68.

55 6 1
                                    

Wczoraj miałem umrzeć. Ale żyje. Żyje i mam się świetnie. Patrząc na Emanuela to on nawet lepiej. Wczoraj wieczorem stary barmam, był tak zadowolony z tego, że miał rację na nasz temat, że oddał Emanuelowi buteleczkę i opakowanie. Kiedy wychodziłem, jeszcze coś mu dał. Nie chcę wiedzieć co. Jak tylko myślę o tej sytuacji, cały się czerwienię. Co we mnie wstąpiło? To się leczy Mikael.

Leczyć się też powinno, malinki i ugryzienia. Ponieważ nawet spod mundurka można było zobaczyć na mojej szyji, dwie czy nawet trzy. Tak samo na tej Emanuela. Ten jednak nosił to z dumą. Debil nawet rozpiął pierwszy guzik koszuli, aby było widać więcej. I to się leczy Emanuel.

Siedziałem w klasie zmęczony słuchając jak chłopak opowiada, o jakimś dziwnym czymś. Nie chcę pytać. Po prostu go słucham. Lubię go słuchać.

- Co jest? - usłyszałem głos Mei.

- To malinki? - zdziwił się Andrew łapiąc głowę Emanuela.

- Wypierdalaj - odepchnął go - Nie twój interes.

Serio? Dlatego tak to wystawiasz z dumą? Aby pokazać każdej osobie dookoła siebie, co się stało? Naprawdę Emanuel? Czy ty jesteś poważny?

- Eee Mikael? - obrócił się do mnie - Ty też?!

-Zostaw mnie w spokoju - załamałem się - Nie przyznaje się do niego - wskazałem na chłopaka.

Tamci zaśmiali się na moje słowa.

To nie zabawne. Mnie to nie bawi.

Kiedy tamci gadali jakieś głupoty, w kalsie pojawiła się Vanessa. Kiedy zatrzymała się koło mnie i Emanuela, złapała go za kołnierz i go odsłoniła.

- Co ty robisz? - spytał zniesmaczony.

- Upewnaim się, że to czego wczoraj się dowiedziałam od mojego ukochanego, przyjaciela, nie jest prawdą. Panie boże miałam nadzieję, że żartujesz. Dlaczego? - obróciła się do mnie.

- Czekaj powiedziałeś jej? - zdziwił się chłopak - Emily też?

- Jej nie - mruknąłem wstając - Vanessa przynajmniej cię zwyzywała. Emily by się cieszyła - zaśmiałem się. - A tego nie potrzebowałem.

- Wy serio? - zdziwił się Anthony.

- Nie na niby - przewrócił oczami Emanuel. - Ale tylko po to tu przyszłaś?

- Nie. Mika powiedział mi o waszym pojebanym planie - westchnęła - Nie cierpię cię, ale bardziej będę cię nie cierpieć jeśli, to nie wyjdzie - ostrzegła go.

- Mówiąc o tym - zaczął Andrew - O co chodzi? Czemu ostanio byliście u nas? Z bronią? Mama przez to jest jakaś taka... Nadpobudliwa.

Ah... To. No cóż. Co mamy im powiedzieć? Prawdę? Ha. Nie.

Spojrzałem na Emanuela, a ten przewrócił oczami.

- Nie interesujcie się. Lepiej dla was. Uwierzcie - posłał im uśmiech.

Ale nie był to ten chamski uśmiech, nie był to też ten fałszywy uśmiech. Był to szczery i pełen troski uśmiech. Martwił się o nich. To oczywiste, że się martwił. Szczególnie wiedząc, co ma zrobić.

- Ale chcemy wiedzieć. Martwię się o ciebie, i o mamę. - usiadł przed chłopakiem.

Ten westchnął, a następnie spojrzał na mnie. Widziałem tą nadzieję, nadzieję na to, że będzie mógł im powiedzieć. Ale nie może, sam to wie. To byłoby zbyt niebezpieczne.

- Nie mogę wam powiedzieć. Serio, odpuście - przeniósł wzrok na brata.

- Bo? To przez niego? - wskazał na mnie.

ILUZJA -BXB-Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz