Kolejnego ranka zostaje brutalnie obudzona...przez coś mokrego!!
- Kto ma dość tego świata!- wykrzykuje i z prędkością światła otwieram oczy.
No i co widzę...okropną twarz mojego brata. Idiota wylał mi na twarz zimną wodę. I jeszcze cieszy się jak nienormalny.
Szybko wstaje z łóżka i biegnę za nim co nie jest łatwe, bo skubany szybki jest.
Wbiegam za nim do kuchni. Stoimy po dwóch stronach wyspy kuchennej. I mierzymy się wzrokiem tylko z tym,że mój jest żądny mordu, a jego rozbawiony jak cholera. W sumie to się nie dziwię, bo moje kręcone włosy stoją we wszystkie strony świata.
No i dopiero co ktoś mnie obudził!!
- Jesteś idiotą po cholerę mnie obudziłeś - krzyczę na niego
- A no tak O- śmieje mi się perfidnie w twarz.
Ruszam w jego stronę na co znowu mi ucieka.Robimy trochę hałasu, dlatego do kuchni wchodzi tata.
- Możecie mi powiedzieć czemu w ogrodzie was słychać?- pyta się spokojnie nasz opiekun
- Tato on mnie oblał wodą - skarżę się tacie.
- Ja po prostu dbam żebyś przyzwyczaiła się do naszej strefy czasowej- robi oczy niewiniątka, ale niech was to nie zmyli to sam diabeł!
Alexander patrzy się na mnie potem na mojego brata po czym ciężko wzdycha.
- Musicie zaczynać już z rana? - pyta się nas spokojnie
- No,ale tato to on zaczął!- nie odpuszczam
- Olivka bądź mądrzejsza i mu odpuść- patrzy w moją stronę -Wiesz,że to że on urodził się szybciej nie ma nic związanego z inteligencją-dodaje i puszcza mi oczko.
Zaczynam się śmiać, a do Zack'a po czasie trafiło co powiedział nasz tata i zaczął się oburzać. I zaczął coś mówić o tym,że to jest nie równouprawnienie.
Śmiejemy się po czym idziemy do ogrodu zjeść śniadanie.
Nasz tatuś zrobił nam naleśniki. PYSZNOŚCI!!
Gdy zjedliśmy okazało się, że tata musi jechać coś załatwić.
Więc, zostaliśmy sami... Zaczęłam w głowie obmyślać plan zemsty, ale ona nie będzie szybko. Będzie w momencie, którego się najbardziej nie spodziewa!!
Ja ci dziadzie dam!!
Zaczęliśmy oglądać jakieś show, ale nudne jakieś. No, ale nie było nic ciekawszego.
Siedzimy tak dopóki, telefon Zack'a nie zaczyna dzwonić.
Brunet odbiera, chyba to któryś z chłopaków.
Słyszę tylko pojedyńcze słowa, ale jakoś średnio jestem zainteresowana.
Po paru minutach kończy połączenie.
- Zbieraj się jedziemy na plażę - mówi tylko i wstaje z kanapy
- Nie dzięki, zostanę - odpowiadam po chwili namysłu, nie chce mi się nigdzie wychodzić
- Jesteś pewna idziemy poserfować
- Tak jestem pewna - mówię - ty umiesz na tym pływać!!
- No oczywiście - mówi z oczywistością- mieszkam w Miami
- No tak...a wszyscy jedziecie
- Noo, na pewno nie chcesz
- Tak jestem pewna zrobię sobie dzień lenia- szczerze się do niego
- Dobra robalu to ide się szykować -czochra mi włosy. Na co warczę, ale średnio go to obchodzi.
I idzie na górę po 10 minutach schodzi na dół. A z dworu słychać trąbienie.
- Dobra to ja lecę - całuje mnie w czoło i wychodzi
Jednak nie mogę się nacieszyć długo spokojem. Bo po jakiś 5 minut ktoś wali w drzwi jakby się paliło.
Podchodzę do nich i otwieram.
A tam Matt.- Co to ma znaczyć, że ci się nie chce- pyta się mnie bez przywitania
-Cześć kochany, też cię miło widzieć - mówię sarkastycznie - Bo mi się nie chce
Wzruszam ramionami.
- O nie nie moja droga ,idziesz na górę po sexy strój, wchodzisz do mojego auta i wszyscy są zadowoleni!- macha rękami tak bardzo, że aż unik musiałam zrobić
- Noo nie mam stroju - kłamie, oczywiście że ma kto by nie miał w Miami
- Słonko możesz się nawet kąpać bez niego. Nie ma problemu- puszcza mi oczko
- Jezu przecież ty jesteś gejem, a u mnie nie ma na co popatrzeć- zakładam ręce na klatce piersiowej
- No i co z tego, ja po prostu umiem docenić - unosi jedną brew - uwierz jest
- ale boli mnie brzuch - znowu zmyślam
- No dobra to idę powiedzieć chłopakom, że zostaje z tobą, przecież cię tak nie zostawię- mówi i zmierza do wyjścia
- Co czekaj, pogięło cię - pytam się go, ja po prostu nie chciałam jechać. Nie chce żeby rezygnował ze względu na mnie- możesz jechać, położę się i będzie git
Mówię szybko
- Jak się tak źle czujesz, a co jak po poczujesz się gorzej- odpowiada - lepiej jak zostanę
- Dobra wezmę tabletkę i mogę jechać - odpowiadam w końcu nie chce żeby rezygnował z wymyślonego przeze mnie powodu
- Dobra masz 5 minut
Ciężko wzdycham i idę na górę.
Ubieram czarny jedno częściowy strój a do tego tylko jeansowe spodenki i dopełniam to czarnym kimono.
I jestem gotowa.
Schodzę po schodach,a tam uśmiechnięty Matt.
- Pięknie wyglądasz - wysyła mi promienny uśmiech - ooo i strój znalazłaś
- No jednak spakowałam - mówię i przewracam oczami- jak się kapłeś,że zmyślam?
- kochanie już cię trochę poznałem- cmoka w powietrze
Przewracam oczami
- Dobra koniec tego,chodź bo już 15 minut czekają
Wychodzimy z domu. Sprawdzam jeszcze 5 razy czy na pewno zamknęłam drzwi. Zawsze mam wrażenie,że nie zamknęłam. Gdy byłam pewna,że jest wszystko okej. To udałam się razem z Matt'em do jego niebieskiej skody.
Piękna oczywiście nie tak jak moje bordowe mini, ale też całkiem całkiem.Wsiadam na przód i odwracam się do Finn'a i Ben'a. Witam się z nimi
- Jednak jedziesz - pyta się z uśmiechem Ben
- Tak jednak tak - też się uśmiecham
- Czy jesteś gotowa zobaczyć 7 umięśnionych przystojniaków - śmieje się Finn
- Raczej 6, bo Zack'a bym nie wliczała- mówię udając zamyśloną- no a co z wami to się przekonam
Parskają śmiechem.
Jedziemy tak jakoś 10 minut.
- A kto jest drugim kierowca?- pytam
- Carter i to też jest jego auto- odpowiada mi rudy chłopak
Patrzę przez przednią szybę na czarne BMW. O matko piękne jest! Nie znam się na modelach, ale na pewno było mega drogie.
Tak się kurde zastanawiam jak bardzo oni wszyscy są bogaci.
My też mamy dużo pieniędzy, ale z takim Black'iem, Mason'em czy Matt'em....
Ale dobra już nie myślę o tym, bo dojeżdżamy na Miami Beach.
Jaka ona jest piękna!!
CZYTASZ
Odległa
Teen FictionOlivia Martin brunetka na co dzień mieszka w internacie w Londynie,przyjechała do Miami na bal i wakacje do swojego brata bliźniaka. Myślała,że to będą zwykłe wakacje. Cóż nic bardziej mylnego... Poznała tam 6 przystojnych kumpli brata. Cóż nie taki...