Kolacje u Shen stanowiły dla Bastiana najlepszy moment w ciągu całego dnia. Wiadomo czemu – uczestniczyła w nich również Vanessa.
Od ich poprzedniej rozmowy zmieniło się dużo, nie zmieniając się jednocześnie w ogóle. Trudno było mu wypowiedzieć się na ten temat, zwłaszcza, że ich relacja dopiero co się odbudowywała. Na powrót obawiał się źle odezwać. Choćby pisnąć. Wykonać jakiś ruch, który mogła źle zinterpretować.
Starał się za dużo nie myśleć o nich, ale to zadanie czasami go przerastało. Zwłaszcza, gdy na nią patrzył. Szczególnie, gdy jego myśli zajmowała tylko ona. Przede wszystkim, gdy odnajdywał ją po drugiej stronie specjalnego połączenia. Srebrne Łańcuchy zabrały mu przez rozłąkę możliwość bezproblemowego i łatwego użycia tego cudownego złączenia ich Gwiazd, a teraz, po potwierdzeniu, również i dusz. Dlatego wręcz desperacko, po pary razy dziennie, zdarzało mu się sprawdzać czy dziewczyna jest po tej drugiej stronie. Od jej bezinteresownego aktu dobroci, w efekcie którego wyczerpała do cna Vitę, połączenie zdawało się słabnąć. Nie dziwił się, skoro nigdy nie wytężała tak swoich mocy.
W każdym razie, pomijając jego obsesję na punkcie bezpieczeństwa, zdrowia i samej Vanessy, wyjaśnili sobie wszystko, powiedzieli co miało zostać powiedziane. Zaczęli od nowa. Stawiali małe kroczki na nowej ścieżce i przede wszystkim, byli już razem – to najważniejsze, reszta przyjdzie z czasem, a do tego momentu Bastian będzie po prostu obok, wspierając ją w każdej podejmowanej przez nią decyzji.
On też musiał podjąć jakąś decyzję i to w sprawie wszystkiego. Zagrać rolę odpowiedzialnego, ogarniętego, myślącego Secundosa, a nie uciekającego chłopca objawiającego się swojego ojca.
Było to jednak trudne.
Zmiękł.
Bezpretensjonalnie zmiękł.
Nie mógł zaprzeczyć, że się nie zmienił. Stało się to jak z pstryknięciem palcami, tak szybko, że nie zdążył mrugnąć, a wpatrywał się w odbicie człowieka, który pierwszy raz od dawna miał większy cel. Cel, w którym nie mógł posługiwać się zniszczeniem, udawaniem i bólem. Czasami się w tym odnajdywał, czasami nie. Ważne, że nie zamierzał wracać do przeszłości.
Jedynie w ostateczności.
Z tego też powodu pokładał duże nadzieje w Shen i jej pomocy w odzyskaniu Przystani.
Przyjaciółka jego matki sprawiała wrażenie bardzo gościnnej. Odkąd pojawili się w Pałacu Marzeń wypełniała każde ich polecenie z uśmiechem i potrzebą ciepłej troski, zupełnie jak matka, którą dawno temu stracił. Mimo bólu, który łączył się w pakiecie z tym stwierdzeniem, Bastian nie pozwalał sobie na myśli o Asther. Musiał się skupić na aktualnym zadaniu – odzyskaniu Przystani.
Tego dnia, wraz z Vanessą, zamierzał włączyć Shen w wizję ich planu związanego z Przystanią i Tylusem. Dziwiło go, że bogini sama z siebie nie rozpoczęła rozmowy na ten temat. Chociaż z drugiej strony, Pani Niemożliwych Rzeczy rzadko wtrącała się w konflikty, a w dodatku, miała mnóstwo obowiązków, w tym przygotowywała się do Yeshary – przesilenia letniego, zbliżającego się do nich wielkimi krokami.
Akurat tak się złożyło, że przed kolacją trzeciego dnia pobytu u niej, dostali z Vanessą zaproszenie do uczestnictwa w comiesięcznym, organizowanym przez Shen, dniu audiencji oraz pokazie mocy, polegającym na spełnianiu marzeń.
Dosłownym, spełnianiu marzeń.
Ogromna, pozłacana sala, w której Shen przyjmowała swoich poddanych, na szczęście posiadała miejsce, gdzie mogli się ukryć przed wścibskimi oczami. Obserwowali w skupieniu przybywające i odchodzące tłumy zebranych, wciskając się w cień, jak w kryjówkę przed całym złem Wszechświata.
CZYTASZ
Zdrajcy Wszechświata
FantasyCzęść trzecia serii „Wieź Gwiazd" *Książka 18+* „Nie uciekniesz. My damy ci spokój, ale inne rzeczy? Możesz się odgradzać wszystkimi znanymi sposobami, ale nie uciekniesz przed niczym, co zostało ci przeznaczone, Vanesso." Niech gwiazdy wam sprzyjaj...