Rozdział XXIII

650 26 2
                                    

Do Hogwarts powróciła rutyna, a na zajęciach coraz więcej mówiono o zbliżających się SUM'ach. Przez nadmiar materiału, czas wolny poświeciliśmy na nadrabianie zaległości.

Zaraz po śniadaniu, wraz z Lorą udaliśmy się na pierwszą od przerwy świątecznej lekcje Opieki nad magicznymi stworzeniami, która miała odbyć się w jednej z cieplarni. Gdy tylko dotarłyśmy do oszklonego pomieszczenia, usłyszałam znajomy głos.

- Cholibka, gdzie ja żem to położył. - Niski głos dochodził z wnętrza, poprzedzając przeraźliwy huk. - A niech to! Cholerna donica!

Bardzo dobrze wiedziałam do kogo należy ten głos i bez wachania wbiegłam do środka. Pomieszczenie było wypełnione donicami, w których rosły najróżniejsze rośliny. W oddali dostrzegłam sylwetkę olbrzymiego mężczyzny, o długich i gęstych włosach.

- Profesorze! - Powiedziałam zaskoczona widokiem Hagrid'a - Wrócił pan!

Mężczyzna odwrócił się w moja stronę i uśmiechnął dobrotliwe.

- Kogo moje oczy widza, Maddy! - Odpowiedział a ja podeszłam bliżej. - Czas było już wracać. Kieł miał już dość podróży, się biedaczyna za domem stęsknił, ale nie powiem bo i ja tęskniłem, a szczególnie za wami, dzieciaki.

- Profesor Grubbly–Plank był kompetentna ale nikt nie zastąpi ciebie! - Wyznałam, a Hagrid otarł uciekającą łezkę.

- Aż się cholibka wzruszyłem! - Oznajmił i wyciągnął chusteczkę z kieszeni swoich spodni. - Wchodźcie kochani, szybko. Zapraszam! - Dodał spoglądając w stronę szklanych drzwi.

Obejrzałam się za siebie i ujrzałam kilkoro uczniów wchodzących do środka. Hagrid powiedział abyśmy wybrali jedno z dostępnych stanowisk przy których będziemy pracować, a zaraz po tym wyjaśnił plan lekcji. Podchodząc do każdego z nas, ze szczegółami objaśniał co będziemy obserwować na dzisiejszych zajęciach. Naszym zadaniem było odszukać Ereatty, niewielkich stworzeń żyjące na konkretnych odmianach roślin, były całkowicie niegroźne ale za to pożyteczne. Ich śluz wykorzystywany był do wzmocnienia eliksiru. Wielu niepewnie przyglądało się roślinie znajdującej się przed nimi w donicy. Jej długie, kołyszące się łodygi przypominały diabelskie sidła, które zniechęcały do zaczęcia zadania.

   - To Fruwokwiat, nie macie się czego obawiać. - Dodał Hagrid podchodząc do stanowiska przy którym siedziała Lora.

Przyglądałam się uważnie roślinie znajdującej się naprzeciw mnie, kiedy jej zielone gałązki gibały się  delikatnie na boki. Chwyciłam za jedna z łodyg a wtedy ona delikatnie oplotła swój koniec na moim palcu. Była delikatna dlatego ostrożnie odchyliłam ją i przejrzałam się uważnie. Ereatty były jednak zbyt małe żeby zdołać je dostrzec dlatego za radą Hagrida wstałam aby udać się do półki na której znajdowały się przeróżne narzędzia ułatwiające prace przy roślinach. Pośród nożyc, łopatek, sekatorów, konewek oraz grabi, zauważyłam średniej wielkości brązową skrzynkę z lekko pożółkłym napisem „LUPY". Złapałam za pudełko i kiedy tylko wysunęłam je ujrzałam, że na dnie leży ostatnia lupa. Sięgając po nią, odłożyłam puste pudełko na miejsce i wtedy poczułam szarpnięcie.

   - To moje. - Usłyszałam, a zimna, koścista dłoń chwyciła za lupę która trzymałam w ręku.

   - Szczerze w to wątpię. Byłam tu pierwsza wiec wybacz. - Mój wzrok skrzyżował się z wściekłym wzrokiem Pansy. - Ta lupa jest aktualnie moja.

   - Zauważyłam ze masz tendencje to zabierania nieswoich rzeczy. - Warknęła, szarpiąc przedmiot w mojej dłoni.

   - Aktualnie to ty próbujesz przywłaszczyć sobie coś co znalazłam pierwsza. - Czułam napływająca złość, a moje palce zacisnęły się mocniej na metalowej rączce szkła powiększającego.

The enemy | Draco Malfoy/OC, Mattheo Riddle/OC |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz