★★★

102 11 3
                                    

Siniec pod lewym okiem Victora stał się prawie niewidoczny – Leyla posmarowała go jakąś beżową mazią niewiadomego pochodzenia, która znajdowała się w worku pełnym ciast. Owy kolor trochę odchodził od naturalnej bladości Rogersona, ale plama po bójce stała się o wiele mniej widoczna.

Bastian miał załatwić im coś pożywnego, coś co nasyci ich na całą noc, a przyniósł ciasto. Nie to, że Victor tym gardził. Wręcz przeciwnie, zjadł porcję wyznaczoną mu przez Leylę, ale przy każdym kęsie okruszki zatykały mu w ściśnięty przełyk.

Za każdym razem, gdy próbował porozmawiać z ognistą dziewczyną o czymkolwiek ważnym, coś im przerywało lub przeszkadzało. Wszechświat próbował rozdzielić ich porozumienie. Może tym razem będzie inaczej?

Powoli przyzwyczajał się do trudnych warunków podróżowania, ale oduczenia się narzekania nie potrafił odpuścić, szczególnie, że doznawał wrażenia, że kurz i brud wchodzą mu pod paznokcie mimo nic nie robienia. Książę siedzący w kącie pomieszczenia zerknął mimochodem na swoje dłonie. Zostały trochę umazane czarną sadzą. Poruszył palcami. Nadal łapał się na tym, że czasami szukał sygnetów. Podobnie działo się z czerwonym płaszczem, a potem przypominał sobie co zrobił i wspomnienia ugadzały go w serce. Choć porzucenie garderoby do której się przywiązał było dla niego bolesne, Rogerson musiał przyznać, że czuł się o wiele lepiej po upozorowaniu własnej śmierci. Tylko ciekawość, co działo się w jego rodzinnych stronach nie dawała mu spokoju.

Ale nie zamierzał podążać jej śladem.

Odciął się.

Wreszcie.

– Myślisz, że poszedł ją odbić bez nas? – zapytał, nie mogąc znieść ciszy przesiąkniętej smrodem zgnilizny i stęchłego kamienia.

Skrzywił się przy wyprostowywaniu dotychczas zgarbionych pleców – skutki bijatyki z Bastianem dawały mu o sobie znać. Szybko o niej zapomniał przez szept Leyli:

– Nie wiem.

Spróbował rozeprzeć się na skrzyni z elegancką swobodą. Marnie mu to wyszło. Zamiast tego drewno zaskrzypiało i zagroziło załamaniem się. Przeniósł ciężar ciała na brzeg siedzenia i ponownie się zgarbił, wykrzywiając szyję w lewo.

– Nie wiesz?

Posłała mu spojrzenie z tych wątpliwych, mówiące mniej więcej: „Naprawdę chcesz testować moją cierpliwość?"

– Nie wiem zawsze wszystkiego, szczurze – zrugała go i ścisnęła miejsce między oczami, które przymknęła. – Vanessa... Ona sprawia, że Bastian staje się nieprzewidywalny. Nie potrafię go rozgryźć.

Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem.

– Mam podobnie z tobą.

Brwi Leyli poszybowały prawie do popękanego sufitu zarośniętego jakimś zielonym grzybem. Odchyliła się na skrzyni i skrzyżowała ramiona.

– Doprawdy?

– Tak. Masz w sobie dużo sprzeczności – zaczął swoją przemowę, jednocześnie mieląc nerwowo w dłoni dosyć sztywny materiał koszuli, którą wyczarowała dla niego Leyla. – Mówisz, że mnie nienawidzisz, ale patrzysz na mnie czasami w sposób nie związany do końca z nienawiścią. Grozisz mi sztyletami, ale nigdy nie spróbowałaś choć odrobinę głębiej przebić mi skóry, a jedynie ją nacinasz. Wściekasz się na mnie, chcesz się mnie pozbyć, ale nie masz zamiaru zostawiać mnie samego. Nie obchodzę cię, ale i tak zadajesz pytania; i tak chcesz mnie poznać. – Nabrał powietrza w płuca, uważnie dobierając następne słowa: – Twoje życie jest układanką, którą pragnę poskładać i zrozumieć. Pragnę odkryć twoje myśli, zdanie, resztę twojej historii. Pragnę cię naprawdę poznać, a wtedy będziemy mogli zrobić cokolwiek tylko chcemy.

Zdrajcy WszechświataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz