Bastian mylił się co do jednej kwestii – jej charakter nabierał ognia tylko przy nim. To w towarzystwie tego mężczyzny odpalał się jakiś pstryczek, który w asyście żywionej do niego nienawiści i bólu, sprawiał, że Vanessa nabierała ochoty na granie z nim w słowne przepychanki, pyskowanie i robienie na złość. Ile by dała, żeby być taką w innych sytuacjach...
Nie ważne. Nie powinna o tym myśleć. W ogóle nie powinna zawracać sobie głowy nim, jego słowami, oczami, uśmiechem, obecnością i tym, czego nie pozwoliła mu zrobić.
Ale to było trudne!
Okropnie trudne!
Cała jej... nienawiść, apatia, złość i żal, mieszały się ze sobą i z uczuciami, które nie powinny mieć miejsca. Wiedziała, że nie zapomni, skoro nie potrafiła przez te wszystkie tygodnie o nim zapomnieć, a problem w porzuceniu rozmyślań pogłębiał się, ponieważ siedziała na środku swojej salonowej komnaty i zostawała właśnie odpytywana z tego, co wydarzyło się w pokoju narad.
– Vanesso? Proszę, skup się. Przypomnij sobie.
Zamrugała, a zarysy sterczącego nad nią Oziasa stały się idealnie widoczne. Bóg zmarłych i przeklętych przyglądał się jej wyczekująco z zaciśniętymi wargami. Odrobinę dalej stał za nim Precius i Selia – przedstawiciele innych bóstw, które dla dobra Vanessy nie uczestniczyły w tym procederze wyciągnięcia z niej informacji.
Dziewczyna już zdradziła im jakim sposobem znalazła się w tym pokoju narad, wcześniej nieświadomie wyjawiając imię Bastiania, kiedy zaniepokojony Darius zadawał jej masę pytań. No i właśnie z tego powodu, że padło to jedno imię, które nie powinno paść, trójka bogów, w dość burzliwych, poddenerwowanych humorach, traciła powoli do niej cierpliwość.
Ale co miała poradzić? W jej głowie kłębiły się jedynie słowa o tym, że kiedyś wszyscy dowiedzą się o śmierci w jej krwi, a wtedy... Wtedy stanie się to, co zapowiedział Bastian. Nie miała najmniejszej wątpliwości. Stanie się potworem w oczach innych. Nikt nie mógł zaakceptować takiego wynaturzenia. Nawet mimo życia.
– Vanesso... Proszę cię. – Ozias podsunął się bliżej, zasłaniając jej widok na Preciusa zaciskającego gniewnie żuchwę. – Czy zdradził ci jakieś ważne informacje, które mogą wskazywać na jego udział w tej krwawej wiadomości?
Wszechświecie, nie pomyślała o tym wcześniej, gdy podkuszona jego zapachem opierała się z trudem ulegnięciu dziwnym... podchodom Bastiana.
– Sądzicie, że stał za tym on? – zapytała, wybałuszając oczy. O mało nie spadła z krzesła.
– Skoro pojawił się w Wielkim Pałacu, musi zostać uwzględniony jako potencjalny podejrzany. To naturalne, skoro jest Naczelnikiem Śmierci, a ty postanowiłaś go zostawić.
Szczęki Vanessy rozwarły się samoistnie.
– Sugerujesz, że się mści?
Ozias westchnął, po czym wzruszył ramionami.
– Nie wiem, Vanesso. Może. Całkiem prawdopodobne. Ma dobry motyw.
O nie, nie. To nie był on. Na pewno nie.
– Bastian by tego nie zrobił – zaprzeczyła pewnie, ściągając na siebie uwagę dwójki bóstw na Oziasem. – On... To... Ja to wiem.
– Doprawdy? A skąd taka pewność, dziewczyno? – zapytał Precius, wyłaniający się zza pleców Oziasa. Cały czerwony na twarzy, marszczył gniewnie grube krwi pod którymi ciemnofioletowe oczy posyłały w jej stronę pioruny. – Jest synem Tylusa. Naczelnikiem Śmierci. Robił gorsze rzeczy. To bardzo do niego podobne. On jest uśpionym potworem, który w każdej chwili może się obudzić.
CZYTASZ
Zdrajcy Wszechświata
FantasyCzęść trzecia serii „Wieź Gwiazd" *Książka 18+* „Nie uciekniesz. My damy ci spokój, ale inne rzeczy? Możesz się odgradzać wszystkimi znanymi sposobami, ale nie uciekniesz przed niczym, co zostało ci przeznaczone, Vanesso." Niech gwiazdy wam sprzyjaj...