★★★

69 8 3
                                    

Gdyby Vanessa miała scharakteryzować jednym zdaniem Selonię, byłoby to zdecydowanie: najbardziej rozświetlone miejsce w Roharis. Oczywiście w jakim dotychczas przebywała. Noc pomiędzy ścianami budynków zdawała się w ogóle nie istnieć. Wszystko było widoczne. Wyraźne. Sznury złotych lampionów nad jej głową ciągnęły się w nieskończoność i dyndały na wietrze, prowadząc przez stolicę nie w nieznane, a za, o dziwo, powolnymi krokami Leyli.

Siostrze Bastiana nigdzie się nie spieszyło. Po za tym, jak przekazała Vanessie, wolała nie wzbudzać podejrzeń – liczba strażników Shen patrolujących ulice należała do całkiem pokaźnych. Na własne oczy widziała, jak grupka mężczyzn w złotych płaszczach wyciąga kogoś ze speluny. Nie dane było jej dojrzeć twarzy ów ludzi, ponieważ Leyla ze względów bezpieczeństwa odciągnęła ją od krzyków. Bez dwóch zdań wydarzenia z Silesium odbiły się na całym Roharis. Vanessa nie doświadczyła takiego stanu podwyższonego zagrożenia w Otchłani. Już wiedziała czemu...

W każdym razie próbowała nie zawracać sobie tym głowy po raz milionowy. Przyszło jej to z łatwością, a dzięki Shen, która pragnęła nie zabierać mieszkańcom życia ze względu na ostatnie wydarzenia, mogła uczestniczyć we wszystkich atrakcjach wolności.

Jej uwagę zajmowały zapachy duszących przypraw, orzeźwiających perfum, słodkich kwiatów czy smażonego jedzenia. Spacerując u boku Leyli, wskazywała od czasu do czasu na obiekty jej chwilowego zachwytu: kolorowe witraże w oknach, za którymi rozgrywano gry karciane na poważne pieniądze; wirujące gwiazdy zwisające z zakrzywionych werand; dryfujące lampiony na porośniętej zielenią rzece przepływającej przez Selonie i wiele innych małych, ale zachwycających oko Vanessy szczegółów, dodających temu miastu czegoś, czego nie przeżyła nigdzie indziej.

Przechadzając się z między już umiarkowanie spokojnymi uliczkami, przechodząc po drewnianych pomostach, i obserwując magię kolorów, musiała przyznać Leyli rację. Stolica świata Shen była przepiękna. Bajkowa. Zachwycająca. Wręcz zapierała dech w piersiach.

Największą przeszkodą w tym wszystkim pełnili rolę ci uważni strażnicy. Zatrzymywali  przypadkowych przechodniów i prosili ich o okazanie zaproszenia lub wytłumaczenie swojego pobytu w mieście. Pilnowali każdej ulicy. Przyglądali się wszystkim, szukając zagrożenia. I okupowali przejścia między światami.

Vanessa miała już z nimi styczność, w Pałacu Trzech Bogiń czy Labiryncie, ale dopiero tutaj, dostała szansę na przyjrzenie się zupełnie innemu przejściu między światami.

Drogę przekroczył przed nimi beżowy kot w cętki, a kwadratowy plac wyrósł za rogiem sklepu z antykami. Otaczały go czerwone budynki, zapewne dla przybyszów z innych części Roharis. Zdumiona Vanessa nie wiedziała wcześniej czego się spodziewać. Na pewno nie dwóch, szerokich i wysokich słupów, połączonych łukiem, które rosły na środku placu. Przejście nie sprowadziłoby na nią gęsiej skórki, gdyby nie to, że wypełniała je biała, migocząca mgła. Poruszała się powoli, chaotycznie, jak zbierające się burzowe chmury, które po przekroczeniu pożerały swoje ofiary. Wyglądało na to, że mgła stanowiła pewnego rodzaju zaporę, która powstała przez obecną sytuację w Roharis.

Dziewczyna zatrzęsła się, pocierając zimne dłonie, chociaż nie doskwierał jej chłów. Nieprzyjemne uczucie ściskania żołądka wyprowadziło ją z równowagi i o mały włos nie potknęła się o bruk. W przeciwieństwie do niej, Leyla nie zatrzymała się. Nie spojrzała nawet w bok. Odrobinę za to przyspieszyła – najprawdopodobniej przez wzmożoną liczbę ludzi i słyszalne krzyki kłótni z niedaleka. Vanessa przybliżyła się do niej.

– Myślisz, że tu są? – zapytała jej Vanessa, kiedy skręcały w prawo, a przejście zniknęło jej sprzed oczu. Zerknęła jeszcze raz za siebie, ale uliczny bazar serwujący parujące posiłki zasłonił dziewczynie widok. Nie musiała kłopotać się ściszaniem głosu. Tutaj zgiełk Seloni rozkręcił się na dobre i zaatakował jej uszy. Musiała na chwilę je zakryć, dodając: – Że nas obserwują?

Zdrajcy WszechświataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz