W ciągu weekendu dostałem tyle zdjęć tego przeklętego kota od Anthony'ego, że naprawdę już miałem dość. Dosłownie co sekundę dostawałem nowe zdjęcia. Co jakiś czas przelatywały zdjęcia jego braci, jego braci z kotem albo lasku niedaleko domu i klifów.
Jednak nie miałem czasu na podziwianie tych zdjęć ponieważ zajmowałem się Zoey. Ta nie chciała wrócić do mieszkania koło nas. Tata próbował gadać z jej ojcem, aby ten ją przeprosił i przestał pić ale jak mam być szczerym jest to gorzej niż rozmawianie ze ścianą. Ta przynajmniej cokolwiek zrozumie. A on? Nie za dużo.
Jak mam być szczery nie rozumiem czemu ojciec przyjaźni się z tym człowiekiem. Choć od kiedy ten jest na odwyku od alkoholu ich znajomość przechodzi bużliwe momenty, a oczywiście ja musze o tym słuchać. Wiem, że dla ojca bycie czystym jest bardzo trudne i naprawdę jestem pod wrażeniem, ale niestety druga najbliższa mu osoba tego nie podziela. Przez co muszę jeszcze więcej uwagi poświęcać ojcu. Do tego Zoey i Emily. Naprawdę na mam siły na coś takiego. Jeszcze szkoła.
Co do szkoły. To właśnie bardzo udolnie udaje, że śpię. Nie mam siły na integrację z innymi. Te dwa dni zmęczyły mnie zbyt bardzo.
- ś...śpisz? - usłyszałem koło siebie Anthony'ego.
Nosz kurwa mać. Kogoś innego może i bym zignorował, ale jego nie powinienem.
- nie - odpowiedziałem podnosząc głowę - coś się stało?
- umm...prze...przepraszam za mojego tatę - powiedział.
Co? Jakiego tatę? Coś mi zrobił jego stary? Kiedy.
- hę? - przekrzywiłem głowę nie rozumiejąc o co chodzi.
- w piątek - wyjaśnił - zaczepił cie.... Kiedy byłeś z tym.... Dzie.... Dzieciakiem.
- aaa to. A nie spoko. Nic się nie stało - machnąłem ręka następnie się rozciągają i wstając.
- I... Idziesz z...zjeść z...z nami? - spytał zakładając opadające włosy za ucho.
Nie.
- jasne - odpowiedziałem uśmiechając się - ale chyba nie na dworze prawda? - spytałem patrząc zza okno.
Drzewa już zaczynają być o wiele bardziej kolorowe ale niebo ciemnieje. Typowa jesień.
- nie.. Nie... - powtórzył - je...jemy na stołówce.
Gdzie? Tam to mnie nie było w przeciągu ostatnich dwóch miesięcy. Prawie dwóch.
- nie jest tam za dużo ludzi? - spytałem idąc za chłopakiem.
- te...też tak uważam - mruknął - ale... Ale nie słuchają mnie. - dodał smutno.
-jak chcesz możemy zjeść śniadanie na korytarzu. Są teraz puste - powiedziałem spokojnie wskazując ręka na pustą przestrzeń.
Chłopak zatrzymał się i uważnie przypatrywał się mojej twarzy.
Okejj? Może jakaś odpowiedź? Nie mam na to całego dnia. Ani tej przerwy.
- ja..jasne - powiedział.
Po chwili chodzenia znaleźliśmy dogodne miejsce gdzie też usiedliśmy pod ścianą. Chłopak wyciągnął kanapkę i zaczął ją jeść, opowiadając o tym jak było u babci. Powoli przysypiałem słuchając jego historii.
- i...i Emanuel zabrał kota do nas - powiedział nagle a ja podniosłem głowę zdziwiony.
- co zrobił?
- zabrał kota. Ale mama jedzie go dziś oddać babci - zaśmiał się zasłaniając usta ręką - Emanuel bardzo kocha Betty - wyjaśnił.
- Betty?
CZYTASZ
ILUZJA -BXB-
AksiOnzo, najbardziej niebezpieczna i najbiedniejsza dzielnica w mieście. Velia, najbogatsza, najbezpieczniejsza i w samym ogóle swojego istnienia, niesamowita dzielnica miasta. Co się stanie jeśli uczeń z Onzo dostanie stypendium do jednej z lepszych...