Rozdział XXX

539 24 0
                                    

Dobiegając do wielkich wrót zamku, pchnęłam dwuskrzydłowe drzwi i wbiegłam do środka. Stukot moich niewielkich obcasów odbijał się echem w kamiennym korytarzu. Biegłam czym prędzej, kierując się na drugie piętro, gdzie znajdował się gabinet dyrektora. Gdy moje stopy dotknęły pierwszego stopnia schodów prowadzących na pierwsze piętro, donośny głos przerwał panującą ciszę.

- Madeleine Aurum! - Usłyszałam za swoimi plecami męski głos. - Mam nadzieję, że masz sensowny powód i wyjaśnisz mi dlaczego biegasz o tak późnej porze po szkolnych korytarzach.

Odwróciłam się szybko i ujrzałam Snape. Czas uciekał, a ja potrzebowałam pomocy. Lora jej potrzebowała.

- Profesorze. - Wydusiłam zdyszanym głosem. - Muszę czym prędzej udać się do profesora Dumbledora. Moja przyjaciółka, Lorenza Russo jest w niebezpieczeństwie. Ona potrzebuje pomocy.

Snape spojrzał na mnie przenikliwie, po czym zbliżył się, stając zaledwie kilka metrów ode mnie.

- A więc dopilnuje abyś dotarła do jego gabinetu. - Oznajmił i ruszył wraz ze mną.

Dotarliśmy na drugie piętro dość szybko. Gdy znacznie przyspieszyłam czułam, że profesor wciąż za mną podążał. Tuż za rogiem skręciłam w korytarz Gargulca, na którego końcu dostrzec można było monumentalną rzeźbę gargulca, który strzegł wejścia do gabinetu dyrektora Hogwartu. Stanęłam tuż przed posągiem i probowałam usilnie przypomnieć sobie hasło umożliwiające wejście do gabinetu. Po chwili jednak spojrzałam błaganie na Snape, który stanął tuż obok mnie i z grymasem na twarzy mruknął coś pod nosem. Gargulec opieszale odsuwał się, wpuszczając nas do środka. 

Tuż przed nam pojawiły się kręte schody, które wiły się ku górze. Gdy znaleźliśmy się na szczycie schodów ukazał nam się ogromny i zachwycający okrągły pokój, wypełniony przytłumionymi odgłosami. Otaczające nas meble skrywały w swoim wnętrzu przeróżne, niesamowite przedmioty, drgające, tykające oraz takie, z których wydobywała się gęsta mgiełka. Na ścianach wisiało mnóstwo portretów, a przedstawione na nich osobistości, niekiedy drzemały, dyskutowały między sobą, tudzież przyglądały się nam uważnie. W centralnej części umiejscowione był olbrzymie biurko z nogami w kształcie szponów, przy którym siedział Albus Dumbledore.

- Co was sprowadza? - Zapytał poprawiając na swoim nosie okulary-połówki.

- Spotkałem ją jak włóczyła się po szkolnym korytarzu. - Warknął Snape. - Powiedziała, że...

- Potrzebuje pomocy profesorze. - Przerwałam Snapowi nie chcąc tracić czasu. - A właściwie, chodzi o Lorę.

- A wiec, co się takiego stało? - Dumbledore wstał przyglądając się nam uważnie.

Westchnęłam i zaczęłam opowiadać o moim spotkaniu z Lorą, pominęłam szczegół jakim był medalion. Z trudem jednak wydusiłam fakt, iż Lora użyła zaklęcia niewybaczalnego, bowiem wierzyłam, że słowa te nie były jej własnymi. Dyrektor zbliżył się i uważnie wsłuchiwał się, w każde z moich słów. Gdy skończyłam na tym jak spotkałam profesora Snape'a, spuścił wzrok w zamyśleniu na krótką chwilę.

- Severusie, proszę cię abyś udał się we wskazane przez pannę Aurum miejsce. - Przemówił, spoglądając na Snape. - Trzeba ją jak najszybciej sprowadzić do zamku.

Snape skinął głową i odwróciła się szybko w stronę wyjścia. Jego szata zawirowała w powietrzu, po czym zniknęła, wraz z nim na schodach.

- A ty moja droga, proszę abyś pozostała na terenie Hogwartu, do czasu aż odnajdziemy pannę Russo. - Przemówił spoglądając na mnie. - To dla twojego bezpieczeństwa.

- Dobrze. - Oznajmiłam i skinęłam głową.

✩✩✩

Siedziałam w wielkiej sali otoczona innymi mieszkańcami Hogwartu, a mimo to czułam się samotna. Minęło już kilka dni odkąd, Snape nie odnalazł Lory w miejscu, w którym ją pozostawiłam. Czułam się winna, obwiniałam się za to, że pozostawiłam ją wtedy samą. Jej rodzice zostali powiadomieni o wszystkim, a Dumbledore obiecał, że zrobi wszystko, aby ją odszuka.

Mieszałam łyżką w zimnej już herbacie. Od kilku dni niewiele jadłam, a moje myśli bezustannie krążyły wokół Lory i tego, co powinnam zrobić z medalionem. Wiedziałam doskonale, o tym jak wiele złego w ostatnim czasie na mnie ściągną, ale nie miałam pewności, że jeśli oddam go mojemu prześladowcy to one ustaną i nie wzrosną na sile. Co jeśli to tylko pogorszyłoby sprawę i spowodowałoby, że o wiele więcej osób by ucierpiało. A jednak gdzieś w mojej głowie palił się niewielki płomień nadziei, że być może powinnam mu zaufać. Z zamyślenia wyrwał mnie męski głos.

   - Maddy? - Odwróciłam się ospale i ujrzałam Freda. - Czy moglibyśmy porozmawiać?

   - Jasne. - Wydusiłam i wstałam od stołu, podążając za nim do wyjścia z wielkiej sali.

Nie widziałam go od dnia, w którym zaginęła Lora. To on tamtego dnia spędził z nią wieczór, a ja chyba podświadomie go obwiniałam o to co się z nią stało, niemniej miałam wrażenie, że oboje skutecznie się unikaliśmy.

   - Muszę ci coś powiedzieć. - Wyznał, zatrzymując się przy jednym z wielkich okiennych witraży tuż obok schodów.

   - A więc? - Spojrzałam na niego wyczekująco.

   - Widzę, że nie pałasz od mnie zbyt dużą sympatią od czasu kiedy... - Przerwał, wzdychając głośno. - Dla mnie to też trudne.

   - Daruj sobie. - Wyrzuciłam, przewracając oczami.

   - Wiem co się tam stało, rozmawiałem z Dumbledorem. - Powiedział nerwowo. - Ona nie była tego dnia sobą. Przyszła do mnie zupełnie nieobecna, a później paplała jakieś bzdury. Szukała nawet zaczepki. Zupełnie jej nie poznawałem. Maddy ona nie była sobą.

Moje serce zabiło mocniej. Pamiętam doskonale tamten wieczór i to co usłyszałam z jej ust. Żywiłam do niej urazę, bo tak łatwo uwierzyłam, że to jej słowa.

   - Powiedziałem o wszystkim Dumbledorowi, wspomniałam każdy element jaki zaobserwowałem tamtego wieczoru. - Powiedział zdenerwowanym głosem. - Maddy, oni podejrzewają, że Lora była pod wspływem zaklęcia Imperius. Ktoś przejął kontrolę nad jej ciałem i umysłem.

   - O czym ty mówisz? - Przez moją głowę przebiły się wspomnienia owego wieczoru i choć doskonale wiedziałam o tym, iż tamtego dnia Lora nie była sobą, to myśl, że była ona pod wpływem zaklęcia niewybaczalnego sprawiła, że przeszedł mnie dreszcz przerażenia.

   - Ktoś ją wykorzystał, Maddy. - Sprostował Fred, a na jego twarzy pojawił się smutek, pomieszany z przerażeniem. - Nikt jednak nie wie dlaczego to właśnie ona, do czego komuś byłaby potrzebna.

Byłam przerażona, ponieważ znałam powód, wiedziałam doskonalę, że chodzi o medalion. Ktoś go pragnął, a ponieważ była najbliżej mnie posłużył się ją, aby mi go odebrać. Czułam się winna i wiedziałam, że jeśli chcę jej pomóc powinnam cos zrobić.

   - Fred, wybacz ale chyba sobie o czymś przypomniałam. - Oznajmiłam i odsunęłam się od niego.

Spojrzałam raz jeszcze na chłopaka i ruszyłam w stronę schodów. Musiałam odnaleźć Dumbledora. Chciałam, aby poznał prawdę o medalionie, a być może dzięki temu udałoby się odnaleźć moją przyjaciółkę.

The enemy | Draco Malfoy/OC, Mattheo Riddle/OC |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz