Zniknął.
Szczur zniknął, wczesna noc zdążyła zawisnąć nad stolicą, a Leyla nie miała pojęcia gdzie książęcy pomiot się podział.
Dała nie tylko sobie, ale i jemu wolność. Sama z siebie. Z dobroci serc...
Nie.
Z desperackiej potrzeby kontroli nad sytuacją, sobą, myślami.
A teraz żałowała.
Mogła winić jedynie siebie za własną głupotę i lekkomyślność. Przecież on przyciągał tak uwagę samymi swoimi włosami, a teraz w czerwonokrwistym płaszczu...
Szukała go.
Schowała do kieszeni dumę i szukała go. Serce pędziło jej jak głupie. Duszności atakowały, a Leyla nie mogła go znaleźć. Nigdzie. Dosłownie nigdzie. W żadnym barze, restauracji, u krawców, a po sprawdzeniu w Pałacu Marzeń, zaszła nawet do domu rozpusty, ale nie, Victor nie szukał tam uciechy.
Nigdzie.
Go.
Nie.
Było.
Gdzie, do jasnej cholery, mógł się podziać człowiek w oczojebnym płaszczu?!
Wreszcie się poddała. Dała sobie spokój i przysiadła w rozkroku na jednej z ławek na powoli pustoszejącym targowisku działającym przede wszystkim w dzień. Śmiech sprzedawcy owoców po lewo kontrastował się z jej wściekłym wybuchem frustracji, gdy złapał się za głowę i pociągnęła agresywnie za włosy. Skupiła się na zagrzebywaniu żaru złości, rozpalająceego jej ciało w znajomej potrzebie niszczenia. Nie mogła sobie pozwolić na używanie mocy, na wypuszczenie z siebie jej wiązek. Nie, gdy i tak pewnie przyglądali się jej w zaciekawieniu. Czekała tylko aż ktoś ją rozpozna i do niej podejdzie. Z wielką chęcią, pod byle pretekstem, rozpocznie walkę.
Westchnęła głośno, odrzucając głowę w tył, wpatrując się w gwiazdy.
Co ona teraz zrobi?
Jak wytłumaczy Bastianowi i Vanessie, że szczur zniknął?
Niczego nie mogła już naprawić.
Oczywiście niczego do momentu zderzenia się cudu.
Wszechświat jednak nad nią czuwał i po uprzednim graniu na jej emocjach i nerwach, naprawił wszystko, co się zepsuło.
Leyla oparła się o tył ławki i zacisnęła mocniej dłonie na drewnie. Przejeżdżała spojrzeniem po składających się straganach. Białe namioty znikały jeden po drugim, zapach przypraw chował się w kufrach kupców ładujących wozy. Zbliżał się dzień wolny od handlu, więc...
Drzazga wbiła się boleśnie w opuszek jej palca, gdy dziewczyna zatrzymała spojrzenie na białej plamie pod latarnią. Na samym początku go nie rozpoznała. Ciemność nocy zakryła na jedno mrugnięcie okiem jego charakterystyczność, ale szybko się do zmieniło. Rogerson stanął do niej bokiem w kolorowym świetle latarń. Nogi Leyli same rozpoczęły wędrówkę w jego stronę.
Kroczyła przed siebie, a powstałe uczucie ulgi zmyło z niej spięcie, żeby następnie ścisnęło ją w żołądku na jego widok. Nie, nic mu nie dolegało. Nie pobito go ani nie okradziono, a mimo to, Leyla czuła się nieswojo. Nie mogła przez to myśleć. Nie mogła niczego, dopóki i on jej nie zauważył, a skupienie jego oblicza przemieniło się w najszerszą radość, promieniującą boleśnie wnętrzności Leyli.
W końcu przystanęła przed nim i...
Nic.
Nie otworzyła ust przez dobrą minutę. Wpatrywała się tylko w jego oczy i zaciskała pięści schowane pod peleryną. Nie, kamień nie spadł jej z serca. Powiększał się, to się zmniejszał. Przedziwne było uczucie, które ją nawiedziło. Bardzo dziwne.

CZYTASZ
Zdrajcy Wszechświata
FantasyCzęść trzecia serii „Wieź Gwiazd" *Książka 18+* „Nie uciekniesz. My damy ci spokój, ale inne rzeczy? Możesz się odgradzać wszystkimi znanymi sposobami, ale nie uciekniesz przed niczym, co zostało ci przeznaczone, Vanesso." Niech gwiazdy wam sprzyjaj...