25.

102 9 4
                                    

Kolejne dwa dni były dość męczące a fakt, że w sobotę muszę jechać do Anthony'ego a potem do Vanessy nie napawał mnie optymizmem. Do żadnego z nich nie chciałem i nie chce jechać. Nie ważne jest to jak bardzo ich lubię czy nie, jestem zmęczony. Nie mam w ogóle sił, na nic. Tym bardziej na interakcje z ludźmi. Dlatego stojąc o dziesiątej przed domem trojaczków marzyłem tylko o powrocie do domu i położeniu się na moim bardzo wygodnym materacu. Ale pieniądze mnie przekonują do wszystkiego. Muszę zapłacić rachunki bo ojciec po raz kolejny został wywalony z pracy, chciałem sobie kupić jakąś nową bluze ale do póki nie załatwię wszystkiego nie opłaca się. Bo nie będę mieć pieniędzy na jedzenie. I tak całe dzisiejsze pieniądze idą na czynsz za październik.

- Mikael! Jak miło cię widzieć - usłyszałem głos kobiety. - co u nas znów robisz? - to było już mniej miłe.

Ah cudowna cioteczka chłopaków. Świetnie.

- Korepetycje - odpowiedziałem ściągając buty.

-Ma dziś padać - zaczęła - a ty przyszedłeś w samej bluzie. Przeziębisz się.

Jakby ją to coś obchodziło. No szczerze wątpię.

- Nie ma co się pani martwić.

- Nie martwię się nie zrozum mnie źle. Nie chce abyś przyniósł jakieś choróbsko i mnie zaraził - prychnęła poprawiając sukienkę.

Przewróciłem oczami na jej słowa i skierowałem się do pokoju Anthony'ego wchodząc tam od razu. Jednak zamiast ujrzeć tam chłopaka przygotowującego się do naszych lekcji, ten sobie spokojnie spał. Wpatrywałem się w skólone ciało na łóżku po czym westchnąłem odkładając torbę koło drzwi. Podszedłem do łóżka i usiadłem koło chłopaka kładąc mu rękę na ramieniu i nim lekko trzęsąc.

-Anthony - powiedziałem cicho a ten jedynie się bardziej skólił - Ant - w odpowiedzi dostałem tylko mruknięcie.

Potrząsnąłem nim ponownie a ten nic.

- Wstawaj - westchnąłem już głośniej.

- Jeszcze pięć minut - wymamrotał obracając się na brzuch.

- Nie ma pięciu minut Ant wstawaj - westchnąłem kładąc się koło niego i patrząc na jego profil.

Ten mruknął coś niezrozumiałego w odpowiedzi a ja przymknąłem oczy.

Leżąc tak koło niego w całkowitej ciszy. Chyba potrzebowałem takiej chwili odpoczynku szczególnie, że łóżko chłopaka było tak wygodne. Mógłbym na nim zasnąć, z resztą zacząłem odpływać dopóki nie usłyszałem gwałtownego ruchu koło mnie, przez co otworzyłem oczy. Chłopak siedział zdziwiony patrzył na mnie uważnie, jego włosy były rozwalone a spojrzenie zmęczone.

- Co.... Co tu robisz?

- Przyszedłem cie uczyć, ale spałeś. To też się położyłem.

- Nie... Nie próbowałeś mnie o...obudzić? - dopytał wstając.

- Próbowałem. Ale szybko zrezygnowałem - odpowiedziałem z uśmiechem - wyglądałeś na zmęczonego, więc nie miałem serca cie budzić.

Chłopak się zaczerwienił i sięgnął po szczotkę do włosów, po czym zaczął je rozczesywać.

- Dobrze ci się spało Ant? - spytałem przymykając ponownie oczy.

- Ta...tak... A ty? Nie jesteś zmęczony? Ostatnio ciężko pracujesz, może...może chcesz odpocząć dziś?

- Nie. Pouczę cię, spokojnie to dla mnie nie problem. I nie pracuję aż tak dużo.

-Nie? Ciągle i to ciągle latasz za Vanessą, kumam, że jesteście razem i jeszcze jej pomagasz w wyborach ale... No... Bez przesady - kiedy to mówił usłyszałem otwieranie szafy.

ILUZJA -BXB-Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz