Po skończonej rozmowie zeszłam na dół, no i jak zawsze siedzi tam szóstka rozrośniętych chłopców. Nic nowego nawet już się do nich przyzwyczaiłam...ale dziwne nawet ich nie słyszałam.
Ledwo przekraczam próg salonu, a już mnie widzi Mason. Podchodzi do mnie i łapie mnie za ramiona.
- Oooo Vi dobrze,że już jesteś- ucieszył się na mój widok- potrzebuje pogadać z kimś na moim poziomie
- To raczej musiałbyś pogadać z przedszkolakiem- odpowiada mu Carter
Jego komentarz bardzo mnie rozbawia,dlatego parskam śmiechem,ale widząc minę szarookiego szybko przykładam rękę do ust.
- Dzięki młoda Martin, a myślałem że jesteśmy kumplami- mówi z wyrzutem
- Ej ej ej od mojej królowej to ty się odpierdol to moja kumpela- zza rogu wychodzi oburzony Matt i zgarnia mnie ramieniem do swojej klatki piersiowej
- OMG tylko się nie pobijcie- przewraca oczami Ben,a reszta się śmieje
No w takich dobrych nastrojach siadamy całą ósemką na kanapach i oglądamy telewizor.
-Ej, a bo ja mam pytanie gdzie ty byłaś jak cię nie było??- pyta nagle Matt
- W sensie?- nie do końca rozumiem jego pytanie
- Noo,bo jesteśmy już tu parę godzin. No i zastanawiam się co było tak ważne,że nie przyszłaś do mojej zajebistej osoby dużo wcześniej- tu ściszył głos, ale i tak go było słychać- Jakby do tych bałwanów to rozumiem czemu nie przyszłaś, ale do mnie
Wiec, w odpowiedzi też ściszyłam głos
- No sorka no, ale rozmawiałam z moją blondynką- udaje skruchę - musisz mi wybaczyć,że zostawiłam cię z nimi. No,ale ona miała ploteczki, duuużo ploteczek!!
- Dobra to jak mi powiesz te ploteczki to jestem w stanie ci wybaczyć,że zostawiłaś mnie z tymi amebami- wystawia rękę w moją stronę, a ja mu przybijam piątkę
- Deal
- Wy zdajecie sobie sprawę,że my was słyszymy. Prawda?!- przypomina nam o ich obecności Liam
- No i że niby my ameby - podnosi jedną brew Black-Smith wiesz co to w ogóle jest?
-Oczywiście,że wiem kapitanie! I dlaczego w ogóle podsłuchujecie nasze rozmowy- oburza się mój przyjaciel- to są prywatne rozmowy. Poprzyj mnie
Szturcha mnie łokciem
- Tak oczywiście Smith ma rację- udaje poważną, Zack się na mnie patrzy
- Jadłaś już coś?
I tym pytaniem właśnie zepsuł i atmosferę i mój nastrój
- Emmm jeszcze... nie - mówię nie wyraźnie
- To na co czekasz jest 17 - podnosi jedną brew, skubany posiada tę umiejętność
- No przecież zaraz pójdę- przewracam oczami - na razie nie jestem głodna
- Olivia...
- Zack...- zaczeliśmy się mierzyć wzrokiem - nie jesteś moją matką, jak będę głodna to pójdę coś zjeść
- Dobrze wiem,że nie pójdziesz?! Rozmawialiśmy już o tym
- Możesz przestać!! - podniosłam lekko głos
- Nie przestanę póki nie pójdziesz czegoś przekąsić
- Miło,że się martwisz ale nie potrzebnie - mówię sarkastycznie
- Właśnie że potrzebnie, nie pozwolę ci znowu sobie tego zrobić- mówi mocnym głosem
Przez chwilę mierzymy się wzrokiem. Dopóki nie odrywa mnie od tego podstawiony mi pod nos talerz ze... spaghetti??
Patrzę na ktosia który mi go podał i okazuje się nim Carter?? A to zaskoczenie
- Smacznego Jaskółko - uśmiecha się do mnie kącikiem ust - my będziemy już lecieć - te słowa kieruje do Zack'a i patrzy na resztę chłopaków znacząco na co od razu również się podnieśli
- Nie no co wy możecie siedzieć, ja i tak zaraz idę do siebie- mówię między kęsami, cóż może faktycznie byłam troszkę głodna.
Ale z pewnością się nie przyznam.- I tak już jest późno, a jutro trzeba wstawać- patrzy się w moje oczy Carter - Pamiętajcie panowie, że jutro przychodzicie na 7, mamy trening z rana.
- Tak jest kapitanie- mówią chórem
Krótko się żegnamy po czym większość z nich wychodzi. Zostaje tylko Matt, który przytula mnie dłużej i mówi mi na ucho
- Przyjadę jutro po ciebie pojedziemy do galerii i pogadamy. Nie przyjmuje odmowy- nie daje mi czasu na odpowiedź, całuje mnie w policzek i rusza biegiem do czarnego BMW Carter'a.
Chichocząc pod nosem, odwracam się w stronę mojego bliźniaka.- Przepraszam - mówimy w tym samym czasie
Boże my nie potrafimy się ze sobą kłócić, nasza najdłuższa kłótnia trwała 3 dnii.Rozkłada ramiona, a ja się w nie wtulam.
- Proszę obiecaj mi,że nie będziesz przy nich poruszać już tego tematu- mówię coś co od razu mi się nie spodobało
- Wiem wybacz SERIO, po prostu tak mi jakoś to wyszło- mówi ze skruchą - a ty mi obiecaj,że nie będziesz już tak robić
- Noo dobra
Naszą rozmowę przerywa dźwięk otwierania drzwi.
- No witam moje dzieci kochane- podchodzi do nas
- No witam witam - odzywam się pierwsza- tak się zastanawiam czy ty tu w ogóle mieszkasz!?
- Haha widzę córuś,że żarciki ci się wyostrzyły- mówi sarkazmem, sarkazm w naszej rodzinie jest dość często używany.
Zack parska śmiechem
- No i co chciał dyrektor??- pyta mój głupszy brat
- A nie nie mogę wam powiedzieć, prosił o dyskrecję- puszcza nam oczko- ale spokojnie nie długo się dowiecie. Na razie musicie żyć w niewiedzy.
Zack robi zbolałą minę.
- I jak ja teraz przeżyje!!- Dzieciaku jakoś sobie poradzisz - klepie go po plecach- to co popcorn i kolejny odcinek Wiedźmina
- Takk- krzyczymy chórem, Wiedźmin to jest nasz serial, który oglądamy całą naszą trójką.
Jak uzgodniliśmy tak zrobiliśmy.
Siedzimy na kanapie.
Ja jestem pomiędzy bratem, a ojcem przykryta kocykiem.
Na szczęście,że skoro ja siedzę na środku to mi trafił się ten zaszczyt trzymania miski z popcornem.Oglądamy już nie wiem,który odcinek bo tak bardzo się wciągnęliśmy, że przestaliśmy liczyć.
Akcja jest mocna, dzieje się dzieję!!
Gdy na ekranie pokazały się napisy końcowe, nasz tata wstał z kanapy i oznajmił,że 11 w nocy to idealna godziny żeby iść do łóżek.
Wyjątkowo się z nim nie kłóciliśmy, bo z tym nasz staruszek ma rację. Wiec, bez zbędnych słów poszliśmy do siebie na górę. Po mojej wieczornej rutynie, zakopuje się w pościeli.
Moja ostatnia myśl ma związek z tym czego dowiem się z ust mojego zwariowanego przyjaciela. Rany, ale ja się cieszę że go poznałam.
Z uśmiechem na ustach oddaje się w objęcia Morfeusza.

CZYTASZ
Odległa
JugendliteraturOlivia Martin brunetka na co dzień mieszka w internacie w Londynie,przyjechała do Miami na bal i wakacje do swojego brata bliźniaka. Myślała,że to będą zwykłe wakacje. Cóż nic bardziej mylnego... Poznała tam 6 przystojnych kumpli brata. Cóż nie taki...