★★★

66 10 0
                                    

Nad Pałacem Marzeń wisiał różowy wschód słońca, gdy Leyla i Vanessa wróciły do jego okrągłych murów. Wdrapanie się po schodach okazało się o wiele bardziej wyczerpujące niż powinno, szczególnie, że Vanessa zapragnęła wykąpać się, zmyć z siebie nadmiar potu i rozgrzać ciało po zjeździe mocy, ale wpierw musiała doczłapać się do drzwi swoich komnat. Leyla oczywiście pomogła jej tam dojść. Postała z nią trochę przed wejściem, trzymając za ramiona – upewniła się, że Vanessa nie upadnie, a jej charczący oddech zamieni się w spokojne korzystanie z płuc. Ostatecznie wypuściła ją i już odwracała się, żeby ruszyć do siebie, gdy Vanessa zatrzymała ją ponownie, mówiąc:

– Leylo, ja... Dziękuję za twoją pomoc i towarzystwo. To co się tam stało...

– Wiem – odparła, uśmiechając się szeroko. Zrozumiały się bez słów, kiwając krótko głowami. Leyla ponownie do niej podeszła i pogładziła po ramieniu. Takie... beztroskie okazywanie uczuć nie należało do jej znaków rozpoznawalnych. Ciepły, łagodny, wręcz troskliwy głos również: – Odpocznij, dobrze?

Vanessa odwzajemniła uśmiech, ponownie kiwając. Jej głowa na chwilę opadła, odnajdując gorset Leyli i ciekawe zjawisko, które zaobserwować już wcześniej.

– Kazałaś rzemieślnikowi zrobić identyczny?

Rozluźniona postawa Leyli uległa diametralnej zmianie. Położyła dłoń na czerwonej rękojeści, a złoto ostrza zabłysło gwieździstym światłem w płomieniach pochodni, gdy wyjęła sztylet zza paska. Wpatrywała się w niego z uśmiechem tak szerokim, że uleczył jakąś poharataną część duszy Vanessy.

– Nie... On. To ten sam.

– Ten sam, który się zgubił? – zapytała i usłyszała krótką opowieść o tym, jak Leyla weszła w ponowne posiadanie swojego ukochanej zguby.

– Skąd się tam wziął? – drążyła zszokowana Vanessa. – Przecież zginął w Arakhnes. Myślisz, że ktoś... ktoś nas śledzi od samego początku?

– Szczerze powiedziawszy, nie mam, kurwa, najmniejszego pojęcia co o tym wszystkim myśleć – westchnęła jej towarzyszka, szczelniej oplatając palcami rękojeść sztyletu. Uśmiechnęła się pod nosem, zanim wróciła do neutralnego wyrazu twarzy. – Jak już sama wiesz, Przeznaczenie potrafi deptać nam po piętach. Przynajmniej tym razem wewnętrzne gry, które z nami prowadzi, oddały mi kawałek duszy. Do zobaczenia, Ness.

Leyla zostawiła ją z mętlikiem w głowie. Jeszcze przez kilka chwil nie potrafiła się pozbierać i myślała co też za niespodziankę Przeznaczenie zrzuci na nich kolejnym razem. W końcu naparła całym ciałem na drzwi. Skrzypiące drewno poddało się bez oporu i wpuściło Vanessę do jej chwilowego domu. Pierwsze co zrobiła, to wypuściła z siebie głęboko powietrze, a potem pozbyła się złotej peleryny. Rzuciła ją w kąt. Brzęczenie sprzączki uderzyło w jej uszy, a Vanessa już schylała się, by zrzucić z siebie buty, gdy usłyszała:

– Vanesso.

– Aaa! – krzyknęła i wyprostowała się gorączkowo, łapiąc się za serce. Poleciała w tył, aż poczuła za sobą stabilność ściany. Zarys znajomej sylwetki oblało wschodzące słońce za oknem, a widok czarnych włosów pomógł jej uspokoić rozedrgane serce. Odsunęła włosy przyklejone do czoła, a Bastian siedzący sztywno na jej łóżku wpatrywał się w nią bez wyrazu. Nijak. Może z odrobiną zmęczenia. – Co ty tu robisz? – zapytała zaskoczona. Nie wyczuwała go, gdy myślała o nim przy wchodzeniu na schodach. To na pewno przez zmęczenie, ponieważ teraz emocje Bastiana stały przed nią otworem, ale odgrodziła się od nich, zaplatając również ramiona.

Mężczyzna przejechał dłońmi po udach, nie odrywając od niej spojrzenia. Vanessa zamrugała, czując jak jej kręgosłup zesztywniał, gdy przypomniała sobie o...

Zdrajcy WszechświataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz