★★★

117 12 14
                                    

Dzień stopił się powoli w wieczór, a nieznośna, lepka duchota opadała ku ziemi, ustępujący letniemu ciepełku. Pojawił się również niesamowity wręcz, okiełznający zmysły hałas w postaci miliona insektów mieszkającego w dżungli. Zagłuszały one myśli Vanessy, a przyjemne ochłodzenie unoszące się z małej sadzawki przed nią, relaksowało ją, podobnie jak cichy plusk strumyka przebijającego się przez las. Maczała stopy w wodzie, przyglądając się soczystej zieleni życia, która dla niej śpiewała.

Po jej długim śnie, który powstał po potworym zmęczeniu związanym z używaniem mocy, wybrała się do lasu. Przebywając w kryjówce na obrzeżach Montero, do której zaprowadziła ich wszystkich Leyla, dziewczyna bawiła się roślinnością dla zabicia czasu. Przyśpieszała przyrost pobliskich fioletowych, niebieskich i różowych kwiatów, a następnie robiła z nich grube wianki i rzucała na tafle wody w sadzawce. Zdążyła zapleść już pięć i właśnie zabierała się do szóstego. Musiała zająć czymś ręce i czas, skoro Leyla zabrała Victora do pomocy – na początku sama chciała zgłosić się do pracy, ale Victor jako pierwszy zadeklarował swoje usługi. Z tego powodu Vanessa zapuściła się w las przy ruinach budynków niegdyś bogatszej dzielnicy Montero i czekała na posiłek. Nie czuła głodu, ale jej ciało musiało dostać nową dawkę pożywienia.

Po jakimś czasie, gdy słońce zaczęło się zniżać i zabarwiać niebo na pomarańczowo-różowy kolor, jej obecność i działania przyciągały zaciekawione zwierzęta, które nie zapuszczały się normalnie aż tak blisko ruin na obrzeżach. No i oczywiście Vita. To właśnie przez nią ściągnęła na siebie uwagę mieszkańców lasu.

Do zbiornika wodnego podlatywały paplające papugi, a motyle ochładzały jej twarz delikatnym trzepotaniem i przysiadywały na pozostałości jej sukienki. Pojawiły się też czerwono-błękitny kameleon na pniu pobliskiego drzewa, wyciągający język w poszukiwaniu brzęczących komarów oraz małpy skakające nad jej głową. W geście wsparcia albo jakiegoś uszanowania, zrzuciły jej na głowę kilka bananów. Przepędziły tym wszystkie zwierzęta i wprawiły Vanessę w lekki zawał serca. Dopiero na widok znajomych, żółtych owoców spadających z nieba, zdziwiona, uniosła twarz, napotykając stado czarnych ssaków zwisających na lianach. Wpatrywały się w nią świecącymi ślepiami. Przekrzywiały głowy w zaciekawieniu, bujając się na boki. I czekały w ciszy. Czekały aż zareaguje.

Vanessa, na początku lekko przestraszona, nie potrafiła się ruszyć. Przenosiła spojrzenie to na nie, to na dojrzałe banany w czarne plamki, zastanawiając się jak się im odwdzięczyć. Dzięki mocom Vity mogła wytworzyć więcej owoców, ale żadnego bananowca w pobliżu nie dostrzegła. Nie wyczuła też również potrzeby wsparcia ich organizmów. Małpy były zdrowe i zadziwiająco spokojne.

Wreszcie ukończony wianek w jej rękach udzielił Vanessie odpowiedzi.

Uśmiechnęła się pod nosem i nawiązując kontakt wzrokowy z najbliższą małpą, wynurzyła nogi z wody i wyciągnęła ręce w niebo, oferując jej ozdobę ze świeżych kwiatów. Dopiero w tym momencie zwierzęta zapoczątkowały wydawanie z siebie krótkich, wysokich i głośnych odgłosów, a jedna z nich wylądowała na dwóch nogach obok Vanessy. Zwierzę okazało się równie niepewne co Vanessa, a potem odkryło przed nią niespodziankę – małą małpkę przyczepioną do swoich pleców, która zerknęła zza głowy mamy.

Vanessa wstrzymała oddech, zachwycona małym stworzonkiem. Wyciągnęła ponownie zachęcająco wianek, uśmiechając się przy tym. Jej serce pędziło w niepewności, a małpia mama przyczłapała do niej nieśmiało, ujawniając następny, ciekawy fakt – jej owłosienie nie było czarne, jak na początku pomyślała, a ciemnofioletowe. Zapewne w świetle dnia wyglądałoby jaśniej.

Zszokowana taką nad naturalnością zwierzęcia, straciła na jedno uderzenie serca moment, a małpa wykorzystała go i chwyciła palcami wianek. Wpatrując się głęboko w brązowe oczy zwierzęcia, Vanessa puściła zrobione przez siebie dzieło i wycofała się, żeby go nie przestraszyć. Małpa przyłożyła wianek do nosa, powąchała go, a następnie podała swojemu dziecku na plecach. Vanessa się rozpłynęła.

Zdrajcy WszechświataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz