69.

37 7 1
                                    

Ostani dzień. Ostani dzień przed akcją. Myślałem, że będzie o wiele bardziej napięty i skupiony, na tym aby wszystko było idealne. Ale nie. Nie jest. Ja mam czas dla siebie. Emanuel ma czas dla siebie. Każdy zgodnie stwierdził, że musimy go spędzić z rodziną. Chłopak zatem pojechał się spotkać ze swoimi braćmi, Mei i tymi dwoma z dziwnymi imionami. Ja za to planuje wyjść gdzieś z Emily, a potem posiedzieć z ojcem. To będą nasze ostanie chwilę razem. Muszą być idealne. Dlatego zabieram dziewczynę do naszego miejsca. Nad rzekę koło Onzo. Od kiedy tu jesteśmy, zawsze tam siedzieliśmy i rozmawialiśmy o wszystkim. Chcę aby tak było i teraz. Żebyśmy siedzieli razem i zapomnieli o całym otaczającym nas świecie. Aby opowiadała mi o swoim głupim życiu, i o tym do jakiej nowej dziewczyny znów zarywa. Aby narzekała na swojego ojca i na każdego mężczyznę na tej ziemi. Aby była sobą. Chcę jej słuchać. Dziś. Ten ostani raz.

- Boże ostanio wszędzie cię nie ma, a teraz tak z dnia na dzień chcesz ze mną wyjść? - zaśmiała się siadając na krawędzi - Co takiego się stało?

- Nie mogę wyjść ze swoją przyjaciółką? - prychnąłem siadając koło niej - Dawno tak nie siedzieliśmy - zauważyłem.

- Tak. Bo od kiedy dołączyłeś do tej durnej szkoły nie masz na mnie czasu - pyrchnęła - A ostanio nie masz na nic czasu. Twój tata mówił, że ciągle wychodzisz z Emanuelem.

- A tak. To prawda.

- Czyli wam się układa? To dobrze - zaczęła machać nogami - Wspomniał też on coś o malinkach, które miałeś miesiąc temu - spojrzała na mnie zachwycona.

W ten sposób siedzieliśmy i rozmawialiśmy, parę dobrych godzin. Tak jak za dawnych czasów. Widziałem ile radości sprawia to dziewczynie. Słysząc jej śmiech, sam się śmiałem. Zapomniałem o wszystkim. Liczyło się tu i teraz. To, że siedzę z nią nad wodą i opowiadamy sobie głupie historie. W pewnym momencie, zaczęliśmy mówić o naszych wspólnych wspomnieniach, jeszcze z naszego dzieciństwa na wschodzie.

- Oh! A pamiętasz jak kiedyś, była taka gigantyczna burza a ja się bałam - zaczęła zachwycona - I ty! Aby pokazać jakie to nie jest starszne, wyszedłeś w samych majtkach i zacząłeś tańczyć? - zaśmiała się na co odpowiedziałem tym samym.

- Miałem gorączkę przez tydzień chyba - podrapałem się po policzku - Oczywiście, że to pamiętam. Jakiś starszy gość mówił, że ładnie tańczę.

- Popłakałeś się wtedy! - wskazała na mnie palcem śmiejąc się - Bo przestraszyłeś się go!

- Bo był przerażający! A ja miałem dziesięć lat! Nie nabijaj się ze mnie! Jakbyś ty była lepsza - uderzyłem ją nw ramię.

- Ah tak? Co ja niby takiego zrobiłam?

- A czego nie zrobiłaś? - uniosłem brew pytająco a ta zachichotała - Pamiętasz jak niedaleko przyczepy mojej babci, był jakiś lombard? - spytałem a ta od razu się wyszczerzyła - I jedenastolenia Emily stwierdziła, że wejdzie tam i uda, że nie ma pieniędzy na jedzenie. A kiedy gość poszedł po jakąś kanapkę dla ciebie, zwinęłaś mu pięć telefonów. By następnie sprzedawać je na rogu, za niższą cenę.

Dziewczyna na moje słowa wybuchnęła śmiechem, i prawie zepchnęła mnie do wody.

- Od zawsze miałam łeb do interesów! - uderzyła się w głowę - Oh! Ale nigdy nie zapomnę jak ty, geniusz zbrodni po prostu - zaczęła na co już zasłoniłem twarz załamany - Poszedłeś do domu swojego NAUCZYCIELA, i ukradłeś mu psa. Po chuja był ci ten pies?!

- Był słodki okej? Ale przecież go oddałem! - rozłożyłem ręce załamany.

- Ah tak! Oddałeś! Raczej Hasha go oddał, do dziś pamiętam tą jego dwugodzinną gadkę do ciebie, o tym, że nie możesz zabierać cudzych psów.

ILUZJA -BXB-Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz