Rozdział 20

1.5K 33 5
                                        

Po skończonej rozmowie zeszłam na dół, no i jak zawsze siedzi tam szóstka rozrośniętych chłopców. Nic nowego nawet już się do nich przyzwyczaiłam...ale dziwne nawet ich nie słyszałam.

Ledwo przekraczam próg salonu, a już mnie widzi Mason. Podchodzi do mnie i łapie mnie za ramiona.

- Oooo Vi dobrze,że już jesteś- ucieszył się na mój widok- potrzebuje pogadać z kimś na moim poziomie

- To raczej musiałbyś pogadać z przedszkolakiem- odpowiada mu Carter

Jego komentarz bardzo mnie rozbawia,dlatego parskam śmiechem,ale widząc minę szarookiego szybko przykładam rękę do ust.

- Dzięki młoda Martin, a myślałem że jesteśmy kumplami- mówi z wyrzutem

- Ej ej ej od mojej królowej to ty się odpierdol to moja kumpela- zza rogu wychodzi oburzony Matt i zgarnia mnie ramieniem do swojej klatki piersiowej

- OMG tylko się nie pobijcie- przewraca oczami Ben,a reszta się śmieje

No w takich dobrych nastrojach siadamy całą ósemką na kanapach i oglądamy telewizor.

-Ej, a bo ja mam pytanie gdzie ty byłaś jak cię nie było??- pyta nagle Matt

- W sensie?- nie do końca rozumiem jego pytanie

- Noo,bo jesteśmy już tu parę godzin. No i zastanawiam się co było tak ważne,że nie przyszłaś do mojej zajebistej osoby dużo wcześniej- tu ściszył głos, ale i tak go było słychać- Jakby do tych bałwanów to rozumiem czemu nie przyszłaś, ale do mnie

Wiec, w odpowiedzi też ściszyłam głos

- No sorka no, ale rozmawiałam z moją blondynką- udaje skruchę - musisz mi wybaczyć,że zostawiłam cię z nimi. No,ale ona miała ploteczki, duuużo ploteczek!!

- Dobra to jak mi powiesz te ploteczki to jestem w stanie ci wybaczyć,że zostawiłaś mnie z tymi amebami- wystawia rękę w moją stronę, a ja mu przybijam piątkę

- Deal

- Wy zdajecie sobie sprawę,że my was słyszymy. Prawda?!- przypomina nam o ich obecności Liam

- No i że niby my ameby - podnosi jedną brew Black-Smith wiesz co to w ogóle jest?

-Oczywiście,że wiem kapitanie! I dlaczego w ogóle podsłuchujecie nasze rozmowy- oburza się mój przyjaciel- to są prywatne rozmowy. Poprzyj mnie

Szturcha mnie łokciem

- Tak oczywiście Smith ma rację- udaje poważną, Zack się na mnie patrzy

- Jadłaś już coś?

I tym pytaniem właśnie zepsuł i atmosferę i mój nastrój

- Emmm jeszcze... nie - mówię nie wyraźnie

- To na co czekasz jest 17 - podnosi jedną brew, skubany posiada tę umiejętność

- No przecież zaraz pójdę- przewracam oczami - na razie nie jestem głodna

- Olivia...

- Zack...- zaczeliśmy się mierzyć wzrokiem - nie jesteś moją matką, jak będę głodna to pójdę coś zjeść

- Dobrze wiem,że nie pójdziesz?! Rozmawialiśmy już o tym

-  Możesz przestać!! - podniosłam lekko głos

- Nie przestanę póki nie pójdziesz czegoś przekąsić

- Miło,że się martwisz ale nie potrzebnie - mówię sarkastycznie

- Właśnie że potrzebnie, nie pozwolę ci znowu sobie tego zrobić- mówi mocnym głosem

Przez chwilę mierzymy się wzrokiem. Dopóki nie odrywa mnie od tego podstawiony mi pod nos talerz ze... spaghetti??

Patrzę na ktosia który mi go podał i okazuje się nim Carter?? A to zaskoczenie

- Smacznego Jaskółko - uśmiecha się do mnie kącikiem ust - my będziemy  już lecieć - te słowa kieruje do Zack'a i patrzy na resztę chłopaków znacząco na co od razu również się podnieśli

- Nie no co wy możecie siedzieć, ja i tak zaraz idę do siebie- mówię między kęsami, cóż może faktycznie byłam troszkę głodna.
Ale z pewnością się nie przyznam.

- I tak już jest późno, a jutro trzeba wstawać- patrzy się w moje oczy Carter - Pamiętajcie panowie, że jutro przychodzicie na 7, mamy trening z rana.

- Tak jest kapitanie- mówią chórem

Krótko się żegnamy po czym większość z nich wychodzi. Zostaje tylko Matt, który przytula mnie dłużej i mówi mi na ucho

- Przyjadę jutro po ciebie pojedziemy do galerii i pogadamy. Nie przyjmuje odmowy- nie daje mi czasu na odpowiedź, całuje mnie w policzek i rusza biegiem do czarnego BMW Carter'a.
Chichocząc pod nosem, odwracam się w stronę mojego bliźniaka.

- Przepraszam - mówimy w tym samym czasie
Boże my nie potrafimy się ze sobą kłócić, nasza najdłuższa kłótnia trwała 3 dnii.

Rozkłada ramiona, a ja się w nie wtulam.

- Proszę obiecaj mi,że nie będziesz przy nich poruszać już tego tematu- mówię coś co od razu mi się nie spodobało

- Wiem wybacz SERIO, po prostu tak mi jakoś to wyszło- mówi ze skruchą - a ty mi obiecaj,że nie będziesz już tak robić

- Noo dobra

Naszą rozmowę przerywa dźwięk otwierania drzwi.

- No witam moje dzieci kochane- podchodzi do nas

- No witam witam - odzywam się pierwsza- tak się zastanawiam czy ty tu w ogóle mieszkasz!?

- Haha widzę córuś,że żarciki ci się wyostrzyły- mówi sarkazmem, sarkazm w naszej rodzinie jest dość często używany.

Zack parska śmiechem

- No i co chciał dyrektor??- pyta mój głupszy brat

- A nie nie mogę wam powiedzieć, prosił o dyskrecję- puszcza nam oczko- ale spokojnie nie długo się dowiecie. Na razie musicie żyć w niewiedzy.

Zack robi zbolałą minę.
- I jak ja teraz przeżyje!!

- Dzieciaku jakoś sobie poradzisz - klepie go po plecach- to co popcorn i kolejny odcinek Wiedźmina

- Takk- krzyczymy chórem, Wiedźmin to jest nasz serial, który oglądamy całą naszą trójką.

Jak uzgodniliśmy tak zrobiliśmy.

Siedzimy na kanapie.
Ja jestem pomiędzy bratem, a ojcem przykryta kocykiem.
Na szczęście,że skoro ja siedzę na środku to mi trafił się ten zaszczyt trzymania miski z popcornem.

Oglądamy już nie wiem,który odcinek bo tak bardzo się wciągnęliśmy, że przestaliśmy liczyć.

Akcja jest mocna, dzieje się dzieję!!

Gdy na ekranie pokazały się napisy końcowe, nasz tata wstał z kanapy i oznajmił,że 11 w nocy to idealna godziny żeby iść do łóżek.

Wyjątkowo się z nim nie kłóciliśmy, bo z tym nasz staruszek ma rację. Wiec, bez zbędnych słów poszliśmy do siebie na górę. Po mojej wieczornej rutynie, zakopuje się w pościeli.

Moja ostatnia myśl ma związek z tym  czego dowiem się z ust mojego zwariowanego przyjaciela. Rany, ale ja się cieszę że go poznałam.

Z uśmiechem na ustach oddaje się w objęcia Morfeusza.

OdległaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz