Rozdział XXXIV

532 25 7
                                    

Stałam tuż przy biurku Snape wyczekując niecierpliwie na jego werdykt. Nerwowo gniotłam w dłoni fałdę mojej czarnej spódnicy, co jakiś czas zerkając na skupioną twarz profesora. On jednak skrupulatnie analizował wypracowanie, które mu wręczyłam, zupełnie nie zwracając na mnie uwagi. Panującą w pomieszczeniu ciszę przerywało jedynie tykanie zegara oraz szelest przekładanego pergaminu.

   - Całkiem przyzwoite. - Wymamrotał odkładając kartki na blat biurka.

   - Naprawdę? - Słowa tę z jego ust wybrzmiały niczym komplement. - To znaczy, że zalicza pan moją pracę? - Zapytałam z niedowierzaniem.

   - Wygląda na to, że będę musiał. - Dodał wstając z krzesła, na którym siedział i podając mi do rąk wypracowanie.

Starałam się powstrzymać emocję, więc jedynie skinęłam głową i lekko się uśmiechnęłam. Wychodząc z sali, stanęłam na zatłoczonym korytarzu i odetchnęłam z ulgą. Przepisałam całe wypracowanie na inny papier, aby Snape'a nie zmylił charakter pisma, jednak to tyle, resztę pracy zawdzięczałam komuś innemu. Czułam, że będę musiała mu podziękować, ponieważ nie mogłam ukryć faktu, iż praca którą za mnie zrobił, zabrała mu z pewnością wiele czasu. Nie miałam pojęcia jednak, gdzie powinnam go teraz szukać, dlatego postanowiłam, że podążę w stronę wielkiej sali, mając nadzieję, że właśnie tam natrafię na niego, a wtedy będę mogła mu szybko i zdawkowo podziękować. Znacząco przyspieszyłam, kroku rozglądając się w około.  Przez swoją nieuwagę, poczułam jak wpadam na kogoś. Spojrzałam na wprost siebie i ujrzałam drobną, jasnowłosą dziewczynę, której z rąk wypadły podręczniki i uderzyły z hukiem na kamienne podłoże.

   - Najmocniej przepraszam. - Jęknęłam i kucnęłam, pomagając blondynce pozbierać jej rzeczy.

   - Wyluzuj. - Emily spojrzała na mnie i zarzuciła swoje jasne włosy za siebie. - To ja mogłam być ostrożniejsza. - Dodała i uśmiechnęła się do mnie. - Masz ostatnio trudny czas, ja to rozumiem.

   - To mnie nie tłumaczy. - Wyznałam, wstając i podając jej książki.

   - Daj już spokój. - Odrzekła i wzięła ode mnie swoje rzeczy. - Szukałam cię.

   - Mnie? - Zapytałam zdziwiona. - A to dlaczego?

   - Dlatego. - Wyciągnęła niewielką kartkę z pomiędzy stron jednego z trzymanych, w jej dłoni podręczników i wręczyła mi. - Organizujemy małą imprezę i pomyślałam, że może dobrze by ci zrobiło gdybyś dołączyła do nas.

   - To miłe, naprawdę, ale sama nie jestem pewna czy powinnam. - Uśmiechnęłam się w stronę dziewczyny. - Ostatnie wydarzenia i fakt iż Lora wciąż się nie odnalazła...

   - Rozumiem, ale jeśli chciałabyś się troszkę wyluzować to wpadaj. - Oznajmiła i podała mi karteczkę. - Trzymaj. Tu masz wszystkie informację, które znikną za kilka godzin. Wiesz takie zabezpieczenie przed niechcianym wzrokiem, jednak gdybyś się zdecydowała lub miała jakieś pytania to wiesz gdzie mnie szukać.

   - Jasne. - Mruknęłam i chwyciłam za kartkę, którą następnie schowałam ją do torby.

   - Będę już uciekać, mam jeszcze trochę spraw do ogarnięcia. - Wyznała, po czym odwróciła się, a wtedy w mojej głowie pojawiła się myśl.

   - Emily, zaczekaj. - Wydusiłam.

   - Tak? - Odwróciła się i spojrzała na mnie wyczekująco.

   - Mam do ciebie nietypowe pytanie. - Wyznałam i zrobiłam krok w jej stronę. - Wiedziałaś gdzieś może Malfoy'a? Szukam go, a muszę mu coś przekazać.

   - Wiesz co zdawało mi się, że mijałam drużynę ślizgonów, zmierzającą korytarzami w stronę wyjścia na błonie. Pewnie mają trening na boisku quidditcha, ale jeśli się pospieszysz to pewnie jeszcze ich dogonisz. - Dodała i uśmiechnęła się do mnie.

   - Dzięki. - Wyznałam i odwróciłam się.

Chciałam mieć już to z głowy, dlatego szybkim krokiem popędziłam w stronę wrót, o których wspomniała dziewczyna. Gdy dotarłam na miejsce, nikogo już tam nie było. Podeszłam więc do drzwi i pchnęłam je. Pogoda na zewnątrz ledwo przypominała wczesno wiosenną. Mróz już dawno ustał, lecz wciąż nie było na tyle ciepło, abym mogła swobodnie wyjść w samej bluzce z długim rękawem. Nie chciałam jednak tracić czasu na powroty do dormitorium i szukanie w szafie dogodnej kurtki. Wyszłam więc i mimo chłodu pobiegłam wzdłuż ścieżki. Czułam jak zimny wiatr otula moje ciało, lecz chłód był na tyle znośny, że brnęłam do przodu, aż ujrzałam w oddali uczniów w barwach szmaragdu. Wytężyłam wzrok i gdy zdołałam dostrzec blondyna, zatrzymałam się. Wzięłam głęboki oddech i zamknęłam na chwilę oczy.

   - Draco! - Krzyknęłam, a mój głos rozniósł się echem po okolicy.

Kilku ślizgonów zatrzymało się i szybko odwróciło, ale nie on. Po chwili jednak jeden z nich trącił go ramieniem, a on powoli odwrócił się i spojrzał w moją stronę. Stałam na delikatnym wzniesieniu, a wiatr owiewał moje ciało unosząc delikatnie kosmyki moich ciemnych włosów. Miałam wrażenie, że chwila ta ciągła się w nieskończoność, a dopiero moment, w którym to ja zrobiłam kilka ostrożnych kroków do przodu, sprawił, że chłopak podążył w moim kierunku. Czułam, że w moich żyłach popłynęła adrenalina, przez którą miałam wrażenie, że moje ciało zapomniało o chłodzie.

   - Co tu robisz? - Zapytał lekko zdziwiony i zmierzył mnie wzrokiem.

   - Chciałam ci podziękować, za to co dla mnie zrobiłeś. - Wyznałam zatrzymując się.

   - I to wszystko? - Zapytał lekko zdziwiony.

   - Tak, po prostu dziękuje. - Dodałam i lekko się uśmiechnęłam.

   - To za mało. - Oznajmił i założył ręce. - Nie przyjmuje ich.

   - Chyba sobie, żartujesz? - Wypaliłam, a z mojej twarzy zniknął uśmiech. - Przyszłam tu, tak ubrana, tylko po to, aby ci podziękować, a ty twierdzisz, że to za mało.

   - Dokładnie tak jak mówisz. Dość sporo mnie kosztowało twoje wypracowanie. - Był zupełnie niewzruszony. - Spieszę się na trening, więc jeśli to wszystko, co chciałaś mi powiedzieć to będę uciekać. A jeśli chcesz mi naprawdę podziękować, spotkajmy się przed godziną 17, przed wejście na most, prowadzącym na błonie.

   - Zapomnij! - Warknęłam i spojrzałam na niego wściekle. - Nigdzie nie przyjdę.

   - Do zobaczenia, Aurum. - Wyznał pewnym siebie głosem i odwrócił się odchodząc w stronę czekającej na niego drużyny.

Stałam przez chwilę zszokowana jego zachowaniem. Nie mogłam uwierzyć w to co powiedział, jego zuchwałość przekraczała wszelkie normy. Gdy oprzytomniałam, odwróciłam się i wróciłam wściekła do zamku. Myślałam, że dodatkowe zajęcia z zielarstwa pomogą mi zapanować nad złością i opanować chęć, uduszenia go, ale myliłam się. Wciąż byłam zła, chciałam udowodnić mu, że nie może mną manipulować, że nie będę wciąż uczestniczyć w jego grze. Jednak gdzieś wewnątrz mnie budziło się poczucie winy, że może on miał rację, w końcu nie musiał tego robić, a jednak postanowił mi pomóc. Próbowałam za wszelką cenę odrzucić te myśli, nie chciałam dać się zmanipulować, nie jemu, jednakowoż gdzieś, z każdą chwilą to męczące mnie poczucie wzrastało i nabierało siłę. Ulegałam stopniowo, mimo że pragnęłam być silna.

The enemy | Draco Malfoy/OC, Mattheo Riddle/OC |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz