44.

101 13 4
                                    

Następne dni wyglądały podobnie. Ja musiałem siedzieć przy Emily pilnując jej, w między czasie robiąc zadania od Paulo. Unikając tym samym ludzi z ośrodka by nie zobaczyli, że mam telefon. Do tego przychodzący wolontariusze więc musiałem użerać się jeszcze z Emanuelem. Który zaprosił nas na wspólnego sylwestra. Nie chciałem się zgadzać, bardzo nie chciałem. Szczególnie jak dowiedziałem się, że będzie tam wiele ludzi. Ale Emily chciała, a ja musze ją wspierać by sobie niczego nie zrobiła. Sytuacja z Amandą bardzo mocno na nią wpłynęła. Nie dziwę się, w końcu odebrała komuś życie. Jest to straszne przeżycie. Świadomość, że ma się krew na rękach nie jest łatwa. A ja nie wiem jak Emily sobie z tym poradzi. Co za tym idzie muszę jechać na tego cholernego sylwestra.

Co do Amandy to nawet nie mogę o tym myśleć. Czemu? Bo jakbym pogłębił się w smutku i strachu to nie mógłbym pomóc Emily, a ona bała by się jeszcze bardziej. Dlatego ja musze być cicho i nie myśleć. Tak będzie lepiej dla niej i dla mnie. Bo nie będę musiał się z nią męczyć jeszcze bardziej.

Nasz, właściwe to jej wybór sprawił, że musieliśmy wypisać się wcześniej z ośrodka, i pojechać do mieszkania by się przygotować. Ojciec i Zoey zostali tam aby spędzić czas z ludźmi. Nie dziwę się, sam bym tam chciał zostać. Ale jaki ja mam wybór? Żaden.

- Skąd to masz? - spytała zdziwiona dziewczyna widząc czarną siateczkową koszulkę z długim rękawem.

- Vanessa mi kupiła jak mieliśmy iść na spotkanie. Nie wiem czemu stwierdziła, że jest to dobry pomysł - odpowiedziałem poprawiając się na łóżku.

Jest to okropny pomysł. Nie chce pokazywać swojego ciała. Nie czuje się z nim dobrze. Nie po tym co się stało. Czuję się okropnie. I na dodatek mam dużą blizene na ramieniu, z tej cholernej bójki. Do tego jest parę mniejszych ledwo widocznych, o których nigdy nie myślałem. Nigdy nie obchodziło mnie czy ktoś je wiedzi. Blizna to blizna, a ciało to ciało. Teraz to się jednak trochę zmieniło. Po tamtym nie potrafię na siebie spojrzeć. Nie potrafię się przełamać, żeby ktoś inny spojrzał na mnie. Brzydzi mnie to.

- Ubierałeś to kiedyś? - spytała a ja od razu zaprzeczyłem - W takim razie zakładasz to dziś - zaśmiała się rzucając tym we mnie.

- Czy ja serio muszę?

Emily kocham cię ale ja nie chce.

- Tak. Wybieram ci strój. Musi być ekstra! Ale ty ubrań nie masz. Same dresy i bluzy lub dziurawe koszulki - westchnęła - Zmień styl stary.

- Znajdź mi pieniądze na zmianę stylu.

- Dobra tam - machnęła ręką - Te spodnie też od Vanessy? Nie stać nas na takie.

- Mhm. Od kogo innego? Mam jakiegoś innego sponsora, z którym nie muszę spać?

- Nie wiem z kim sypiasz a z kim nie, bo nic mi nie mówię. Ale weź ją namów aby zmieniła ci całą szafę. - wypaliła rzucając we mnie czarnymi dzwonami z nogawkami przeciętymi, po bokach w pionie koło łydek.

Ta te trzy stylizacje co mi kupiła w ten feralny dzień. Jedna poszła do ośrodka bo nie mogłem tego nosić. Nie mogłem. Po prostu nie. Nie potrafiłem się z tym pogodzić. Tylko patrzyłem na te ciuchy i widziałem tą noc przed swoimi oczami.
Co za tym idzie zostały dwa stoję przygotowane przez nią. Jak dla mnie to i tak dużo. Patrząc na to, że nosze zawsze to samo.

- Będzie mi zimno - westchnąłem zamykając oczy.

- To weź jedną z tych swoich starych bluz. Tylko ją ściągnij przed wejściem. Bo będziesz wyglądać jak zawsze.

Przepraszam?

- A niby źle wyglądam?

- Jak menel.

ILUZJA -BXB-Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz