Takiego spotkania rodzinnego się nie spodziewała. Zawroty głowy w tym nie pomagały. Zdecydowanie nie wiedziała jak zabrać się na poprowadzenie rozmowy z kimś, kto jeszcze przed chwilą był dla niej jedynie nieżyjącą informacją. Na szczęście Draven okazał się o wiele bardziej rozmowny:
– Vanesso – zaskwierczał niczym skowronek, uśmiechając się szeroko – a może raczej Bogini Życia i Śmierci, bardzo miło mi cię wreszcie oficjalnie poznać i pogratulować wylądowania w tak okropnej rodzinie. Nie mam niestety za dużo czasu, dlatego muszę ci str...
– Chwila – przerwała mu Leyla, unosząc dłoń. Wystrzeliła w niego palcem wskazującym. – Ty nie żyjesz.
Cała radość uleciała z Dravena. Zamknął rozchylone usta i powoli przekręcił głowę w bok. Zmrużył powieki.
– Żyję.
– Nie – upierała się Leyla, kręcąc zawzięcie głową. Jej kaptur zdążył odsłonić burzę czarnych sprężyn i coś podobnego do niedowierzania na twarzy. – Nie żyjesz.
– Żyję – powtórzył niżej o pół tonu.
– Nie jesteś duszą? – zapytała tym razem Vanessa, odzyskując klarowność głosu.
– Nie, nie jestem – zaprzeczył i podsuwając się bliżej, niespodziewanie dotknął jej dłoni. Drgnęła, a zaciskające się, ciepłe palce, odkleiły się od niej zanim Leyla zdążyła go kopnąć. Draven cofnął się i unosząc ręce, obrócił się wokół własnej osi. – Widzisz? Moje ciało nie jest półprzezroczyste. Nie jestem też zimny jak te przeklęte byty nawiedzające nas gdziekolwiek nie pójdziemy. Choć muszę przyznać, że czasami są przydatne. Pomogły mi w odnalezieniu was, gdy zniknęłyście mi z oczu przy tych smażonych kasztanach.
Vanessa straciła szansę na wypytanie się go o ciekawe szczegóły mocy po Oziasie, ponieważ Leyla przejęła ponownie ofensywną inicjatywę:
– Umarłeś na wojnie w Arakhnes – przypomniała im, marszcząc złowrogo czoło. Uniosła podbródek i przyglądała się mu wymownie, jakby oceniając, czy oby na pewno to ten Secundos, czy może ktoś się pod niego podszywający. – Poległeś wraz z braćmi.
Klatka piersiowa Dravena przestała się unosić. Przejechał dłonią po krótkich, bursztynowych włosach i cicho westchnął.
– Znaleziono moje ciało? – zapytał, odbijając piłeczkę.
– Nie – odpowiedziała powoli Leyla, a mężczyzna zerknął przez ramię, po czym się wyprostował, czekając z uniesioną brwią na dalszą część jej zdania. – Myśleliśmy, że spalono cię wraz z innymi poległymi.
Na wspomnienie palących się ciał Vanessa doznała nieprzyjemnych dreszczy, a nowa fala duszności zalała ją po czubek głowy. Z chęcią by usiadła, ale mogła jedynie podeprzeć się ramienia Leyli.
– Nie wierzę, że naprawdę przyjęliście taką narrację – wyznał, śmiejąc się cicho pod nosem. Pokręcił głową. – Zadziwiające, że ciała moich braci Ozias kazał odszukać w stosach trupów po całym polu bitwy, ale gdy nikt nie znalazł mojego, uznał, że najwidoczniej spalono mnie na stosie. Nie wiem, czy wiesz, ale było ich za mało, by pozbyć się wszystkich. Szczególnie, że walczyłem z braćmi po stronie, po której wrogowie nie zdążyli rozpalić ognisk, ale... Nie ważne. Ozias nie przyjął innego założenia. Najwidoczniej tak bardzo mnie kochał. – Prychnął, unosząc twarz. Doprawdy wyglądał na rozbawionego. – Za każdym razem chcę mi się śmiać, gdy o tym myślę. Ale jak widzicie, żyję. – Klasnął w dłonie. Serce Vanessy zabiło mocniej i podskoczyła, zaciskając palce na sztywnej Leyli. – Mam się świetnie. Wręcz wspaniale.
– Musiałeś mieć dobry powód, by udawać, że nie żyjesz. – Leyla ciągnęła wywiad. Przekrzywiła głowę. – Sfingowałeś swoją śmierć?
Draven obejrzał się znów za ramię i parsknął krótkim śmiechem.
CZYTASZ
Zdrajcy Wszechświata
FantasyCzęść trzecia serii „Wieź Gwiazd" *Książka 18+* „Nie uciekniesz. My damy ci spokój, ale inne rzeczy? Możesz się odgradzać wszystkimi znanymi sposobami, ale nie uciekniesz przed niczym, co zostało ci przeznaczone, Vanesso." Niech gwiazdy wam sprzyjaj...