★★★

96 9 11
                                    

Bastian mylił się co do jednej kwestii – jej charakter nabierał ognia tylko przy nim. To w towarzystwie tego mężczyzny odpalał się jakiś pstryczek, który w asyście żywionej do niego nienawiści i bólu, sprawiał, że Vanessa nabierała ochoty na granie z nim w słowne przepychanki, pyskowanie i robienie na złość. Ile by dała, żeby być taką w innych sytuacjach...

Nie ważne. Nie powinna o tym myśleć. W ogóle nie powinna zawracać sobie głowy nim, jego słowami, oczami, uśmiechem, obecnością i tym, czego nie pozwoliła mu zrobić.

Ale to było trudne!

Okropnie trudne!

Cała jej... nienawiść, apatia, złość i żal, mieszały się ze sobą i z uczuciami, które nie powinny mieć miejsca. Wiedziała, że nie zapomni, skoro nie potrafiła przez te wszystkie tygodnie o nim zapomnieć, a problem w porzuceniu rozmyślań pogłębiał się, ponieważ siedziała na środku swojej salonowej komnaty i zostawała właśnie odpytywana z tego, co wydarzyło się w pokoju narad.

– Vanesso? Proszę, skup się. Przypomnij sobie.

Zamrugała, a zarysy sterczącego nad nią Oziasa stały się idealnie widoczne. Bóg zmarłych i przeklętych przyglądał się jej wyczekująco z zaciśniętymi wargami. Odrobinę dalej stał za nim Precius i Selia – przedstawiciele innych bóstw, które dla dobra Vanessy nie uczestniczyły w tym procederze wyciągnięcia z niej informacji.

Dziewczyna już zdradziła im jakim sposobem znalazła się w tym pokoju narad, wcześniej nieświadomie wyjawiając imię Bastiania, kiedy zaniepokojony Darius zadawał jej masę pytań. No i właśnie z tego powodu, że padło to jedno imię, które nie powinno paść, trójka bogów, w dość burzliwych, poddenerwowanych humorach, traciła powoli do niej cierpliwość.

Ale co miała poradzić? W jej głowie kłębiły się jedynie słowa o tym, że kiedyś wszyscy dowiedzą się o śmierci w jej krwi, a wtedy... Wtedy stanie się to, co zapowiedział Bastian. Nie miała najmniejszej wątpliwości. Stanie się potworem w oczach innych. Nikt nie mógł zaakceptować takiego wynaturzenia. Nawet mimo życia.

– Vanesso... Proszę cię. – Ozias podsunął się bliżej, zasłaniając jej widok na Preciusa zaciskającego gniewnie żuchwę. – Czy zdradził ci jakieś ważne informacje, które mogą wskazywać na jego udział w tej krwawej wiadomości?

Wszechświecie, nie pomyślała o tym wcześniej, gdy podkuszona jego zapachem opierała się z trudem ulegnięciu dziwnym... podchodom Bastiana.

– Sądzicie, że stał za tym on? – zapytała, wybałuszając oczy. O mało nie spadła z krzesła.

– Skoro pojawił się w Wielkim Pałacu, musi zostać uwzględniony jako potencjalny podejrzany. To naturalne, skoro jest Naczelnikiem Śmierci, a ty postanowiłaś go zostawić.

Szczęki Vanessy rozwarły się samoistnie.

– Sugerujesz, że się mści?

Ozias westchnął, po czym wzruszył ramionami.

– Nie wiem, Vanesso. Może. Całkiem prawdopodobne. Ma dobry motyw.

O nie, nie. To nie był on. Na pewno nie.

– Bastian by tego nie zrobił – zaprzeczyła pewnie, ściągając na siebie uwagę dwójki bóstw na Oziasem. – On... To... Ja to wiem.

– Doprawdy? A skąd taka pewność, dziewczyno? – zapytał Precius, wyłaniający się zza pleców Oziasa. Cały czerwony na twarzy, marszczył gniewnie grube krwi pod którymi ciemnofioletowe oczy posyłały w jej stronę pioruny. – Jest synem Tylusa. Naczelnikiem Śmierci. Robił gorsze rzeczy. To bardzo do niego podobne. On jest uśpionym potworem, który w każdej chwili może się obudzić.

Zdrajcy WszechświataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz