Rozdział XXI

630 24 3
                                    

Chwilę zajęło zanim doszłam do siebie, a następnie ruszyłam w stronę sali balowej. Byłam na siebie wściekła za to, że pozwoliłam mu na to żeby się do mnie zbliżył, jak również dlatego, że pożądanie uderzyło we mnie, a najgorsze, bo to mi się podobało.

Sala była zatłoczona więc odszukanie rodziców było nie lada wyzwaniem, jednakże w końcu ich dostrzegłam. Zbliżyłam się czym prędzej. Stali z wujem i jego żoną tuż przy jednym ze syto zastawionych najróżniejszymi przekąsami stołów.

   - Ojcze, mamo... - Powiedziałam zmęczonym głosem, przerywając im rozmowę.

   - Skarbie co się stało? - Matka odwróciłam się w moją stronę, a zaraz za nią reszta stojących z nią osób.

   - Chciałabym wrócić do domu, źle się czuję. - Wydusiłam, błagalnym tonem.

Chciałam bardzo wrócić, aby zabrać medalion i nie pozwolić na to, żeby wpadł w niepowołane ręce, nie mniej jednak nie skłamałam mówiąc, że źle się czuje. Myśl o tym co wydarzyło się jeszcze chwilę wcześniej, o jego ustach, o tym że podobało mi się to, sprawiała, że robiło mi się niedobrze.

   - Nie było jeszcze północy. - Dodał ojciec spoglądając na mnie. - Wytrzymają jeszcze trochę.

   - Wiem, nie mniej jednak nalegam na powrót. - Powiedziałam i westchnęłam.

   - Jeśli to coś poważnego, to nie ma najmniejszego problemu. Użyczę Maddy świstoklika, który umożliwi jej bezpieczną teleportację. - Wtrącił się wuj, uśmiechając się pogodnie.

Odwzajemniłam jego uśmiech i ponownie spojrzałam wyczekująco na rodziców. Chwilę zajęło nim się zgodzili, a kiedy to się stało, udałam się za wujem do jego gabinetu. Przestronne, niewielkie pomieszczenie było dużo chłodniejsze od pozostałych części rezydencji. Wuj zbliżył się do biurka i wyciągnął z szuflady pod nim szkatułkę. Podał mi ją, a kiedy ją otworzyłam poczułam nieprzyjemne szarpnięcie, a zaraz po tym znalazłam się w naszym salonie.

Nie czekając, wbiegłam po schodach i udałam się pędem do swojego pokoju. Otwierając drzwi czułam narastająca adrenalinę. Na pierwszy rzut oka pokój był w nienaruszonym stanie. Podeszłam szybko do szafy i przesunęłam ją delikatnie chcąc wyciągnąć z niewielkiej szczeliny medalion. Czując zimny metal między palcami westchnęłam z ulgą. Kiedy tylko wyciągnęłam go, przysunęłam szafę do ściany, a następnie udałam się do toaletki, aby zdjąć naszyjnik z szafirem i zapiąć na szyi medalion z wygrawerowanym sztylet, którego ostrze oplata pnącze.

✩✩✩

Obudziłam się rankiem, kiedy za oknem panował jeszcze mrok. Wczorajszego dni, nie dotrwałam do północy, zasnęłam wtulona w poduszki. W końcu wygramoliłam się z łóżka i lekko zaspana wyszłam z pokoju, udając się do kuchni. Byłam bardzo głodna, więc gdy tylko ujrzałam Tulimę poprosiłam ją o tosty francuskie z cynamonem i owocami, a następnie udałam się do jadali. Po skończonym posiłku wstała od stołu i gdy miałam udać się z powrotem do swojego pokoju, aby poczytać jedną z lektur, ujrzałam matkę.

   - Byłam w twoim pokoju przed chwilą sprawdzić czy czujesz się już lepiej. - Odezwała się wchodząc do jadalni.

   - Czuje się zdecydowanie lepiej. - Wyznałam spoglądając na nią.

   - To bardzo dobrze się składa, bo zaprosiliśmy dziś kilkanaście osób na kolacje noworoczną. - Wypowiadając te słowa usiadła przy stolę.

Zaskoczona słowem "kilkanaście", spojrzałam pytająco na matkę. W naszym domu co roku wyprawiana była kolacja noworoczna, jednakże tylko dla kilku najbliższych osób.

The enemy | Draco Malfoy/OC, Mattheo Riddle/OC |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz