★★★

118 11 4
                                    

Plan Victora wymagał nie tylko sfingowania jego śmierci, ale i zrobienia małego... bałaganu. Zanim upozoruje własną śmierć trochę namiesza, wzbudzi skandal, okłamie parę osób i postara się naprawdę nie stracić życia z rąk jego „narzeczonej".

Czyli nic nowego.

Nigdy nie widział jej w takim szoku lub kipiącej, skrywanej złości. Próbowała zminimalizować drżenie dłoni podczas przymierzania pierścionków i na siłę starała się, aby wściekłość nie przenikała do jej oczu lub na twarz. Całkiem dobrze jej to wychodziło. Obdarzała jubilera jedwabistymi odpowiedziami i uśmiechała się niewinnie. Raz nawet się zaśmiała. Rogerson musiał przyznać, że umiała grać w takim samym stopniu co on.

Elementy niezadowolenia dostrzegał jedynie w jej spiętym ciele i w momentach, kiedy jubiler na nich nie patrzył. Wtedy to ona przeniosła spojrzenie na niego, a ogień w czerwonych źrenicach tej pięknej kobiety mówił jedno – pożałuje tego. Wbijała mu też paznokcie w ciało, kopnęła go dwa razy w stopę i zdzieliła pod żebro. Raz nawet sięgnęła po jeden ze swoich sztyletów, kiedy zaczął przejeżdżać dłonią po jej plecach.

Mimo to trzymał ją blisko siebie, żeby lepiej odegrać ich... zakochanie. Łapał ją co jakiś czas za dłoń, złożył nawet delikatny pocałunek na jej kostkach albo odgarnął pasemko włosów za ucho, a Leyla, za każdym razem, drętwiała coraz bardziej. Drżała coraz bardziej. Dosłownie gotowała się od środka coraz bardziej.

Zdecydowanie podsycał jej złość, ale ich przedstawienie musiało wyglądać wiarygodnie i przekonująco. Nie bez powodu przyprowadził ją do sklepu z biżuterią największego plotkarza wśród tej profesji w Londynie.

Wybrała najdroższy pierścionek z całego sklepu – złoty, z dużym, czerwonym rubinem, okalany mniejszymi diamentami. Nie wyglądał na zaręczynowy, ale Rogersona to nie obchodziło – miał się podobać Leyli. Założył natomiast, że wybrała go specjalnie, myśląc, że zdenerwuje go astronomiczną ceną. Szkoda tylko, że Victor nie zapłaci za nic z własnej kieszeni – wszystkie koszta stworzone przez niego, poniesie król i jego skarbiec. Książę uśmiechnął się pod nosem. To taka... mała zemsta.

Mężczyzna ich obsługujący zniknął na zapleczu, a czarnowłosa stojąca przed nim zdjęła z twarzy maskę małomównej, potulnej kobiety. Odwróciła się raptownie i w mgnieniu oka przyparła go do ściany, podkładając pod brodę jeden ze sztyletów. Książę uderzył boleśnie tyłem głowy o drewno, a ostry przedmiot wbijał się w jego szyję.

– Co ty, kurwa, wyprawiasz? – zapytała wściekłym, ściszonym głosem, a dłoń, którą przyciskała go do ściany, zaczęła się nagrzewać.

Z uniesionymi rękoma, próbował obniżyć twarz, aby móc spojrzeć jej w oczy. W rezultacie przycisnęła mocniej ostrze. Wyraźnie czuł szpiczasty koniec gotowy przebić mu tchawicę. Z trudem przełknął ślinę, przypominając jej zduszonym szeptem:

– Spokojnie, to tylko część tego, o co cię prosiłem, a ty się zgodziłaś w zamian za nakłonienie Vanessy do powrotu.

– Nie powiedziałeś mi, że tak to będzie wyglądać – wysyczała, przejeżdżając zimnym końcem broni w dół jego szyi, malując szlaki, które po głębszym wciśnięciu stałyby się kraterami wypełnionymi krwią.

– Przepraszam, ale gdybym to zrobił, nie zgodziłabyś się na tą rolę.

Odkleiła Łamacz Serc od księcia. Pociągnęła za jego koszulę, aby się zniżył i spojrzał w jej rozżarzone od wściekłości oczy. Ich twarze znajdowały się milimetry od siebie. Victor nienawidził się za to co poczuł.

Rolę? To jest dla ciebie pierdolona gra w teatrze? Bawisz się mną, teatralna divo? – Wskazała bronią na przejście na zaplecze. – Ten mężczyzna na pewno pobiegnie po naszej wizycie do kogoś innego, powiedzieć co tu się stało, a wiadomość, że jesteś zaręczony, rozniesie się jak zaraza.

Zdrajcy WszechświataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz