Rozdział XVIII

109 16 0
                                    

Wpatrywałam się w pognieciony fragment papieru, na którym widniał mój wizerunek z widocznym naszyjnikiem oznaczonym jako poszukiwany. Był to list gończy wystawiony przez samego Hrabiego Alistaira, który był jednym z najznamienitszych i najbezwzględniejszych łowców magicznych artefaktów. Byłam zdeterminowana udowodnić, że potrafię radzić sobie sama, więc starałam się zachować zimną krew i nie dać innym pojąć mojego lęku. 

Moje serce waliło się w mojej piersi jak ptak uwięziony w klatce, bijąc skrzydłami z rozpaczy. Uniosłam wzrok i spojrzałam na Cora, który emanował nieprzeniknionym mrokiem. Był jak zakazany owoc, którego pragnęłam skosztować, choć zdawałam sobie sprawę, że może to prowadzić do zguby. Rozbudzał we mnie silne emocje, a zarazem denerwował mnie swoją uwodzicielską i czarującą naturą. Czułam, jak moje wnętrze się wzburza, jakby walka toczyła się zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz mnie.

   - Proszę, wytłumacz mi to jeszcze raz... - powiedziałam, usiłując ukryć emocje. - Przez tygodnie byłam celem, a ty zdecydowałeś się milczeć.

Cor spojrzał na mnie swoimi czarnymi, uwodzicielskimi oczami, a ja przymknęłam chwilowo powieki, przemierzając w myślach najmroczniejsze zakamarki swojej duszy. Nie mogłam dać mu się omamić, nie tego teraz potrzebowałam. Byłam zdeterminowana, by udowodnić, że potrafię radzić sobie sama, że nie potrzebuję nikogo do opieki czy ochraniania.

   - Nie ty jesteś celem, maleńka. To medalion, który trzymasz, jest tym, czego wszyscy pragną. Ty jesteś jedynie jego strażnikiem - jego głos był spokojny i pewny, ale w nim tkwiła ta mroczna nuta, która przyciągała mnie jak magnes.

Nagły przypływ gniewu ogarnął mnie na samą myśl, że jestem więźniem tego przekleństwa. Chciałam krzyknąć, wyrzucić całą moją złość na Cora, który stał przede mną jak mroczna postać z zapomnianych legend. Ale powstrzymałam się, utrzymując maskę spokoju na mojej twarzy.

   - Byłaś bezpieczna w Hogwarcie i nadal byś była, gdybyś nie postanowiła wybrać się na pieprzone odwiedziny do Malfoy Manor - westchnął, unosząc jedną brew. Jego ton brzmiał jak ostrze ukryte w cieniu. - Ale ty, przyciągnęłaś ciemność swoją własną ciekawością. 

Niewidzialna siła pchała mnie do przodu, skłaniając mnie do wyjaśnienia swoich działań. Wiedziałam, że nie mogę całkowicie poddać się emocją i pozwolić, by gniew całkowicie mnie ogarnął. Odważna i zdeterminowana - powtarzałam w myślach.

   - Miałam swoje powody! Nie chciałam siedzieć bezczynnie i czekać, aż łaskawie zjawisz się, żeby przestawić mi plan działania! - oznajmiłam stanowczo, stawiając pierwszy krok w stronę rozwiązania napięcia między nami. - Gdybyś tylko powiedział mi o tym cholernym liście gończym wcześniej, mogłabym tego uniknąć. 

Cor spojrzał na mnie ze swoimi czarnymi, hipnotyzującymi oczami, emanując nieuchwytnym mrokiem. Wiedziałam, że jest bezwzględny i nieuchronnie związany z ciemną stroną życia. Ale w nim było coś fascynującego, coś, co poruszało moje wnętrze. Musiałam utrzymać dystans i nie pozwolić, by ta fascynacja przesłoniła moją determinację.

   - Twoja niezależność może cię zgubić - wypowiedział Cor, jego głos był pełen mrocznej przestrogi. - Nie zdajesz sobie sprawy z niebezpieczeństwa, które ci groziło. Musisz nauczyć się odróżniać odwagę od bezmyślności. Nie wszędzie, gdzie prowadzi cię twoja determinacja, czai się pierdolone dobro. 

Zbuntowana część mnie chciała mu się przeciwstawić, ale głęboko wiedziałam, że istnieje ziarno prawdy w tym, co mówił. Moje serce wciąż biło mocno, ale pod wpływem jego słów zaczęłam się zastanawiać nad konsekwencjami mojego uporu. Czy faktycznie nie dostrzegłam potencjalnego niebezpieczeństwa? Czy moja niezależność naprawdę mogła mnie zgubić?

The enemy | Draco Malfoy/OC, Mattheo Riddle/OC |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz