★★★

99 12 28
                                    

Ozias oszalał.

Zobaczywszy Vanessę w pierwszym momencie nawet nie odnotował, że coś było nie tak. Dopiero przy drugim zerknięciu i zawziętym mruganiu dostrzegł jej poturbowany stan. Jego usta opuściło sapnięcie. Z rąk wypadły papiery, które posypały się na blat biurka w jego komnatach. Ozias zamarł, łącznie z każdym w pomieszczeniu. Wpatrywał się w nią, a Vanessa starała się utrzymać kontakt wzrokowy i nie przenosić uwagi na przykład na portret z jego wybranką i wszystkimi Secundosami za plecami. Otępiały bóg nie ruszał się przez dłuższy moment, a potem niczym błyskawica wystrzelił gwałtownie z krzesła. Huk rozszedł się po ścianach, a Ozias zmaterializował się przed nią. Wstrzymał oddech, podkładają pod jej podbródek palce, a jedyne o czym Vanessa mogła myśleć, to to, że planował ich wspólny, rodzinny portret po tegorocznym zebraniu bóstw w Silesium.

Otwarte, rozbudzone już oczy dziewczyny z łatwością dostrzegły, jak drgnęły mu wargi, do tego zacisnęły się gniewnie szczęki, a niebieski kolor oczu zrobił się tak ciemny, że stał się granatowy. Wzburzone morze za moment miało rozlać się po pomieszczeniu. Bóg dyrygował jej twarzą, kręcąc ją powoli na lewo i prawo, w górę i w dół. Następnie przejechał palcem po obtartym policzku dziewczyny, a na jej jęk od razu zaprzestał czynności, przenosząc wzrok na oczy. To w tym momencie Vanessa wiedziała już, że zapowiada się totalny chaos.

– Kto za to odpowiada? – zapytał chrapliwie, nie kierując pytania do nikogo.

Odpowiedziała mu cisza i delikatne szuranie butów.

Ozias wpatrywał się w nią, a jego twarz zaczęła przypominać wulkan. Odsunął się i otwierając usta, wypuścił w świat wściekłą erupcję:

– KTO, DO KURWY NĘDZY, ZA TO ODPOWIADA?! KTO JEJ TO ZROBIŁ?!

Skołowana dziewczyna skuliła się pod wpływem fali nienawiści. Wszyscy w pomieszczeniu wstrzymali oddech, kiedy Ozias przejeżdżał po nich wzrokiem. Vanessa mogła jedynie oglądać, jak jej przodek podchodzi do stojącego ledwo Dariusa i łapie go za przód munduru, przyciągając do siebie. Reszta jej osobistych strażników za jego plecami nie ośmieliła się na nich nawet spojrzeć.

– Gdzie byłeś? – zapytał złowrogim szeptem bóg zmarłych i przeklętych. – Powierzyłem ci opiekę nad moją drogą Vanessą, a ona wraca w takim stanie. Ponawiam więc moje pytanie, bo uwierz mi, nie chcesz, żebym grzebał w twoich wspomnieniach. Gdzie. Byłeś?

Darius nie śmiał spuścić oczu. Nie zadrżał. Zrobiła to za to Vanessa, przezwyciężając złe samopoczucie, która ruszyła do przodu z zamiarem uspokojenia Oziasa. Nikt jej nie zatrzymywał.

– Wasa Boska Wysokość, to nie tak – tłumaczył się Darius. Tylko jego słaby głos zdradzał przerażenie jakie wzbudził w nim wściekły bóg. – My zostaliś...

Ozias nie wytrzymał. Rzucił strażnika Vanessy na podłogę. Kopnął go w brzuch, a biedny mężczyzna skulił się i ciężko sapiąc, przywarł twarzą do podłoża. Pozostał na łasce swojego pana, który uklęknął na jedno kolano i złapał go za włosy, ciągnąc do góry. Vanessa pisnęła na wykrzywioną z bólu twarz Dariusa. Wyciągnęła dłoń, mówiąc:

– Oziasie, on nic nie zrobił, t...

Nie dane było jej mówić dalej, ponieważ wrzask rozerwał ciszę:

– GDZIE. KURWA. BYŁEŚ?! NIE KOŁO NIEJ, PRAWDA?!

Umęczony Darius zerknął na dziewczynę wyciągającą w jego stronę dłoń. Kręciła głową, próbując mu niemo przekazać, żeby okłamał Oziasa; że ona mu jakoś pomoże i jego cierpienie się skończy. Vanessa nie wiedziała jednak, że jej osobisty strażnik na pierwszym miejscu priorytetów w swoim życiu cenił sobie prawdomówność i oddanie Oziasowi, nawet za cenę cierpienia i własnego życia.

Zdrajcy WszechświataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz