60.

55 9 4
                                    

Papiery, które pokazał mi Paulo były dość nudne. Wydawało mi się, że skądś kojarzę postać przedstawionego mi mężczyzny. Ale nie byłem tego pewny. To nazwisko brzmiało bardzo znajomo. Jego wygląd tak samo. Kto to jest?

- Na kiedy ma te dragi? - spytałem przenosząc wzrok na Paulo.

- Dwudziesty lutego.

- To  szmat czasu - prychnąłem - Po co teraz mi o tym mówisz?

- Bo mogę? I... Nie kojarzysz go? - zdziwił się.

-Powinienem znać każdego? Nie. Nie znam go.

- Hm? Okej - wstał i zabrał mi papiery - Będziesz wiedział co masz robić tak? Dam ci prochy przed akcją, będziesz miał też słuchawkę z podsłuchem i lokalizacją - wyjaśnił - Co chciał wczoraj Emanuel?

Kiedy on nauczył się tak szybko zmieniać temat?

- Pogadać - też wstałem - Tyle. Coś jeszcze? Bo planuje zrobić dla niego i dla mnie branzoletki.

- Awww - zaśmiał się szczypiąc mnie w polieczek na co odtrąciłem jego rękę - No już leć.

No i cham wyrzucił mnie ze swojego biura. Co za gnój. Nie dość, że musiałem przyjechać do tego budynku na całe pół godziny, to teraz mam sobie po prostu iść? To po co ja w ogóle wychodziłem z pokoju? Mógł tam mi wszystko powiedzieć. Ale nie oczywiście musi mi zaprezentować swoje papiery.

Pojebie mnie zaraz.

- Ah! Proszę pana! - usłyszałem krzyk jednej z dziewczyn, która wykonuje pracę pod moimi rozkazami. - Tak się cieszę, że Pan jest - położyła mi rękę na ramieniu, na co się odsunąłem.

- Coś się stało? I mówiłem Ci, że jestem od ciebie młodszy. Skończ z tym Panem. - mruknąłem zmęczony.

- Tak. Dobrze. Musisz to zobaczyć - podała mi telefon z nagraniem.

Przedstawiało ono program telewizyjny. Mówili o naszym prokejcie, pokazania prawdy. Mówili jakie to straszne, i że rządy powinny zostać zmienione. Zaraz potem drugi reporter się odezwał i zwalił wszystko na ludzi tu mieszkających. Mówiąc, że gdyby chcieli to już dawno by mogli być na szczycie, a to co wypuszczamy to zwykła propaganda i w każdym kraju tak jest.

- Co to za gówno - zatrzymałem nagranie - Nie będę tego słuchał. Robice co macie a nie. - wysyczałem do niej.

- Tak. Oczywiście.

Co za błazenada. Kim ten gość niby jest aby mówić takie rzeczy?

Kiedy szedłem do wyjścia, w oczy rzuciły mi się znajome sylwetki. No nie no.

- Hej! - usłyszałem od razu krzyk Fernando i zobaczyłem jak ten energicznie macha - Mikael! Hej! Widzisz nas?! - krzyczał dalej kiedy go ignorowałem.

Nie. Nie widzę. Ani nie słyszę.

- Hej! - krzyknęła Vanessa , po czym podbiegła do mnie - Co tu robisz?

- Zostałem ściągnięty z mojego wolnego po gówno, a co? - syknąłem idąc dalej.

- Nie w humorze? - zaśmiał się Fernando - A my właśnie wychodzimy. I czemu nie mówiłeś, że twój brat to taka hotówa? - zaśmiał się idąc za mną.

- Właśnie dlatego. Zostaw go, ma narzeczonego - otworzyłem drzwi i ich przepuściłam - Kurwa jak zmino - jęknąłem zakładając kaptur i zapinając płaszcz, oraz chowając twarz w szalu Emanuela.

- Taaak, ma. Ale może chciałby drugiego? - zaśmiał się a ja posłałem mu ostrzegawcze spojrzenie - Okej. Nie. Dobra. Zrozumiałem.

- Idę do siebie. - odwróciłem się w drugą stronę.

ILUZJA -BXB-Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz