Skradałam się po szerokich kamiennych schodach, oświetlonych jedynie przez światło księżyca. Starałam się stąpać jak najciszej, aby nie zwrócić na siebie uwagi patrolujących korytarze prefektów. Chciałam jak najszybciej dostać się do wrót zamku, a stamtąd pobiec prosto na błonie.
Gdy do przejścia dzieliło mnie zaledwie parę metrów w oddali usłyszałam kroki. Dobiegały z drugiego końca korytarza. Zatrzymałam się gwałtownie, aby po chwili schować się za jednym z marmurowych filarów. Wsłuchiwałam się w odgłosy, które stawały się coraz głośniejsze, aż w końcu ucichły.
Czekałam przez krótką chwilę, a kiedy odgłosy niepowróciły ruszyłam w stronę wyjścia. Zdążyłam zrobić zaledwie kilka kroków, kiedy w oddali ujrzałam czarną szatę profesora Snapa. Czułam jak moje ciało zdrętwiało.
Nie widział mnie. Stał tyłem, pochłonięty rozmową z kimś kogo nie potrafiłam dostrzec. Mimo to zdołałam usłyszeć szczątkowe fragmenty ich rozmowy.
- Postaraj się następnym razem... - zażądał głęboki męski głos. - On musi wypełnić to co zostało mu powierzone.
- Mnie do tego nie mieszaj. - odwarknął Severus. - Mam tylko jedno zadanie, a co do reszty umywam ręce.
Wpatrując się w półmrok, wsłuchiwałam się próbując wyłapać kolejne słowa. Wtedy jednak poczułam jak ktoś pojawił się tuż za mną.
- Ojciec nie zdążył powiedzieć ci, że nie ładnie jest podsłuchiwać? - Jego oddech połaskotał mnie w ucho.
Obróciłam się gwałtownie, a wtedy moje spojrzenie napotkało jego stalowe oczy.
- Być może zdążyłby, gdyby twój nie okazał się mordercą. - Syknęłam wściekle, czując jak mój oddech przyspiesza.
- Wyświadczył mu tylko przysługę. - Na jego twarzy pojawił się kpiący uśmiech. - Dzięki temu nie widzi tego jak się staczasz.
Zacisnęłam mocno dłonie, powstrzymując tym samym przypływ gniewu. Wiedziałam, że nie mogę dać mu się sprowokować. Draco tylko na to czekał.
- Nie sądziłam, że można cię jeszcze bardziej zepsuć. - Wydusiłam, przyglądając mu się uważnie. - A jednak im się to udało. Przesiąknąłeś nim i jego sługusami. Stałeś się jednym z nich, całkowicie.
Zmarszczył brwi z dezaprobatą.
- To kim się stałem jest moją świadomą decyzją. - jego spojrzenie było chłodne. - Życie nie jest bajką, dlatego przetrwają tylko ci, który potrafią się dostosować.
Stałam wpatrując się w niego, gdy zrobił krok w moją stronę i zbliżył dłoń do mojego policzka.
- Przestań igrać z czymś czego nie potrafisz ujarzmić. - W jego słowach rozbrzmiewał rozkaz. - Inaczej zginiesz.
Odtrąciłam jego dłoń nim zdołała dotknąć mojej skóry.
- Twoja troska byłaby niemal urocza... Gdyby nie fakt, że znam doskonale twoje prawdziwe intencje, a one nie mają nic wspólnego z moim bezpieczeństwem.
Zanim zdołał cokolwiek odpowiedzieć, odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę wrót prowadzących na błonie. Nie chciałam już dłużej słuchać tego jak łże ani tracić więcej czasu.
Do drzwi dzieliło mnie zaledwie kilka cali, gdy usłyszałam za sobą jego głos.
- To do niego się wykradasz, prawda? - Jego głos był podniesiony, a echo wypowiedzianych przez niego słów odbiło się od kamiennych ścian. - Czeka tam na ciebie...
- Zamknij się. - Warknęłam, odwracając się z powrotem twarzą w jego stronę. - Jeśli ktoś nas tu przyłapie oboje będziemy mieć problemy. Idiota.
W wyrazie jego twarzy nie było niczego co świadczyłoby o tym, że przejął się moimi słowami. Rozejrzałam się nerwowo, chcąc upewnić, że nikogo nie ma w pobliżu. Nie miałam zamiaru wpakować się w kłopoty, a już na pewno nie z jego udziałem.
- Dobrze ci z nim? - Rzucił ostro. - Dobrze cię pieprzy?
Jeśli ktokolwiek znajdował się w pobliżu z pewnością wyraźnie dotarły do jego uszu wszystkie te słowa.
Z trudem zdołałam powstrzymać gniew jaki budził się we mnie. Nie mogłam sobie teraz na to pozwolić. Wzięłam głęboki oddech i postarałam się o najbardziej obojętny ton głosu na jaki potrafiłam się zmusić.
- Przy nim twoje wyczyny łóżkowe wypadają blado. - Gdy to wyznałam w jego oczach co błysnęło. - Mógłbyś się od niego jeszcze wiele nauczyć.
Nie czekałam na jego odpowiedź, nie chciałam dalej w to brnąć. Podążyłam w stronę wyjścia.
W chwili, gdy zatrzasnęłam za sobą drzwi poczułam jak moje serce przyspieszyło. Oparłam się plecami o drewniane wrota i pozwoliłam chłodnemu wiatru ostudzić moje ciało. Nie miałam zamiaru ponieść się złości, a już na pewno pozwolić, aby na wierzch wypłynęły gotujące się we mnie emocje.
Odsunęłam się i spojrzałam w stronę drzwi. Nie ruszył za mną, jednakże nie chciałam upewniać się, że nie zrobi tego po czasie. Zaraz więc pobiegłam co sił w nogach, nie oglądając się za siebie.
Błonia pokryte były delikatną mgła, a na niebie królował księżyc, otoczony rozświetlonymi gwiazdami.
Kiedy dotarłam na polanę, ostrożnie rozglądałam się dokoła, wypatrując znajomej sylwetki. Wolnym krokiem ruszyła wzdłuż linii łączącej błonie z zakazanym lasem. Czułam jak przez moje ciało przechodzą dreszcze. Nie byłam do końca pewna tego czy były wywołane przez chłód, czy może jednak pobudził je strach.
Przez moją głowę przewijały się myśli, które przywoływały wspomnienia tego co spotkało mnie zaledwie kilka miesięcy wcześniej. Mimowolnie zatrzymałam się na granicy lasu i spojrzałam w jego głąb. Tym razem dreszcze przeszywający moje ciało był wywołany przez strach i byłam tego pewna. Cofnęłam się o krok i poczułam jak wpadam plecami na coś twardego.
Odwróciłam się z łomoczącym sercem, aby ujrzeć co czaiło się za moimi plecami. Zamrugałam zaskoczona, gdy tuż za mną ujrzałam te lśniące w świetle księżyca kruczoczarne włosy i zawadiacki uśmiech.
- O bogowie! - Jęknęłam. - Cor!
- We własnej osobie, maleńka. - Zlustrował mnie wzrokiem.
Z jego twarzy natychmiast zniknął uśmiech. Pochylił się i przeszył mnie swoimi niemalże czarnymi oczami. Odniosłam wrażenie jakby próbował odczytać moje myśli.
- Coś cię trapi... - wyszeptał, a ja doskonale wiedziała, że to nie było pytanie.
Przełożyłam kosmyk moich włosów na ucho i spuściłam wzrok.
- Wspomnienia... - To nie była cała prawda.
- Nie daj się ponieść nienawiści, to uczucie jest niewyobrażanie silne.
Zmroziło mnie przez chwilę. Nie takiej odpowiedzi się spodziewałam. Wiedział więcej niż myślałam i miałam ogromną nadzieję, że nie czytał w moich myślach.
- Cor, ja... - Wydusiłam. - To nie tak, zrozum.
- W porządku. Nie musisz się tłumaczyć. - Odparł, krzyżując ręce. - Mamy już dość sporo spraw do obgadania.
Zaskoczona przyjrzałam mu się uważnie.
- Masz ochotę na małą podróż? - Zapytał, a na jego twarzy zawitał ten znajmy uśmiech.
- A mam wybór, jeśli chcę poznać twój plan?
Cor wyciągnął w moją stronę dłoń i uniósł brew w oczekiwaniu. Chwyciłam ją, a zaraz po tym poczułam szarpnięcie.
___________________________________________________________
Kochani wybaczcie tak długą przerwę, miałam wiele na głowie.
Postanowiłam jednak, że wrócę i zrobię wam prezent świąteczny!Wesołych świąt moi drodzy :)
PS
Wkrótce kolejny rozdział!
CZYTASZ
The enemy | Draco Malfoy/OC, Mattheo Riddle/OC |
FantasiMedalion o potężnej mocy, stworzony z żywego ognia... Gdy odnajduje go Madeleine, nie ma pojęcia, że jest nosicielką sangre de fuego, ognistej krwi. Istnieje jednak dziennik, w którym zapisane są tajemnice, lecz, kiedy sekrety te poznaje ktoś, kto p...