam za pomoc i korzystając z wolnego czasu, postanowiłam udać się prosto do biblioteki. Kiedy przekroczyłam próg sali, skręciłam w stronę wąskich schodów prowadzących na pierwsze piętro. Idąc lekko zamyślona poczułam, że ktoś trąca mnie ramieniem, a z moich rąk wypada podręcznik. Szybko podniosłam książkę, a kiedy skierowałam wzrok przed siebie, ujrzałam dobrze znaną mi osobę. Ubrany cały w czerń, stał oparty o kamienną ścianę, Draco Malfoy. Wyminęłam go ostrożnie i powstrzymując się od uszczypliwego komentarza podążyłam naprzód w stronę biblioteki. Od naszego ostatniego starcia u Snape, jeśli w ogóle można to tak nazwać, starałam się go unikać.
- Potulna dziś jesteś. Gdzie twój niewyparzony język? - Prowokował mnie. - A może twoja przyjaciółka nauczyła cię posłuszeństwa w stosunku do slytherinu. - Zaśmiał się.
Walczyłam sama ze sobą, aby nie wybuchnąć. Wiedziałam, że chce mnie sprowokować ale nie chciałam dać mu za wygraną. Nie znów, nie po tym jak dałam się tak oszukać i upokorzyć na eliksirach.
- Sądzę, że gdybym teraz kazał jej się rozebrać i wskoczyć do mojego łóżka, zrobiłaby to z przyjemnością. I potem jeszcze by mi podziękowała za moją łaskawość. - Wyprzedził mnie i zastawił mi drogę uśmiechając się, a następnie niespodziewanie zbliżył. - Zresztą i tak bym nie był pierwszy.
Resztki mojego opanowania i spokoju jakie utrzymywały mnie w ryzach powoli się ulatywały. Czułam jak gotował się we mnie gniew. Mój oddech przyspieszył, a on zdecydowanie to zauważył, ponieważ rozbawienie na jego twarzy spotęgowało.
- Myślisz, że jest niezła w łóżku? Jeśli chcesz to z chęcią sprawdzę i dam ci znać. - Oznajmił i lekko się odsunął.
Nie wytrzymałam podniosłam dłoń i wzięłam zamach, aby go spoliczkować. Był jednak szybszy i chwycił za mój nadgarstek mocno go ściskając. Z jego twarzy zniknął uśmiech, a pojawiła się powaga. Spojrzałam w jego oczy, które lśniły od gniewu. Nie byłam pewna jak długo trwał ten pojedynek, które gdyby mogły powaliłby nas martwych na ziemie. Nie wytrzymałam i wyszarpnęłam swoją dłoń z jego uścisku, a następnie wyminęłam go szybkim krokiem udałam się do biblioteki.
Kiedy dotarłam na miejsce. Zamknęłam za sobą wielkie drewniane drzwi i oparłam się o nie, próbując wyrównać swój oddech. Wiedziałam, że nie powinnam przejmować się tym co on mówi. Kiedy opanowałem gniew, podeszłam do pani Pince i poprosiłam o książkę Harvey'a Ridgebit'a. Gdy ją dostałam, udałam się w stronę wolnego miejsca w czytelni, żeby pochłonąć się w lekturze.
Po przeczytaniu wstępu i zapoznaniu się z najważniejszymi informacjami, zaczęłam przeszukiwać strony z informacjami o Opalookim. Trochę czasu mi zajęło nim znalazłam rycinę przedstawiająca perłowego smoka. Nim zdołałam zagłębić się w treść na owej stronie, zauważyłam w dolnym rogu coś co sprawiło, że oniemiałam. Na dole tuż przy krawędzi wypalony był znak przedstawiający sztylet, którego ostrze oplatało pnącze. Chwyciłam szybko za naszyjnik, który skryty było pod moją koszulką. Wyciągnęłam go, aby przyjrzeć się obu symbolom dokładniej. Były identyczne.
CZYTASZ
The enemy | Draco Malfoy/OC, Mattheo Riddle/OC |
FantasyMedalion o potężnej mocy, stworzony z żywego ognia... Gdy odnajduje go Madeleine, nie ma pojęcia, że jest nosicielką sangre de fuego, ognistej krwi. Istnieje jednak dziennik, w którym zapisane są tajemnice, lecz, kiedy sekrety te poznaje ktoś, kto p...