Sama nie byłam pewna jak wiele czasu minęło. Leżałem zamknięta w celi, nie reagując nawet na wizyty strażników, przynoszących mi posiłki. Głodziłam się, ale nie potrafiłam niczego przełknąć. Nie czułam głodu, tylko niekończące się poczucie winy oraz tęsknotę. Opłakiwałam ojca, a gdy tylko zamykałam oczy widziałam jego ciało, leżące w kałuży krwi. Za każdym razem, gdy wspomnienia powracały, z coraz to większą siłą, wzmagając mój smutek, pragnęłam, aby to w moje serce, nie jego, wbito ostrze sztyletu, pozwalając mi już nie czuć niczego.
Kiedy mój umysł był zawieszony pomiędzy snem a jawą, usłyszałam niepokojący hałas, który dobiegał zza drzwi mojej celi. Początkowo go zignorowałam, lecz gdy znów powrócił, głośniejszy i wyraźniejszy, podniosłam się. Przypominał dźwięk metalu uderzającego z impetem o skałę. Oparłam się plecami o chłodną ścianę, nasłuchując kolejnego łomotu. Czułam jak moje ciało spięło się, gdy wrota celi zadrżały. Nim zdołałam mrugnąć usłyszałam trzask, a drzwi stanęły otworem. Moje oczy przyzwyczajone były do mroku, dlatego smuga jasnego światła oślepiła mnie na moment. Zmrużyłam wzrok i dostrzegła męską sylwetkę. Wzięłam głęboki oddech, wpatrując się intensywnie w postać, która zrobiła kilka kroków w moją stronę. Po chwili rozpoznałam te ciemne oczy, które wpatrywały się we mnie.
- Czego ode mnie chcesz? - Wychrypiałam. - Powiedziałam ci już wszystko...
Podszedł do mnie i przykucnął, przeczesując dłonią swoje kruczoczarne włosy.
- Myślałem, że przywitasz mnie z większym entuzjazmem. - Wymruczał. - Przychodzę wyswobodzić cię z opresji.
- Nie potrzebuje twojej pomocy. - Odwarknęłam w jego stronę.
Chłopak zmarszczył brwi i rozejrzał się po celi. Przeszedł mnie dreszcz, a w głowie tłoczyły się myśli, bo przecież dostał to czego chciał nie rozumiałam, czego jeszcze ode mnie chcę. Miał medalion i przecież chciał go zniszczyć.
- Nie sądzę byś była na tyle głupia, aby chcieć tu zostać mimo możliwości ucieczki. - Przechylił głowę. - Przecież nic cię tu nie trzyma...
Miał rację. Mój ojciec umarł, a ja byłam jedynie więźniem czekającym na śmierć. Jednak dlaczego chciał mi pomóc, przecież powinnam być mu obojętna, teraz kiedy dostał to czego chciał i nie potrzebował mojej pomocy.
- Nie mamy czasu... - Odparł, wstając i wyciągając rękę w moją stronę. - Strażnicy za moment odzyskają przytomność i zwołają posiłki. Jeśli mam stąd wyjść z tobą, to teraz.
Popatrzyłam na niego, moje serce znacznie przyspieszyło. Mogłam mu zaufać albo stracić, być może jedyną okazję na uratowanie własnego życia. Chwyciłam jego dłoń, a on podniósł mnie z lekkością i pociągnął do wyjścia. Gdy wyszłam na korytarz ujrzałam trzech strażników leżących bezwładnie na kamiennej posadzce. Spojrzałam na niego i zmarszczyłam lekko brwi. Z drugiego końca wyłonił się kolejny strażnik, widząc nas zaczął przyspieszył, wyciągając w naszym kierunku różdżkę. Chłopak pchnął mnie za siebie i wymówił zaklęcie.
Błysk, a później kolejny. Stałam tuż za jego plecami, bezbronna, pozbawiona własnej różdżki. Gdy padło ostatnie zaklęcie, odwrócił się do mnie a ja ujrzałam kolejne ciało. Wzdrygnęłam się, odrzucając przeraźliwe myśli z tyłu głowy. Nim zdołał cokolwiek powiedzieć zza rogu wyłonili się kolejni.
- Uciekaj. - Wydyszał, a ja spojrzałam na niego niezrozumiale. - Biegnij do schodów, a później wespnij się na piętro i ukryj w trzeciej komnacie od krwawego obrazu. Zaczekaj tam na mnie.
- Sama? - Przełknęłam ciężko. - Nie mam żadnej broni.
Zlustrował mnie spojrzeniem, po czym wysunął sztylet z pochwy przy swoim pasie. Podał mi do ręki rękojeść i odwrócił szybko, odbijając uderzające w nas zaklęcia. Spojrzałam na broń i zamarłam.

CZYTASZ
The enemy | Draco Malfoy/OC, Mattheo Riddle/OC |
FantasyMedalion o potężnej mocy, stworzony z żywego ognia... Gdy odnajduje go Madeleine, nie ma pojęcia, że jest nosicielką sangre de fuego, ognistej krwi. Istnieje jednak dziennik, w którym zapisane są tajemnice, lecz, kiedy sekrety te poznaje ktoś, kto p...