★★★

56 6 0
                                    

Pierwsze spotkanie Leyli z demonusem zakończyło się prawie przemienieniem jej w to coś. Potwór z wypukłymi, czarnymi żyłami, z otwartą paszczą zbryzganą posoką, pragnął jej krwi. Ugodzenie go kilka razy pod żebra, przebicie serca, podpalenie ciała albo poderżnięcie gardła, nie wystarczyło, by się zatrzymał. Rany się zasklepiły, ogień trawił jego ciało, ale krótko później skóra się zrastała, pochłaniając skutki jej mocy. Leyla traciła siły na próby morderstwa tego wynaturzenia. Na szczęście ktoś krzyknął do niej, że musiała odcinać mu głowę za pomocą miecza z dodatkiem Kamieni Otchłani wtopionymi w klingę. Dostała jeszcze więcej szczęścia od Przeznaczenia, ponieważ demonus, które próbowała się pozbyć, pochodził z Otchłani – jego szara peleryna przy zbroi oraz miecz nadal przyczepiony do boku, pomogły Leyli w identyfikacji oraz pozbyciu się go na dobre.

Mgła, w której schowały się potwory zniknęła, a zdyszana Leyla odkryła, że demonusy się wycofały. Odeszły przez szczeliny lub zaokrąglonymi przejściami do innego skrzydła Sanktuarium. Przy okazji wyszedł również na jaw pomocnik, który walczył z nią dzielnie w zapadniętym do połowy skrzydle.

– Leyla?

Ognista dziewczyna uspokajała oddech po walce. Odwróciła głowę, widząc znaną jej twarz Secundoski, z którą nie raz bawiła się do rana.

– Tak, to ja, Zolu – odparła, przecierając spocone czoło.

Zola kopnęła demonusa, którego zgładziła Leyla. Przeszła nad nim, ciężko sapiąc:

– Myślałam... Myślałam, że działasz z Tylusem.

Leyla parsknęła niekontrolowanym śmiechem.

– No widzisz jak można się pozytywnie zaskoczyć?

Uśmiechnęła się, wycierając o spodnie klingę zbryzganą czarną krwią. Miecz nie był taki ciężki. Żołnierze Otchłani posługiwali się długimi, lecz cienkimi mieczami o ostrych brzegach. W ostrze wtopiono Kamień Otchłani, a często rękojeść również zdobił ten szary materiał. Leyla uprzednio wpatrująca się w tą broń z zainteresowaniem uniosła twarz:

– Skąd wiedziałaś, że potrzeba miecza z Otchłani?

– Powiedział mi to jeden z nich. Ten z białą nicią w pelerynie, osobisty strażnik Vanessy.

Ciekawe. Wiedza Zoli stanowiła poważny argumet w sprawie zdrady Oziasa, ktróremu złożył przysięgę lojalności, ale co to interesowało Leylę? Nic. To nie jej sprawa.

– Wiesz coś o nich więcej? O tych wynaturzeniach?

Zola krótko streściła jej wszystko, co usłyszała, a Leylę zatkało. Jej ojciec stworzył potwory i zamierzał...

Aby odpędzić od siebie złe myśli, zapytała z kocim uśmiechem:

– Używałaś podcięcia jak cię uczyłam?

Zola odwzajemniła gest.

– Tak. Chociaż mieczem wychodzi to trudniej i wolniej niż sztyletem.

– Masz rację. Wiesz, że preferu...

Nie mogła dokończyć.

Ziemia poważnie się zatrzęsła. Wyciągnięcie na boki ramion nie przyniosło pożądanych efektów. Leyla musiała przykucnąć. Strop niebezpiecznie się zachwiał, a okruchy budowli posypały się na jej głowę. Przeczucie, że niedługo skrzydło zawali się kompletnie, kazało jej uciekać.

– Uciekamy! – krzyknęła do Zoli, a następnie popędziła do najbliżej dziury w ścianie.

Leyla rzuciła miecz z Otchłani przez szczelinę, w następnej kolejności przecisnęła się przez nią i pomogła Zoli idącej w ślad za nią. Obie znalazły się na dworzu w momencie, w którym sufit się zapadł. Podmuch zawaliska odepchnął je w tył, a tumany kurzu wzbiły się w nocne powietrze. Pył pokrył jej spocone ciało i wpadł do oczu oraz gardła. Drażnił mocno. Zaczęła kaszleć. Zola również.

Po pozbyciu się nieprzyjemnych doznań, machnęła dłonią, odpędzając od siebie kurz i siwą mgłę. Musiała przerzedzić obraz przed oczami, a gdy to zrobiła i stanęła twarzą do miasta, zobaczyła coś, co ją przeraziło.

Demonusy.

Pojawiło się ich więcej.

Maszerowały w dwóch oddziałach, wychodząc z rozwidleń Montero, a ludzie na ich drodzę uciekali w popłochu z wyraźnie słyszalnym krzykiem niesionym za pomocą nocnego wiatru.

Tylus posłał swoje potwory do miasta, aby te sprowadziły posiłki.

Zdrajcy WszechświataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz