Zajęciami z alchemii właśnie się kończyły. A ja ociężale pakowałam książki znajdujące się na ławce do torby. Byłam zmęczona, od kilku dni mało spałam, a moje myśli krążyły bezustannie wokół jednego, medalionu. Wciąż rozpamiętywałam to co spotkało mnie w zakazanym lesie. Nie mogłam przestać myśleć o tym co widziałam i co powiedział mi mój prześladowca. Wiedziałam też, że prędzej czy później on znów wróci, a ja będę musiała zdecydować czy medalion będzie bezpieczny ze mną, czy jednak powinnam mu zaufać. Nikt nie wiedział o tym co mnie tam spotkało, Hagridowi powiedziała tylko o spotkaniu z tymi upiornymi, trzema kobietami, a Lora myślała, że Hagrid pomagał mi przy zadaniu dodatkowym o magicznych stworzeniach.
Wyszłam z sali i udałam się ciemnym korytarzem w stronę dormitorium. Dotarłszy do pokoju, wyciągnęłam wszystko co było zbędę z mojej torby i usiadłam zmęczona na łóżku. Lory nie było w pokoju, ostatnio rzadko się widywałyśmy, a wszystko spowodowane było tym, że poświęcała każdą swoją wolną chwilę Fredowi. Było mi przykro z tego powodu, lecz mimo to starałam się ich zrozumieć.
Wstałam i zabrałam leżące na biurku notatki z pracą domową, którą zadał nam Snape. Postanowiłam wykorzystać wolny czas i nadrobić zaległości. Włożyłam je między strony podręcznika od Eliksirów i wyszłam z dormitorium, mając w planach udanie się do biblioteki. Gdy zmierzałam korytarzem wiodącym w stronę schodów, usłyszałam za sobą kroki. Nauczona ostatnimi wydarzeniami, odwróciłam się ostrożnie, aby przyjrzeć się temu kto za mną podąża. Moim oczom ukazała się jasnowłosa Puchonka.
- Och to ty, Emily. - Westchnęłam z ulgą, na widok dziewczyny.
- Wybacz jeśli cię wystraszyłam. - Powiedziała i chwilę później zrównała się ze mną krokiem.
- Nic się nie stało, jestem troszkę rozdrażniona i zmęczona. - Wyznałam, a dziewczyna uśmiechnęła się do mnie.
- Jeśli masz ochotę się trochę zrelaksować to dziś wieczorem idziemy do pub pod Trzema Miotłami i jeśli chcesz to możesz zabrać się z nami. - Oznajmiła i zatrzymałyśmy się przed schodami prowadzącymi na pierwsze piętro.
- Dziękuje za propozycje ale chyba jednak będę musiała odmówić, czeka mnie troszkę pracy, chyba rozumiesz. - Wskazałam na podręcznik od Eliksirów, z którego wystawały moje notatki. - Chciałabym to dzisiaj skończyć.
- To w zupełności cię usprawiedliwia. - Uniosła ręce do góry w poddańczym geście. - Ale jeśli jednak się zdecydujesz to wiesz gdzie mnie szukać.
- Jasne, dzięki. - Odpowiedziałam uśmiechając się do niej.
Gdy tylko Emily odeszła, powoli zaczęłam wspinać się po marmurowych stopniach. Myśl o tym, że spędzę piątkowy wieczór nad podręcznikiem z Eliksirów, napawał mnie grozą, jednak należałam do osób, które nie lubiły niczego zostawiać na później. Docierałam już prawie na szczyt schodów, gdy echem rozniosły się kroki. Nim zdołałam się odwrócić ktoś pchnął mnie na zimna, kamienną balustradę. Poczułam jak z mojej dłoni wypada podręcznik, a moje plecy uderzają z olbrzymią siłą o twardą bryłę. Włosy opadły mi na twarz, zasłaniając oczy i utrudniając dostrzeżenie mojego oprawcy. Jednak jego tożsamość szybko została ujawniona.
- Pożałujesz, kurwa wszystkiego! - Usłyszałam ten dobrze mi znany, nienawistny głos.
- Odsuń się ode mnie, bo nie ręczę za siebie! - Warknęłam poprawiając niesforne kosmyki i utwierdzając się w tym kto przede mną stoi.
- Ty? - Prychnął jasnowłosy Ślizgon. - Ciesz się, że jeszcze nad sobą panuję bo już byś cierpiała!
- Moim cierpieniem jest już to, że stoisz tak blisko mnie. - Syknęłam i próbowałam się przepchnąć. - Odsuń się!
- Za kogo ty się, kurwa w ogóle uważasz? - Warknął, a jego źrenice się rozszerzyły.
- Ja? - Prychnęłam śmiechem. - Spójrz na siebie pieprzony hipokryto.
Stałam próbując uspokoić oddech, lecz fakt iż Draco stał przede mną i kipiał ze złości wcale mi nie pomagał. Zupełnie nie rozumiałam o co mu chodziło. Przez myśl przeszło mi, że może szuka tylko jakieś chorej zaczepki, że chcę, abym go sprowokowała. Nienawidził mnie, dobrze o tym wiedziałam, bo pałałam do niego tym samym uczuciem.
- Odsuń się ode mnie. - Starałam się mówić powoli, tak aby zrozumiał, jednak on milczał, przeszywając mnie nienawistnym i gniewnym spojrzeniem.
Gdy wciąż nie reagował, a jego oddech nadal był przyspieszony, nie miałam ochoty czekać dłużej. Schyliłam się, aby zabrać mój podręcznik, który leżał na ziemi, lecz nim zdołałam go podnieść Draco kopnął go, a ten przeleciał między kolumienkami w balustradzie. Podniosłam się szybko i przerażona wychyliłam przez poręcz aby spojrzeć w dół. Ujrzałam wtedy jak wszystkie kartki rozpierzchły na schodach wiodących w niższe partie zamku. Zamknęłam oczy, chcąc się uspokoić ale tego było już za wiele. Odwróciłam się w stronę Ślizgona i z całej siły uderzyłam pięścią w jego klatkę piersiową.
- Ty kretynie! Idioto! - Krzyczałam wypełniona złością, nie byłam już w stanie nad sobą panować. - Jak śmiałeś?
- Ja? - Prychnął łapiąc moją dłoń w nadgarstku i hamując kolejne uderzenie. - Trzeba było pohamować swoje łgarstwo!
- O czym ty w ogóle mówisz? - Wściekła spojrzałam na niego i szarpnęłam swoją ręką lecz to na niewiele się zdało. - Jakie łgarstwo?
- A więc zapytaj się swojej przyjaciółki, może rozjaśni ci umysł? - Warknął, szarpnięciem puszczając mój nadgarstek.
- Co ma z tym wspólnego Lora? - Spojrzałam na niego pytająco, masując obolałe od jego uścisku miejsce. - Nic z tego nie rozumiem.
- Nie udawaj, że o niczym nie wiesz. - Wydusił, a jego oddech lekko spowolnił. - Opowiadasz jej jakieś wymysły związane z moją rodziną, które nie miały nawet miejsca, a ona pierdoli o tym wszystkim.
- O niczym jej nie mówiłam. - Wyznałam i spojrzała na niego zdzwionym wzrokiem. - Mam w nosie twoją rodzinę i ostatnie na co mam ochotę to o niej rozmawiać.
- Więc jak wytłumaczysz fakt, że wspominała o rzekomych wydarzeniach jakie miały, według niej miejsce w twoim domu. - Zbliżył się do mnie. - Przestań dalej w to brnąć i chociaż raz powiedź prawdę.
- Wtedy musiałabym skłamać. - Mówiąc to próbowałam przypomnieć sobie cokolwiek mogłabym powiedzieć, jednak dobrze wiedziałam, że nigdy nie rozmawiałyśmy o jego rodzinie. - Gdzie ona jest?
- Najpierw powiedz prawdę. - Warknął.
- Niczego jej nie mówiła! - Powtórzyłam. - Gdzie jest Lora?
- W pokoju wspólnym ślizgonów, upojona alkoholem. - Oznajmił, wciąż obserwując mnie uważnie.
- Zaprowadź mnie do niej. - Powiedziałam i wzięłam głęboki oddech. - Proszę.
Widziałam na jego twarzy zaskoczenie, lecz to jedno słowo "proszę" sprawiło, że otrzeźwiał, zrozumiał, że ja naprawdę nic nierozumiem albo przynajmniej tak wtedy myślałam. Podążyłam za nim w stronę lochów. Gdy wkroczyłam do wąskiego korytarzu wiodącego do pokoju wspólnego między dźwiękami muzyki, usłyszałam głos przyjaciółki.
- Jest głupia. - Zachichotała Lora. - Dosłownie! Wciąż pieprzy o sobie. I rozumiecie, ja muszę z nią mieszkać w jednym pokoju?
- Biedaczyna, całkowicie ci współczuję. - Powiedziała rozbawiona Pansy.
Stanęłam w pół kroku i poczułam, że coś we mnie pęka. Do oczu napłynęły mi łzy, a z ust nie potrafiłam wydusić słowa. Nie widziała mnie, nie wiedziała, że tam jestem. Nikt poza Draco o mnie nie wiedział. Byłam skryta w słabo oświetlonym korytarzu. Pełna rozpaczy spojrzałam w oczy ślizgona, który wpatrywał się we mnie, a na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie. Odwróciłam się bardzo szybko i uciekłam stamtąd. Nie chciałam, aby on, mój wróg dostrzegł moje łzy.

CZYTASZ
The enemy | Draco Malfoy/OC, Mattheo Riddle/OC |
FantasyMedalion o potężnej mocy, stworzony z żywego ognia... Gdy odnajduje go Madeleine, nie ma pojęcia, że jest nosicielką sangre de fuego, ognistej krwi. Istnieje jednak dziennik, w którym zapisane są tajemnice, lecz, kiedy sekrety te poznaje ktoś, kto p...