Jedna lampka wina – tyle alkoholu wlała w siebie Vanessa. Oczywiście miała ochotę na więcej, najlepiej na zalanie się w trupa, ale troskliwa ręka Oziasa odpędzła jej własną od nowych porcji płynnego odprężenia.
Czemu Księżniczka Zmarłych i Przeklętych sięgnęła w ogóle po alkohol?
Winowajcą okazało się pierwsze pytanie, zawierające właśnie owy tytuł, które zadała jej bogini miłości i piękna:
– A gdzie twój wybranek, Księżniczko Zmarłych i Przeklętych?
Super. Naprawdę super.
Vanessa nie tylko zrozumiała, że inne bóstwa posiadały stuprocentową pewność kim naprawdę była i co potrafiła, ale i wiedzieli, że łączyło ją coś większego z czarnowłosym Secundosem Tylusa. I tak, spanikowała – otworzyła usta, ale nie wydostały się przez nie żadne słowa. Przez dobrą minutę wpatrywała się sparaliżowana w boginię, której niepewność zagościła na twarzy.
Pierwsza rozmowa i to w dodatku z Euphemią, boginią, z którą już wcześniej dostąpiła okazji na konwersację, a ona już nie dawała rady. I jak na złość Ozias zostawił ją samą tylko na moment, a Arlo zajął się rozmową z jakimiś Secundosami.
Wbijając paznokcie w wewnętrzną część dłoni, skupiła się na nieprzyjemnym bólu. Nie mogła uciec. Nie mogła. Całą siłą woli odgrodziła się na moment od gruzów przeszłości. To pomogło otrzeźwić umysł i najpierw przekazując Euphemi, że wyglądała promiennie po ciąży, aby zaskarbić sobie przychylność bogini, sprzedała bajeczkę o tym, że tak naprawdę nigdy nie był jej... wybrankiem, a połączył ich tylko wspólny interes oraz Moc Początku i Końca. Potem została wreszcie uratowana przez Oziasa, nim Euphemia zdążyła zadać następne pytanie, zapewne gorsze.
To właśnie po tym zdarzeniu wypiła pierwszą porcję wina, która najpierw została spróbowania przez jej własnego testera, a potem stanem wyglądającej jak przestraszone dziecko Vanessy zajął się Ozias, który odciągnął ją na stronę, z dala od ciekawskich spojrzeń bóstw i Secundosów.
– Vanesso, spokojnie – powiedział, kładąc dłonie na jej ramionach. Utkwił w niej głębokie spojrzenie, jednocześnie rozmasowując napięcie, które osiadło na barkach dziewczyny. – Uspokój oddech. Nic się nie dzieje.
– Właśnie, że tak – odparła, trzymając się za serce jedną ręką. Jej klatka piersiowa opadała i unosiła się za szybko. Przeszkadzało jej to w mówieniu. – Oni wszyscy... Oni wszyscy się dziwnie na mnie patrzą.
Ozias o mało się nie roześmiał. Widziała moment, w którym się powstrzymywał, mimo swojego złego samopoczucia. Nie zdobyła się jednak na zrobienie oburzonej miny. Na dotknięcie go w poszukiwaniu oparcia również.
– Dziwnie patrzą? Nie wydaję mi s...
– Tak – potwierdziła, cofając się o krok, chowając tym samym jeszcze bardziej przed innymi za filarem. Trzymanie lampki z winem przyszło Vanessie z wielkim trudem. Wyślizgiwała się z jej spoconej dłoni. Ozias odebrał od niej szkło i słuchał, gdy mówiła zduszonym tonem: – Na pewno myślą sobie o mnie nie wiadomo co. W ogóle nie przemyślałam tego, co im mówić, jak się zachowywać i co robić. Nie zainteresowałam się większym doedukowaniem o nich. Znam ich imiona, nazwy światów, najważniejszych stolic, ale nie mam pojęcia jacy są, rozumiesz? Nie wiem komu ufać, komu czegoś nie wygadać, a z kim zawrzeć większą znajomość. To jest tragedia. – Zaczerpnęła tchu. Myśli pędziły, rozbijały się i plątały na języku dziewczyny. Z trudem dobierała słowa, ponieważ one wszystkie zamierzały wydostać się na zewnątrz, a nie mogła podzielić się każdą naraz. I jeszcze dochodził ten dyskomfort w klatce piersiowej. Totalna masakra. – A w dodatku.... A w dodatku, to jest moje pierwsze publiczne przyjęcie, w którym muszę być naprawdę sobą i nie mogę się schować. Pierwsze, w którym mnie znają. Nastawiałam się pozytywnie. Starałam się myśleć, że będzie dobrze, ale nie jest. Czuję się okropnie. Zaraz się uduszę, a ta sukienka jest za mała. Jest tu tak okropnie duszno. Za duszno. – Przekazując mu to, najpierw odciągnęła szary materiał od ciała, a potem zaczęła się wachlować jedną dłonią, a drugą wskazała coś za jego plecami. – I widziałeś tych wszystkich ludzi o tam? Jest ich tak dużo. Tak dużo! Oni mnie znają, wiedzą co zrobiłam i mówili o mnie... Nazywali mnie... – Pokręciła ciężką głową, wypychając z niej słowa. Przybliżyła się do boga zmarłych i przeklętych, szepcząc rzęsiście: – Oziasie, dopiero co pojawiłam się wśród bóstw, to dopiero pierwszy dzień, pierwsze przyjęcie, a ja już mam ochotę uciekać, a przecież nie mogę uciekać. Nie mogę uciekać, ale nie dam rady. Nie dam rady.
CZYTASZ
Zdrajcy Wszechświata
FantasyCzęść trzecia serii „Wieź Gwiazd" *Książka 18+* „Nie uciekniesz. My damy ci spokój, ale inne rzeczy? Możesz się odgradzać wszystkimi znanymi sposobami, ale nie uciekniesz przed niczym, co zostało ci przeznaczone, Vanesso." Niech gwiazdy wam sprzyjaj...