43.

111 12 12
                                    

Tak jak planowaliśmy święta spędziliśmy w jednym z ośrodków koło Onzo. Emily bawiła się z dzieciakami tak samo Zoey, a ja robiłem za muzyka wraz z paroma innymi chłopakami. Instrumenty ogarnął ośrodek, co było jeszcze lepsze. Tata za to często chodził na kuchnie jakoś pomóc, ojciec dziewczyn nie mógł przyjść ze względu na to, że nie chcę przestać pić. Są tutaj proste zasady i tyle. Co za tym idzie został on sam. Czy było mi go szkoda? Nie za bardzo. Pewnie nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że jest sam w mieszkaniu. Co jest żałosne. Naprawdę zastanawiam się skąd tata dobiera sobie, takich niesamowitych przyjaciół.

Trzy dni minęły szybko, a zaraz po nich nastąpił kolejny. Emily poinformowała kierowników zmiany, która się nami zajmowała, że musi wyjść. W końcu miała zerwać z Amandą, poprosiła mnie też abym oddał jej branzoletke. To też zrobiłem. Kiedy ja zajmowałem się dzieciakami i gadałem z innymi, ta zdążyła wrócić zła i zamknąć się w wspólnym pokoju. Był on mianowicie sześcio osobowy, nasza czwórka i dwóch starszych chłopaków. Na oko dwadzieścia może trzydzieści lat.

Widząc to jak ta się zachowała od razu za nią poleciałem. Zoey z resztą też.

- Co jest? - spytałem od razu wchodząc do pomieszczenia.

- Zerwałam z nią - zaczęła.

- W końcu - pyrchnęła młodsza, na co od razu posłaliśmy jej ostre spojrzenia - dobra już się nie odzywam.

- Zerwałaś. Co dalej? - usiadłem koło niej na łóżku. - Coś jeszcze się stało?

- Zaczęła mnie wyzywać od szmat i kurew za to, że po dostaniu prezentów od razu zrywam. Powiedziałam, że może je zachować. Wtedy dodała, że jestem zwykłą dziwką. Przepraszam? Ja? To ona się lizała ze swoją BYŁĄ na środku ulicy! - wstała zła.

Nigdy nie przepadałem za Amandą co było chyba dość jasne. Wydawała ona na mnie pieniądze i tyle. Nigdy to nie sprawiło, że ją polubiłem. I miałem rację.

- Dobrze, że z nią zerwałaś. Nie zna się i tyle. Sama jest dziwką. - machnąłem ręką.

Mimo tego jak Amanda dużo nam kupowała nigdy nie czuliśmy jakiejkolwiek pomocy z jej strony. Albo chociaż zrozumienia. Tylko ciągle narzekanie, że jakbyśmy chcieli już dawno byśmy wyszli z tego bagna. Jednak nie jest to takie proste jak jej się wydaje. Tu nie da się pstryknąc palcami i będzie już pięknie. W większej ilości prac nie chcą nas zatrudniacie, ze względu na miejsce zamieszania. A jego nie możemy zmienić bez pieniędzy. I tak toczę się to okropne koło cierpienia.

- Potem ja wykrzyczałam to co myślę - kontynuowała - A ta zaczęła mówić, że co miała zrobić jak ją ignorowałam. Rozumiesz? Że to moja wina. Moja wina, że ta jebana aghhh - kapnęła w łóżko na którym siedziałem -  To niby moja wina, że mnie zdziała. Oh przepraszam bardzo, że pani niesamowita nie potrafi trzymać rączek przy sobie.

Patrzenie na złą dziewczyną sprawia, że od razu się uśmiecham. Nie wiem dlaczego zawsze był to zabawny widok.

- Przynajmniej jesteś już po tym. I nie będziesz musiała się z nią więcej widzieć.

- A masz chociaż prezenty? - spytała Zoey a ta posłała jej mordercze spojrzenie jako odpowiedź - okej no mogłaś powiedzieć, że nie a nie tak się gapisz. Masakra. Idę od was. Nudni jesteście.

I poszła.

Świetnie. Przeniosłem wzrok na Emily, po czym od razu wstałem widząc jak w jej oczach zbierają się łzy. Opatuliłem ją ramionami i złożyłem krótki pocałunek na włosach. Ona też jest honorową osobą, która zasługuje na mój dotyk.

- Coś jeszcze się stało hm?

- Mhm

- co takiego? - spytałem a ta uniosła rękaw.

ILUZJA -BXB-Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz