★★★

97 11 20
                                    

Każdy dzień w Neverost wyglądał dla niej tak samo, a mimo to, nigdy do końca nie wiedziała czego mogła się spodziewać. Dzień w dzień zostawała obdarowywana nowymi podarunkami, wizjami przyszłości, plotkami i, na szczęście, coraz mniejszą liczbą podejrzliwych spojrzeń ze strony dworzan boskiego dworu. Chociaż po ostatniej wizycie w mieście i brutalności Oziasa, uwaga kierowana na nią ponownie się wzmożyła.

Nie zdziwiła się, gdy Darius dostarczył jej zaproszenie schowane w szarej kopercie. Cóż, takiej niespodzianki jeszcze nie doświadczyła. Ozias, nadawca zaproszenia, zaskoczył ją nieplanowanym obiadem w oranżerii Twierdzy Końca. Kiedyś może i uczestniczyłaby w owym posiłku z ekscytacją godną zafascynowanego dziecka, ale po tym, co uczynił...

Po tym wolała stać z boku przez jakiś czas.

To jednak nie zwalniało jej z obowiązku pojawienia się we wskazanym miejscu i o wskazanym czasie, w związku z czym, kilka minut przed czternastą do jej pokoju zapukano. Nim odpowiedziała, wiedziała już, że to jej osobisty strażnik. Dlatego nie zdziwiła się, widząc jego lekko utykającą poświatę majaczącą w półcieniu. Podeszła do niego bliżej. Darius chylił z trudem czoło, a Vanessa wstrzymała oddech. Jego twarz... Jego twarz była opuchnięta i cała w siniakach oraz rozcięciach.

Ręka dziewczyny sama powędrowała w jego stronę, ale zatrzymała się milimetry przed nim. Zamiast go dotknąć, wyszeptała:

– Dariusie, tak mi przykro. Twoja twarz...

– To nic – zbył ją szybko. Chrapliwość w jego głosie nie dawała jej spokoju. – Nie powinno być ci przykro, Księżniczko.

– Proszę, mów mi po imieniu. I jest mi przykro. I... I przepraszam.

Mężczyzna starał się uśmiechnąć, ale jego wargi nie współpracowały i wykrzywiły się w bolesny sposób. Serce dziewczyny zakrwawiło na jego próbę zminimalizowania grymasu.

Darius położył dłoń na rękojeści miecza.

Tego samego miecza, który odebrał mu towarzyszy.

– Vanesso, to naprawdę nie twoja wina. Pełna odpowiedzialność za twoje i ich życie, spoczywa na mnie. Nie dopilnowałem cię, zareagowałem za wolno, nie wypełniłem moich obowiązków. Powinienem wspiąć się od razu na tą górę gruzu i przeskoczyć na drugą st...

– Sam zostałeś ranny. Masz więcej zadrapań niż ja. Siniaków schowanych pod tą stertą żelaza na pewno też.

– Ja nie jestem nikim ważnym – upierał się, kręcąc zawzięcie głową. – Moje życie się nie liczy.

– Oczywiście że się liczy – oburzyła się, ściągając ku sobie brwi. – Każde życie się liczy. Mówisz coś takiego osobie, która nim włada. Muszę mieć w takim razie rację, prawda?

Zniekształcony śmiech wydostał się przez jego wargi.

– Ty zawsze masz rację, Księ... Vanesso.

Uśmiechnęła się do niego blado i potarła delikatnie jego ramię okutę w kolczugę. Umięśnione ciało mężczyzny napięło się przez jej bezpośredność.

A może przez co innego?

Wychodząc z komnat, dwójka jej nowych strażników, których widziała już rano, czekała na nią, stojąc na baczność. Na marne próbowała złapać z nimi kontakt wzrokowy. Ignorowali jej obecność w takim samym stopniu jak poprzedni.

– Znasz ich? – zapytała cicho, zerkając dyskretnie za siebie.

Darius idący zdecydowanie zbyt prosto i prężnie, jak na jego utykającą, lewą nogę, nie spojrzał na swoich podwładnych.

Zdrajcy WszechświataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz